![Minister spraw zagranicznych Zbigniew Rau Fot. PAP/Marian Zubrzycki](/sites/default/files/styles/main_image/public/202304/pap_20230331_1EV.jpg?h=876d17ce&itok=9hQcEfRb)
"Istnieje zgoda co do tego, że trzeba stworzyć mechanizmy istotnie zbliżające Ukrainę do wspólnoty transatlantyckiej poprzez zakotwiczenie jej w architekturze bezpieczeństwa, którego NATO jest centrum. Zarówno w czasie wojny, jak i po wojnie. Nasza uwaga koncentrowała się na dwóch wymiarach tego przedsięwzięcia. Jeden ma charakter polityczny. Tu zgodzili się praktycznie wszyscy (ministrowie), że na szczycie NATO w Wilnie (11-12 lipca br.) należy powołać Radę NATO-Ukraina, (...) żeby w kwestiach bezpieczeństwa wspólnie podejmowano stanowiska polityczne" - powiedział Rau.
"Natomiast co jeszcze się dołoży do tego wymiaru politycznego, to rzecz jest otwarta. Na stole jest dużo rzeczy. Które zostaną z tego stołu zabrane na szczyt w Wilnie - za wcześnie, żeby o tym mówić" - dodał.
"W wymiarze natury praktycznej chodzi o rozwiązania, które w funkcjonowaniu wzajemnych relacji między Ukrainą i NATO będą pomocne. Wiele osób wskazywało na schemat wsparcia dla Ukrainy jeśli chodzi o tzw. środki nieśmiercionośne. Padły sugestie dotyczące sumy, które członkowie NATO powinni przeznaczyć. (...) To rzeczywiście dobrze rokuje" - ocenił szef polskiego MSZ.
Pytany przez dziennikarzy, co należy sądzić o rosyjskich zapowiedziach przesunięcia broni atomowej na Białoruś, odparł: "Trudno powiedzieć, czy jest to agresywna retoryka czy realna groźna. Jesteśmy poważnymi politykami, myślącymi poważnie o bezpieczeństwie w Europie, więc musimy to wziąć w naszych kalkulacjach, jako groźbę realną".
Z Brukseli Artur Ciechanowicz (PAP)
mar/