Szef PO Donald Tusk niedawno wezwał "wszystkich na marsz w samo południe 4 czerwca w Warszawie". We wpisie na Twitterze Tusk poinformował, że marsz ma sie odbyć "przeciw drożyźnie, złodziejstwu i kłamstwu, za wolnymi wyborami i demokratyczną, europejską Polską".
Lichocka w poniedziałek w Studiu PAP pytana była m.in. o zapowiedź Tuska i słowa wicemarszałek Sejmu, posłanki KO Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, która powiedziała, że chciałaby, aby na marszu pojawiło się milion osób. "To jest takie moje marzenie" - dodała Kidawa-Błońska.
"Nie wiem, czy oni mają taki aktyw partyjny, żeby zwieźć autobusami aż milion osób. Nie sądzę. Myślę, że zwiozą kilkanaście tysięcy osób, że do tego są zdolni partyjnie, ponieważ w tej chwili Platforma Obywatelska straciła już, zresztą dawno, tę moc przyciągania ludzi na swoje spędy" - oceniła posłanka PiS.
Dopytana, czy w jej ocenie kilkanaście tysięcy osób obecnych na marszu to wszystko, na co można liczyć, odpowiedziała: "do tej pory tak było".
"To widać wyraźnie, że tylko wielka mobilizacja samego aktywu partyjnego powoduje, że na tych spotkaniach z Tuskiem są jacyś ludzie. O spontaniczności protestu 4 czerwca przeciwko rządowi Prawa i Sprawiedliwości Platforma może tylko marzyć" - powiedziała.
Lichocka: w walce z inflacją wybraliśmy drogę, która nie powoduje kryzysu społecznego
Joanna Lichocka w Studiu PAP powiedziała, że inflacja jest problemem wywołanym przez wojnę, a w krajach sąsiadujących z zaatakowaną przez Rosję Ukrainą jest ona znacznie wyższa niż w tych położonych dalej na zachodzie Europy.
W ocenie posłanki wydaje się, że jesteśmy już za szczytem inflacyjnym. Jeśli nie wydarzy się coś nieprzewidzianego - jak dodała - to inflacja zacznie stopniowo spadać i odzyskamy względną równowagę na rynku.
"Myśmy wybrali drogę walki z inflacją, która nie będzie powodowała kryzysu - kryzysu społecznego przede wszystkim. Tak jak mówił Jarosław Kaczyński, można było inflację zdusić szybko, ale to byłaby metoda taka balcerowiczowska" - powiedziała Lichocka.
Dodała, że zduszenie inflacji metodą Leszka Balcerowicza wiązało się z wypchnięciem milionów Polaków na bezrobocie i emigrację oraz właśnie z kryzysem społecznym. "To są koszty z punktu widzenia 'warszawki' nieistotne, bo oni są bogaci, a nie chcą żeby była inflacja" - oceniła.
Jej zdaniem dlatego "różni propagandziści Platformy Obywatelskiej atakują rząd, że nie zadziałał w ten sposób, jak oni zazwyczaj by działali - z pogardą wobec większości społeczeństwa".
Zapytana o słowa polityków PO, którzy winą za inflację obarczają prezesa Narodowego Banku Polskiego i zapowiadają "wyprowadzenie" Adama Glapińskiego z NBP po wyborach, Lichocka uznała, że nie należy poważnie traktować wypowiedzi przedstawicieli tej partii. "Oni głoszą program nienawiści, program jakichś działań niedemokratycznych. To są dziedzice myśli totalitarnej" - powiedziała. (PAP)
Autorzy: Agnieszka Ziemska, Adrian Kowarzyk
mj/