Negocjacje z Hutą Stalowa Wola, przewodzącą konsorcjum, które skonstruowało pojazd, rozpoczęły się pod koniec marca. Według rzecznika Agencji Uzbrojenia ppłk. Krzysztofa Płatka zakończenia rozmów można oczekiwać w ciągu niespełna trzech miesięcy.
"Pojazd Minowania Narzutowego Baobab-K to jeden z projektów B+R, z których Grupa PGZ jest z kilku powodów szczególnie dumna" - powiedział PAP dyrektor departamentu rozwoju PGZ Mateusz Roszkiewicz. Zwrócił uwagę, że prace zakończono w kilka lat przy umiarkowanym budżecie, a system odpowiada wymaganiom prawa konfliktów zbrojnych i może konkurować na światowych rynkach.
Szanse eksportowe przed Baobabem-K dostrzega też redaktor naczelny "Nowej Techniki Wojskowej" Mariusz Cielma.
"Od decyzji podjętej pod koniec 2018 roku do momentu, gdy powstał gotowy produkt, minęły cztery lata. To projekt realizowany w dużej mierze z wykorzystaniem kompetencji, produktów i systemów spółek PGZ" - powiedział Roszkiewicz. Dodał, że Baobab-K to solidna polska konstrukcja opracowana pod przewodnictwem HSW – znakomitej spółki z naszej Grupy, która już niejednokrotnie udowodniła, że jest w stanie wyposażać armię w sprzęt, który wykorzystuje nowe technologie i spełnia wszystkie wymogi współczesnego pola walki. Dyrektor podkreślił, że system "otrzymał bardzo pozytywne recenzje z badań kwalifikacyjnych" i "jest to produkt absolutnie konkurencyjny w skali europejskiej i światowej".
W projekcie uczestniczy też bydgoska Belma, która dostarcza miny. Podstawą jest konstrukcja Jelcza – spółki, która od 70 lat dostarcza swoje produkty, "a dziś - zauważył Roszkiewicz - jest partnerem praktycznie wszystkich kluczowych programów modernizacji sił zbrojnych, takich jak Wisła, Narew, Pilica czy wieloprowadnicowa wyrzutnia rakietowa".
Według szefa departamentu rozwoju "trzeba wziąć pod uwagę, jak efektywny kosztowo okazał się ten projekt – za niespełna 20 mln zł w ciągu czterech lat doszliśmy do rozwiązania, które jesteśmy w stanie wprowadzić do wojska".
Baobab-K nie jest pierwszym pojazdem minowania, nad którym pracował polski przemysł. Wojska inżynieryjne dysponują niewielka liczbą pojazdu Kroton-T na podwoziu gąsienicowego transportera opancerzonego wywodzącego się z konstrukcji radzieckiej.
"Baobab-K to produkt, który jest swego rodzaju następcą Krotona. Czas, który upłynął od wejścia Krotona do sił zbrojnych, w pełni wykorzystaliśmy" - zapewnił Roszkiewiz. "Kroton był zbudowany na platformie gąsienicowej, Baobab-K wykorzystuje czteroosiową platformę kołową. Zdecydowaliśmy się na takie rozwiązanie, ponieważ ta platforma pozwala na bardziej wszechstronne jej wykorzystanie" - stwierdził.
Dodał, że Baobab-K może się sprawnie poruszać w trudnym terenie, "istotne jest także to, że kiedy nie musimy wykorzystywać wyrzutni, możemy zamontować 20-stopowy kontener i wykorzystać ten pojazd do innych celów". Szef rozwoju w PGZ podkreślił, że dzięki komputerowi pokładowemu pojazdu przy stawianiu zapory minowej dokładnie wiadomo, w jaki sposób teren został zaminowany, bo system tworzy cyfrową mapę pola minowego.
"Miny wyposażone są w zapalnik elektromagnetyczny i samolikwidator, mają też cechy nieusuwalności. Zawierają dwustronną głowicę z penetratorem formowanym wybuchowo, przebijają pancerz denny o grubości 60 mm. Po dezaktywacji miny można zebrać" - wyliczył Roszkiewicz.
Przypomniał, że przepisy ratyfikowane przez Polskę konwencji ottawskiej zabraniają stosowania min przeciwpiechotnych, a jej sygnatariuszami są m.in. wszystkie europejskie kraje NATO, a także Ukraina.
