Film Jana Łomnickiego został zrealizowany w 1977 roku, premierę miał natomiast w lutym następnego roku. "Niektórzy krytycy uważają +Akcję pod Arsenałem+ za film paradokumentalny. Oddaje bowiem akcję Grup Szturmowych Szarych Szeregów z 26 marca 1943 roku bardzo wiernie, z dbałością o każdy szczegół oraz chronologię wydarzeń" – mówi PAP historyk i redaktor naczelny kwartalnika filmoznawczego "Pleograf" dr Mikołaj Mirowski.
Autorem scenariusza do filmu Łomnickiego był Jerzy Stefan Stawiński. "Był on autorem bardzo wielu scenariuszy, w tym do wielu filmów historycznych tzw. +polskiej szkoły polskiej+, m.in. +Kanału+ Andrzeja Wajdy. Był także żołnierzem kampanii wrześniowej oraz powstańcem warszawskim. Doskonale znał zatem realia niemieckiej okupacji oraz konspiracji AK-owskiej i Szarych Szeregów" – przypomniał historyk.
Dokładne odtworzenie przebiegu akcji pod Arsenałem było również możliwe dzięki zaproszeniu do współpracy uczestników wydarzeń z marca 1943 roku. Wśród konsultantów znaleźli się autor książki "Kamienie na szaniec" Aleksander Kamiński oraz dowódca akcji pod Arsenałem Stanisław Broniewski "Orsza", a także jeden z żołnierzy Armii Krajowej, harcmistrz Zygmunt Kaczyński "Wesoły".
Jak zaznaczył dr Mirowski, "uważa się, że +Akcja pod Arsenałem+ odtwarza wyłącznie samą akcję Grup Szturmowych Szarych Szeregów". "Nie jest to jednak prawda, ponieważ film został podzielony na dwie części i dopiero w drugiej części rozgrywa się akcja pod Arsenałem. Na początku poznajemy jednak członków Szarych Szeregów, w tym najważniejszą trójkę – Aleksego Dawidowskiego +Alka+, Tadeusza Zawadzkiego +Zośkę+ oraz Jana Bytnara +Rudego+" – podkreślił historyk. "Ten film jest po prostu bardzo dobrze zrealizowanym dramatem wojennym, który świetnie ukazuje, czym była okupacja niemiecka, a także jaka była ówczesna młodzież, jak się angażowała patriotycznie, a także jakie były wreszcie kwestie obyczajowe między nimi" – dodał.
W rozmowie z PAP dr Mirowski zwrócił także uwagę na czas, w którym powstał film Łomnickiego. "Taki film można było zrealizować tylko pod koniec lat siedemdziesiątych. Nie chodzi tylko o to, że żyli jeszcze uczestnicy wydarzeń z marca 1943 roku i mogli pomóc Łomnickiemu w realizacji tego filmu. Trzeba również powiedzieć, że koniec lat siedemdziesiątych był otwarciem okienka na realizację w PRL tego typu filmów wojennych. Jest to druga połowa epoki gierkowskiej, kiedy to Edward Gierek legitymizował się na różne sposoby, a też szukał dużych superprodukcji" – powiedział historyk.
O wartości tego filmu świadczy także to, że "Akcja pod Arsenałem" nie jest filmem przekłamanym. "Nic nam nie wiadomo o tym, aby na twórców tego filmu wywierano nacisk propagandowy, który by zniekształcił prawdę historyczną. Mamy w nim młodzież AK-owską, która bierze udział w akcji pod Arsenałem. Ówcześni widzowie mieli świadomość tego, że to wydarzenie zostało opisanie w książce +Kamienie na szaniec+ Aleksandra Kamińskiego, a film jest jej ekranizacją. Co więcej, nie było żadnych ahistorycznych odniesień Gwardii Ludowej/Armii Ludowej. Film nie był zatem +ukąszony+ problemem, z którym musiał się mierzyć choćby Janusz Morgenstern podczas realizacji serialu +Polskie drogi+" – podkreślił historyk. "Pod tym względem +Akcja pod Arsenałem+ się nie zestarzała, ponieważ film mówi prawdę" – dodał.
Wydarzenia, jakie rozegrały się pod Arsenałem w marcu 1943 roku zostały także ukazane w filmie "Kamienie na szaniec" w reżyserii Roberta Glińskiego. Film swoją premierę miał w marcu 2014 roku. "Wybór czasu premiery nie był bez przyczyny. Mama Roberta Glińskiego była harcerką Szarych Szeregów. Reżyser był zatem bardzo emocjonalnie związany z tym tematem i zależało mu na tym, aby premiera filmu była w bliskości rocznicy akcji pod Arsenałem" – przypomniał dr Mirowski.
