Przydacz: słowa Andriejewa pokazują, że Rosja odbiega od standardów cywilizacyjnych

2023-05-02 09:18 aktualizacja: 2023-05-02, 12:17
Marcin Przydacz. Fot. PAP/Marcin Obara
Marcin Przydacz. Fot. PAP/Marcin Obara
Dzięki temu, że dyplomaci państw Unii Europejskiej znajdują się w Moskwie, wszyscy lepiej rozumiemy, co się tam dziś dzieje - mówił w TVP1 szef prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej Marcin Przydacz, pytany, czy Polska nie powinna wycofać ambasadora z Rosji.

Szef Biura Polityki Międzynarodowej Marcin Przydacz był pytany w "Kwadransie politycznym Jedynki" w TVP o komentarz do słów byłego rosyjskiego rzecznika praw dziecka Pawła Astachowa m.in. w kontekście przejęcia przez stronę polską byłej rosyjskiej szkoły w Warszawie, że od kiedy ambasadora Rosji w Warszawie Siergieja Andriejewa oblano w Warszawie czerwoną farbą czekał, czy ambasadora Polski znajdą pływającego w rzece Moskwie.

"To są skandaliczne, niedopuszczalne słowa, zwłaszcza z ust byłego urzędnika, pokazuje jak daleko od standardów cywilizacyjnych Rosja dziś odeszła" - powiedział Przydacz.

Zwrócił uwagę, że od lat przedstawiciele dyplomatyczni byli objęci immunitetem, aby móc wykonywać swoją misję.

Wyrok odnośnie placówki na Mokotowie był niezawisły

"W sprawie ambasadora rosyjskiego to nie przedstawiciele rządu czy administracji dopuścili się takiego czynu, tylko zwykli ludzie, postępowanie w tej sprawie trwa" - zaznaczył Przydacz. "Mimo wszystko nie można takich rzeczy robić, nie można też straszyć polskich ambasadorów, MSZ wydało w tej sprawie komunikat, że oczekuje iż strona rosyjska będzie wypełniać obowiązki wynikające z konwencji wiedeńskiej" - dodał.

Wypowiedział się też w sprawie szkoły rosyjskiej na warszawskim Mokotowie, która została w sobotę definitywnie przejęta przez stronę polską. Przydacz zapewnił, że "wszystko odbyło się lege artis".

"Wyrok niezawisłego sądu sprzed wielu lat nakazywał zwrot tych nieruchomości, bezprawnie dziś użytkowanych przez Federację Rosyjską, strona rosyjska była świadoma, że powinna zwrócić tę nieruchomość, nie zrobiła tego, więc należało przystąpić do egzekucji" - powiedział.

Został też zapytany, czy w takim razie Polska nie powinna wycofać ambasadora z Rosji, tym bardziej że np. były prezydent Dmitrij Miedwiediew nie widzi sensu utrzymywania stosunków dyplomatycznych z Polską.

"Jeśli chodzi o nasze przedstawicielstwo w Moskwie, jesteśmy w koordynacji z państwami europejskimi i naszej wspólnoty auroatlantyckiej, jeśli wspólnie uznamy, że należy wycofywać dyplomatów pewnie tak zrobimy, na ten moment takiej decyzji nie ma" - odpowiedział Przydacz.

"To też jest pewien zasób informacyjny dla świata, to że tam dyplomaci państw UE ta się znajdują, dzięki temu wszyscy lepiej rozumiemy co się dzieje w samej Moskwie" - dodał.

W niedzielę Paweł Astachow w codziennym programie propagandysty Władimira Sołowiowa zarzucił polskim władzom złamanie konwencji wiedeńskiej. "Muszę odnieść się do sytuacji w Polsce. To co się dzieje to poważne naruszenie Konwencji Genewskiej o stosunkach konsularnych, do przestrzegania której od 1961 r. zobowiązały się wszystkie państwa świata, które utrzymują relacje dyplomatyczne. I spójrzcie tylko, co oni robią. Wyrzucili ich z mieszkań, wyrzucili ich z ośrodka wypoczynkowego, zamrozili im konta i zabrali wszystkie pieniądze naszej misji dyplomatycznej, teraz szkołę odebrali. Jak my odpowiadamy? Nota, oburzenie, wezwanie ambasadora" – mówił Astachow, adwokat, który w przeszłości pełnił funkcję rzecznika praw dziecka.

Incydent z aktywistką

Oświadczył również, że po tym, jak w ubiegłym roku ambasador Rosji został w Warszawie oblany farbą (przez aktywistkę), "czekał, czy ambasadora Polski znajdą pływającego w rzece Moskwie, czy nie”.

Do tych wypowiedzi odniósł się w poniedziałek resort polskiej dyplomacji, podkreślając, że Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP potępia wypowiedź Astachowa dowodzącą, że dopuszczalne jest zabójstwo Ambasadora RP. "Wzywamy Rosję do zapewnienia bezpieczeństwa wszystkim dyplomatom zgodnie z Konwencją Wiedeńską" - napisał rzecznik MSZ w komunikacie.

W sobotę miasto Warszawa, w porozumieniu z Ministerstwem Spraw Zagranicznych, przejęło budynek przy ulicy Kieleckiej 45, gdzie mieściła się prowadzona przez Ambasadę Rosji szkoła średnia.

Przejęliśmy kolejny budynek bezprawnie zajmowany dotychczas przez Federację Rosyjską na podstawie wyroku sądu, który dodatkowo zobowiązuje FR do zapłaty ponad 31 mln zł wraz z odsetkami za bezprawne zajmowanie Kieleckiej 45 - napisał w sobotę w mediach społecznościowych prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski.

9 maja 2022 roku ambasador Rosji w Polsce Siergiej Andriejew chciał złożyć kwiaty przed Mauzoleum Żołnierzy Radzieckich w Warszawie, ponieważ tego dnia Rosja obchodziła dzień zwycięstwa nad hitlerowskimi Niemcami. Demonstranci z ukraińskimi i polskimi flagami uniemożliwili mu przejście przed miejsce upamiętnienia radzieckich żołnierzy, wznosili antyrosyjskie hasła i oblali ambasadora czerwoną substancją.(PAP)

Autor: Piotr Śmiłowicz

kgr/