![Prezydent USA Joe Biden Fot. Yuri Gripas/ABACA/POOL/PAP/EPA](/sites/default/files/styles/main_image/public/202304/pap_20230404_1NR.jpg?h=91e70a1f&itok=U3ANQyQa)
"Jak wiecie, w sprawie trwa pełnowymiarowe śledztwo społeczności wywiadowczej i Departamentu Sprawiedliwości i oni są już blisko" - powiedział Biden, pytany o sprawę przez dziennikarzy po spotkaniu z prezydentem Irlandii Michaelem Higginsem w Dublinie.
Prezydent bagatelizował też znaczenie przecieku, twierdząc, że głównym problemem było samo wydostanie się tajnych informacji na zewnątrz, a nie waga dokumentów.
"Nie jestem zaniepokojony przeciekiem. To znaczy, niepokoi mnie, że do niego doszło, ale z tego, co wiem, nie ma w nim nic aktualnego, co ma wielkie znaczenie" - dodał.
W środę "Washington Post" podał, że za przeciekiem stoi dwudziestokilkuletni mężczyzna, który pracował w bazie wojskowej. Miał on dzielić się dokumentami pierwotnie z wąskim gronem osób - w tym nastolatków, a także cudzoziemców z Ukrainy i Rosji - w zamkniętym kanale dyskusyjnym na portalu Discord. Chciał zaimponować i pokazać im, jak "naprawdę działa świat". Grupę miało łączyć entuzjastyczne podejście do "sprzętu wojskowego, broni i Boga", a dyskusje były pełne rasistowskich i antysemickich treści. Według dziennika mężczyzna ujawnił grupie ponad 300 tajnych dokumentów.
Oskar Górzyński (PAP)
mar/