Film wzbudził jednak wiele kontrowersji. "Z jednej strony Robertowi Glińskiemu zarzucano, że upraszcza historię oraz że pokazuje okupacyjną młodzież nie przez okulary rzeczywistości, ale te uwspółcześnione, w ten sposób nie pokazując prawdy. Zarzucano mu także, że próbuje przedstawić widzom coś w stylu +pop nacjonalizmu+, gdzie wojnę traktuję się jako fajną przygodę. Drugi nurt krytyki dotyczył natomiast tego, że reżyser szarga świętości i w krzywym zwierciadle pokazuje się legendarnych harcerzy, o których uczyliśmy się w szkole dzięki lekturze +Kamieni na szaniec+" – powiedział dr Mikołaj Mirowski.
W ocenie redaktora naczelnego "Pleografu", reżyser zdecydował się na pewne uproszczenia i uwspółcześnienie po to, aby jego przekaz był czytelny i atrakcyjny dla młodych ludzi. "Inny widz był w roku 1978, a innych w 2014. +Akcja pod Arsenałem+ Łomnickiego dla współczesnej młodzieży jest już filmem w dużej mierze niezrozumiałym i trudnym do interpretacji, mimo że występują w nim wspaniali aktorzy, którzy także świetnie grają, a film oddaje prawdę historyczną. Niestety już te relacje i te zachowania dla współczesnego, młodego widza są trudno przyswajalne" – wskazał Mirowski. "Nie mam natomiast wrażenia, że Robert Gliński dokonał szargania świętości czy do dekonstrukcji mitu" – dodał.
Pewnemu spłaszczeniu w filmie Glińskiego uległa sama akcja pod Arsenałem. "Co prawda idealnie została ona przedstawiona w filmie Łomnickiego, jednak w przypadku +Kamieni na szaniec+ nie ma mowy o żadnym zakłamaniu" – podkreślił historyk.
Oba filmy łączy jednak dramat budowany wokół postaci "Rudego", w którego w filmie Łomnickiego wcielił się Cezary Morawski, natomiast w filmie Glińskiego wtedy jeszcze nikomu nieznany – Tomasz Ziętek. "W obu filmach sceną o największym ładunku emocjonalnym jest ta, w której gestapowcy katują +Rudego+. W filmie Glińskiego jest ona chyba nawet jeszcze mocniejsza niż u Łomnickiego. Obie jednak zostały zbudowane na tym, że wcześniej widzowie poznali +prywatnego+ Bytnara jako normalnego, młodego chłopaka, który kocha się w dziewczynach oraz ma marzenia. Wszystkie jego oczekiwania są jednak brutalnie niszczone przez katujących go Niemców. W tej sytuacji jedynym jego losem może być tylko śmierć. Ta narracji wokół postaci +Rudego+ tak została w obu filmach zbudowana, aby wywołać w widzu litość, smutek i duży ładunek emocjonalny" – powiedział Mirowski.
W rozmowie z PAP historyk zwrócił także uwagę na postać Tadeusza Zawadzkiego "Zośki", którego u Jana Łomnickiego zagrał Mirosław Konarowski. "W tamtym czasie Konarowski był nieformalnym idolem młodzieży, emblematyczną postacią dla młodych ludzi nastawionych patriotycznie oraz mających romantyczno-rozedrgane ciągoty. +Akcja pod Arsenałem go tylko w tym wizerunku unieśmiertelniła" – powiedział Mirowski. W filmie Łomnickiego zagrali również m.in. Jan Englert, Zbigniew Zapasiewicz, Tadeusz Łomnicki jak również wtedy bardzo młodzi – Adam Ferency, Bożena Dykiel, Paweł Wawrzecki oraz Emilian Kamiński.
W obsadzie filmu "Kamienie na szaniec" znaleźli się z kolei m.in. początkujący wtedy aktorzy: Tomasz Ziętek, Marcel Sabat, Eryk Kulm, Magdalena Koleśnik i Krzysztof Szczepaniak oraz – jak to wskazał dr Mirowski – "starzy wyjadacze": Olgierd Łukaszewicz, Andrzej Chyra, Artur Żmijewski i Krzysztof Globisz. "Jednemu i drugiemu reżyserowi – choć dzieliło ich bardzo dużo – udało się zatem wybrać takich aktorów, którzy byli i są niezwykle ważni dla polskiej kultury" – powiedział historyk. (PAP)
Autorka: Anna Kruszyńska
kgr/