Jak dodał, śledczy przeprowadzili oględziny miejsca zdarzenia z udziałem specjalistów i biegłych. "Postępowanie prowadzone jest w kierunku podejrzenia popełnienia przestępstwa zabójstwa. W najbliższym czasie zostanie przeprowadzona sekcja zwłok" – przekazał prokurator.
Do tragicznego zdarzenia doszło w czwartek w domu jednorodzinnym w Kobylej Górze. W południe pod numer alarmowy zadzwonił mężczyzna. Z jego zgłoszenia wynikało, że po powrocie do domu znalazł ciało jednej z córek i żony.
Przybyłe na miejsce służby ratownicze znalazły ciało drugiej z córek. Po zakończeniu akcji ratowniczej zgon stwierdzono u dwóch dziewczynek w wieku 7 i 13 lat. Ich 47-letniej matce udało się przywrócić czynności życiowe. Kobieta w stanie ciężkim przebywa na oddziale intensywnej opieki medycznej w kaliskim szpitalu.
"Jej stan jest ciężki" - powiedział PAP rzecznik prasowy placówki Paweł Gawroński. Ze wstępnych ustaleń wynika, że najmłodsza dziewczynka została uduszona, starsza i jej matka miały rany cięte.
Pomoc psychologiczna
"Sześciu psychologów objęło opieką uczniów i pracowników szkoły podstawowej, w której uczyły się zamordowane dziewczynki" – przekazała w piątek PAP dyrektor placówki oświatowej w Kobylej Górze Joanna Ciachera-Raduła.
Jak dodała, w czwartek, w dniu śmierci uczennic, w szkole, do której uczęszcza 288 uczniów, zwołano nadzwyczajne posiedzenie rady pedagogicznej, na którym opracowano plan działania w związku z sytuacją kryzysową.
Pomoc zaoferowały okoliczne szkoły i poradnia psychologiczno-pedagogiczna w Ostrzeszowie.
"Placówki udostępniły nam do pomocy swoich psychologów, więc równocześnie możemy udzielać pomocy kilku osobom. Pomocą psychologiczną objęto wszystkich potrzebujących członków rodziny zmarłych dziewczynek, a także uczniów i nauczycieli" – powiedziała dyrektorka. "Wszyscy jesteśmy w wielkim szoku, dla naszej społeczności to dramat i ogromne zaskoczenie" – dodała.
Poinformowała, że specjalne zebranie zorganizowano także dla uczniów starszych klas.
"Poprosiliśmy ich, żeby do sprawy podeszli z rozwagą, żeby nie wydawali osądów i nie zamieszczali krzywdzących komentarzy na stronach społecznościowych" – powiedziała. Poinformowała, że szkoła nie miała sygnałów, z których można byłoby wywnioskować, że w rodzinie dzieje się coś niedobrego.
"Dziewczynki były spokojne, miłe, grzeczne, bardzo dobrze wychowane. Ich opieką zajmowała się mama, która codziennie przychodziła po młodszą córkę do szkoły i uczestniczyła w wywiadówkach. Ojciec zajmował się utrzymaniem rodziny, bardzo ciężko pracował" – oświadczyła.
W domu pozostali ojciec i niepełnosprawna 19-letnia córka, która jest wychowanką placówki w Miliczu.(PAP)
Autorka: Ewa Bąkowska
mj/