Zdaniem profesora nic tak nie boli i nie oburza przeciętnego człowieka, jak śmierć niewinnego dziecka, które dopiero zaczęło dojrzewać.
"Najgorsze jest też to, że do śmierci Kamilka doszło ohydnymi metodami. To jest niewyobrażalne, że człowiek może zdobyć się na tak brutalne metody traktowania dziecka" - powiedział prof. Hołyst.
Sprawa maltretowania 8-letniego chłopca z Częstochowy wyszła na jaw po zgłoszeniu złożonym przez biologicznego ojca dziecka 3 kwietnia br. Dziecko z ciężkimi obrażeniami przetransportowano do szpitala śmigłowcem. Lekarze poinformowali o rozległych oparzeniach: głowy, tułowia oraz kończyn i złamaniach kończyn.
Prokurator zarzucił ojczymowi dziecka, 27-letniemu Dawidowi B., że 29 marca br. usiłował pozbawić życia swojego pasierba, polewając go wrzątkiem i umieszczając na rozgrzanym piecu węglowym. W ten sposób spowodował ciężkie obrażenia ciała - oparzenia głowy, klatki piersiowej i kończyn. Podejrzanemu zarzucono też, że znęcał się nad ośmiolatkiem ze szczególnym okrucieństwem - poprzez bicie, kopanie po całym ciele oraz przypalanie papierosami i spowodowanie u niego licznych złamań kończyn oraz rany oparzeniowe.
Matka chłopca Magdalena B. jest podejrzana o narażanie dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i zdrowia, a także udzielenia pomocnictwa mężowi w znęcaniu się nad chłopcem. Nie reagowała na zachowania męża i nie udzieliła dziecku pomocy.
Podejrzani przyznali się do popełnienia zarzucanych im przestępstw. Oboje zostali aresztowani na trzy miesiące. Maltretowany chłopiec zmarł w poniedziałek rano.
Dyrekcja więzień, gdzie trafili podejrzani musi – jak powiedział PAP profesor Hołyst - zapewnić im specjalną ochronę przed innymi osadzonymi, ponieważ będą mieli do czynienia z ostrą reakcją ze strony więźniów i więźniarek.
"Będą bici, odizolowani od innych, pozbawieni praw, czeka ich psychiczna separacja a nawet poniżenie w postaci wykorzystywania seksualnego" – powiedział profesor.
Dodał, że oboje są narażeni na wyjątkową wrogość i pogardę ze strony współwięźniów. „Nie będą mogli uczestniczyć we wspólnym życiu więziennym, czeka ich samotność. Nigdy nie będą traktowani jako współwięźniowie" – powiedział.
Jeszcze gorszy los - według profesora - może spotkać matkę Kamilka, która była niemym świadkiem działań ojczyma chłopca. "Więźniarki, tak jak polskie kobiety, są totalne. Jak kochają, to na całego, jak doznają poniżenia, to potrafią zabić" – powiedział kryminolog z 70-letnim doświadczeniem w pracy naukowej.
Rodzice chłopca nie będą traktowani przez innych skazanych nawet jak ludzie. Więźniowie nie będą wykazywać wobec nich solidarności.
Zdaniem profesora sytuacja jest bardzo poważna, ale "ten człowiek na to zasłużył, dopuścił się najgorszej zbrodni, bo zabił dziecko" - powiedział o ojczymie.
W ostatnim czasie na portalach społecznościowych coraz częściej pojawiają się wpisy, na których udostępniane twarze rodziców Kamilka opatrzone są opisem, zachęcającym więźniów do zabicia ich.
"Gniew ludu jest okrutny. Skumulowany powoduje wyjątkowo radykalne i negatywne emocje w stosunku do ojczyma" – powiedział ekspert.
Profesor zauważył, że to jest zdrowa reakcja obronna ludzi. "W takich sytuacjach u człowieka odżywają najniższe instynkty. Zrobili dziecku krzywdę, a nie ma kary śmierci, więc powinien ktoś ich zabić, bo nie zasługują na życie. Zdaniem ludzi powinni zginąć w więzieniu. Z punktu widzenia humanitarnego jest to niedopuszczalne, ale trzeba zrozumieć psychologię tłumu i ten skumulowany gniew ludzi" – oświadczył ekspert.
Autor: Ewa Bąkowska
mj/