Mimo początkowych prób bagatelizacji, wyciek zdjęć ponad 100 tajnych dokumentów amerykańskiego wywiadu opublikowanych w głębokich odmętach sieci społecznościowych wstrząsnął Waszyngtonem. Jak powiedział portalowi "Politico" jeden amerykański oficjel, widząc w sieci dokumenty zawierające wrażliwe informacje m.in. na temat wojny na Ukrainie, "zrobiło mu się niedobrze".
Zdaniem Larry'ego Pfeiffera, wykładowcy na Uniwersytecie George'a Masona w Wirginii, który spędził wieloletnią karierę na wysokich stanowiskach w CIA, Agencji Bezpieczeństwa Narodowego (NSA) i Biura Dyrektora Wywiadu Narodowego (ODNI), takie oceny nie są zaskakujące.
"Nie ma co ukrywać: to wygląda źle i jest to szkodliwy przeciek na wielu poziomach" - mówi PAP ekspert. Jak tłumaczy, ponieważ w dokumentach są szczegóły sposobów pozyskania informacji, może doprowadzić to do odkrycia i spalenia źrodeł wywiadowczych. A ponieważ część z informacji zawartych pochodziła od sojuszników Ameryki, podkopuje to też zaufanie do amerykańskich służb ze strony sprzymierzonych państw. Jak zaznacza Pfeiffer, sprawa jest też dyplomatycznym bólem głowy, m.in. ze względu na informacje pochodzące z inwigilacji przywódców i władz sojuszników, w tym np. Korei Południowej i Izraela.
"W naszym światku często mówimy, że szpiegowanie jest drugim najstarszym zawodem świata. I wszyscy wiedzą, że szpieguje się nie tylko przeciwników, ale i przyjaciół. Ale oczywiście to nie oznacza, że nie kreuje to napięć wśród sojuszników" - mówi były oficjel.
Jak ocenił, najbardziej bezpośredni i odczuwalny mogą mieć materiały dotyczące Ukrainy, a zwłaszcza dotyczące wyczerpujących się zapasów amunicji do systemów obrony powietrznej.
"Dotychczasowy sukces Ukrainy w dużej mierze zależał od odebrania Rosjanom możliwości swobodnego użycia lotnictwa i dominacji w powietrzu. Teraz, kiedy Moskwa wie o trudnościach z zapasami amunicji, może to wykorzystać i pewniej penetrować przestrzeń powietrzną nad Ukrainą" - mówi Pfeiffer. Jak jednak dodaje, paradoksalnie wyjście na jaw tych informacji może zmotywować USA i sojuszników do zwiększenia pomocy. Zaznacza też, że choć dokumenty mówią o trudnościach Ukraińców, to wyłaniający się z nich obraz rosyjskiego wojska, w tym ogromu poniesionych strat i problemów wewnętrznych, pokazują też słabość rosyjskich zabezpieczeń i to, jak głęboki wgląd amerykański wywiad miał w rosyjskim wojsku.
Pytany o to, jak obecny wyciek tajnych informacji z amerykańskich różni się od poprzednich afer - jak m.in. tych dotyczących narzędzi inwigilacyjnych ujawnionych przez Edwarda Snowdena i publikacji dyplomatycznych depesz przez Wikileaks - Pfeiffer ocenia, że obecny incydent jest bardzo nietypowy.
"Mamy tu do czynienia z wyciekiem gotowych produktów wywiadowczych, ale nie plików cyfrowych, tylko wydruków. Ktoś wydrukował te dokumenty, zgiął, schował do kieszeni i wrzucił zdjęcia do sieci" - podkreśla Pfeiffer. Jak dodaje, choć informacje ujawnione przez Snowdena miały dalekosiężne efekty, odczuwalne do dzisiaj, a liczba dokumentów była nieporównanie większa, obecny skandal może mieć bardziej bezpośrednie skutki dla spraw związanych z bezpieczeństwem USA.
Jak dodaje, kuriozalny w całej sprawie jest też miejsce ujawnienia dokumentów - pierwotnie pojawiły się one bowiem na niszowym, pełnym rasistowskich i antysemickich treści kanale dyskusyjnym na portalu Discord. Później pojawiły się one także na kanale poświęconym grze Minecraft.
"Trudno w tej chwili dojść do motywacji, jaka za tym wszystkim stała, bo sprawa wygląda dziwacznie: ktoś zamieszcza te setki zdjęć na bardzo niszowym serwerze, po czym leżą tam sobie niezauważone przez miesiąc. Słyszałem teorię, że być może zrobiło to jakieś dziecko pracownika rządowego" - mówi Pfeiffer.
Jak dodaje, choć dostęp do dokumentów mogło mieć tysiące osób, to znalezienie źródła przecieku nie powinno być trudne, m.in. z uwagi na to, że dokumenty zostały wydrukowane. Pfeiffer przypomina, właśnie w ten sposób "wpadła" była pracowniczka NSA Reality Winner, która w 2018 r. została skazana na 5 lat więzienia za ujawnienie mediom dokumentu dotyczącego rosyjskich prób ingerencji w wybory prezydenckie 2016 r.
"Każdy wydruk tych dokumentów jest logowany w systemie, więc spodziewam się, że już wkrótce sprawca zostanie złapany" - mówi ekspert.
Z Waszyngtonu Oskar Górzyński (PAP)
dsk/