"Miny przeciwpancerne są stosowane w znacznie szerszym zakresie. Trudno byłoby we współczesnych siłach zbrojnych znaleźć łatwiejszy do pozyskania oraz bardziej efektywny operacyjnie, ale także kosztowo system przeciwdziałania silnym ugrupowaniom pancernym niż minowanie" - przekonywał Roszkiewicz.
Podkreślił że "Baobab-K to broń defensywna, ustawienie zapory minowej służy zaskoczeniu".
"Kiedy dojdzie do pierwszej eksplozji, nacierający przeciwnik zmuszony jest się zatrzymać, zastanowić się, czy odstąpić od pogoni czy zmienić trasę. W razie zmiany trasy musi wziąć pod uwagę, że to pułapka lub gra na czas służąca temu, by ścigany lepiej przygotował się do odparcia ataku" - powiedział.
Według Roszkiewicza "to jeden z najszczęśliwszych finałów prac badawczo-rozwojowych", ponieważ "rozwiązanie, które nie jest wdrażane, szybko się starzeje".
"Zostaliśmy zaproszeni do negocjacji na 20 kompletów. Mam nadzieję, że wkrótce będziemy mogli podpisać umowę i je dostarczyć do Sił Zbrojnych RP, a przy okazji doskonalić ten produkt" - dodał.
Na przydatność Baobaba-K we współczesnej wojnie zwrócił też uwagę Cielma.
"Miny pozostają istotnym narzędziem wykorzystywanym na polu walki, pokazuje to konflikt w Ukrainie. Jest to także środek bojowy stosowany przez armie NATO" - powiedział naczelny "NTW".
"Wojska zachodnie wolą przy tym prowadzić wojnę bardziej dynamiczną, manewrową, krótkotrwałą. Baobab-K wpisuje się w tę koncepcję. Przy użyciu tego wozu miny się rozrzuca, a nie zakopuje, jak w klasycznej walce minowej. To ma sens, bo na dynamicznym polu walki sytuacja często się zmienia" - dodał.
Zaznaczył, że fakt, iż mina leży na powierzchni nie zmniejsza skuteczności systemu.
"Z czołgu czy innego pojazdu opancerzonego widoczność nie jest tak dobra, a sama świadomość, że teren jest zaminowany, spowalnia natarcie, każe przeciwnikowi szukać innej drogi lub liczyć się ze stratami, gdyby zdecydował się na ryzyko przejazdu przez zaminowany teren" - zauważył.
"Mając taki pojazd dowódca może blokować przeciwnika, zmykać mu drogi; część dróg może pozostawić niezaminowaną, by tam w inny sposób go nękać" - wyjaśnia.
Cielma podkreślił, że Baobab-K może się przemieszczać i rozrzucać miny w czasie liczonym w minutach. "Oczywiście robi to w sposób dający się zaprogramować. Wykorzystuje miny nowej generacji, które nie tylko mają większe możliwości zwalczania przeciwnika, ale i odpowiadają międzynarodowym porozumieniom dotyczącym dezaktywacji" - powiedział.
"Mamy do czynienia z polskim produktem. Nie ma wielu takich na świecie i może się okazać, że to dobry produkt eksportowy, kolejna nisza, którą zajmą polskie wyroby, podobnie jak zestaw przeciwlotniczy Piorun" - ocenił. "Piorun odnosi sukcesy nie tylko dzięki zastosowanym w nim technologiom, ale i dlatego, że Zachód w dużej mierze zaprzestał rozwijania tego typu środków, na rynku nie ma wielu rozwiązań tej kategorii, z Baobabem może być podobnie" - dodał.
Baobab-K może zabrać do 600 min. Przy stawianiu zapór minowych pojazd porusza się z prędkością 5-25 km/h, wyrzucając 600 min na obszarze o długości 1800 i szerokości 180 metrów. Z kontenerem pojazd ma zasięg ok. 500 km, po drogach utwardzonych - trzykrotnie więcej. Czas przeładowania jest krótszy niż pół godziny, załoga składa się z dwóch osób.
Baobab-K powstał jako praca badawczo-rozwojowa realizowana przez konsorcjum z HSW (jako liderem) spółkami Jelcz i Belma oraz Wojskowym Instytutem Techniki Inżynieryjnej. Pierwszą prototypową wersję - przed podpisaniem umowy na prace rozwojową - zaprezentowano w 2012 na targach zbrojeniowych w Kielcach. W ubiegłym roku prototyp obecnej wersji budowanej na podstawie umowy z 2018 r. przeszedł badania kwalifikacyjne.(PAP)
autor: Jakub Borowski
kw/