"Dziś mam rozmowę z ministrem rolnictwa Ukrainy w sprawie zboża. Mam nadzieję, że dojdzie w poniedziałek do spotkania i podpisania pewnego porozumienia" - powiedział w piątek w Studiu PAP szef resortu rolnictwa Robert Telus, odnosząc się do zawarcia polsko-ukraińskiego porozumienia w sprawie eksportu zboża.
Jak mówił, "bardzo mi zależy na tym, żeby zatrzymać zboże, które wpływa do Polski". Zaznaczył, że "mówimy o zbożu, które jest rozładowywane w Polsce".
Wcześniej Telus podkreślał, że najważniejszą obecnie sprawą jest zatrzymanie napływu zboża z Ukrainy i upłynnienie nadwyżek ziarna, które zalega w magazynach rolników. Konieczne jest opróżnienie magazynów zbożowych przed żniwami; z rynku trzeba zdjąć ok. 4 mln ton ziarna.
"Mam pewne porozumienie słowne z Ukrainą. Chciałbym, żeby doszło już do popisania tego słownego naszego porozumienia. Jeżeli by to się nam udało - jeżeli byśmy zatrzymali to zboże, które jest rozładowywane w Polsce, (....) to byśmy sobie bardzo pomogli. Wtedy nie byłoby już napływu, tylko byłby wypływ z Polski" - stwierdził.
Szef resortu rolnictwa wskazał, że potrzebne są nam firmy, które zboże od polskiego rolnika kupią i przewiozą dalej - np. do krajów Afryki.
Zapowiedział, że w piątek o godzinie 13 ma spotkanie z firmami, które handlują zbożem nie tylko w Polsce, ale i na świecie. "To są firmy duże. (...) Rozmawiam m.in. z Elewarrem. Rządowa Agencja Rezerw Strategicznych ogłosiła skupowanie zboża. Ta machina rusza" - wskazał. Minister dodał, że na to spotkanie zgłosiło się dwadzieścia parę dużych firm. "Chcemy im pomóc, żeby one się w to mocno zaangażowały, żebyśmy wspólnie tę sprawę (zlegającego w Polsce zboża - PAP) rozwiązali" - powiedział minister rolnictwa.
Telus zwrócił uwagę, że działania są potrzebne nie tylko w Polsce. "Musimy działać wspólnie z krajami przygranicznymi, frontowymi" - zaznaczył. "Dzisiaj, na moją prośbę, po raz pierwszy, będę rozmawiał z pięcioma ministrami z krajów frontowych (Czech, Rumunii, Bułgarii, Słowacji i Węgier), by zastanowić się, co zrobić dalej" - mówił. Jak dodał, zaproponuje ministrom, żebyśmy wspólnie wystąpili do KE, do Brukseli, żeby uświadomić UE, że to jest nie tylko problem Polski czy Czech, Rumunii, Bułgarii, Słowacji i Węgier tzw. krajów frontowych, ale problem całej Europy.
Zaznaczył, że problem nie dotyczy tylko zboża, "są kolejne problemy (...): kurczaki, jajka, cukier, mąka". "Musimy wprowadzić takie narzędzia, żeby te produkty nie zostawały w tych pięciu krajach, ale żeby się 'rozlały' na całą Europę" - wskazał.
Pytany, jakie to są narzędzia, wskazał: "Możemy to nazwać opłatą solidarnościową". Jego zdaniem "Unia musi takie narzędzie wprowadzić". Jak tłumaczył, Polska nie ma możliwości wprowadzenia sama takich narzędzi. "Chyba, że będziemy chcieli złamać prawo UE. Pewne takie pomysły też mam - musimy dbać o nasz rynek i przeciwstawiać się UE" - powiedział.
Jak podkreślił, jeżeli UE nie zrozumie Polski i tych "pięciu krajów, które mają w tej chwili największy problem, to będziemy sięgać po takie rozwiązania". (PAP)
Autorki: Magdalena Jarco, Anna Nartowska
mmi/