Siemoniak w rozmowie z TVN24 odniósł się w czwartek do kwestii obiektu, który spadł w Zamościu pod Bydgoszczą i czwartkowego oświadczenia wicepremiera, szefa MON Mariusza Błaszczaka. Błaszczak powiedział w czwartek, że o incydencie, do którego doszło 16 grudnia ub.r., nie poinformował go Dowódca Operacyjny Rodzajów Sił Zbrojnych.
Dodał, że kontrola w DORSZ wykazała, że odpowiedzialne w tej materii Centrum Operacji Powietrznych zadziałało prawidłowo i poinformowało w meldunku przełożonego - dowódcę operacyjnego - "o niezidentyfikowanym obiekcie, który pojawił się w polskiej przestrzeni powietrznej".
"Zgodnie z ustaleniami kontroli Dowódca Operacyjny zaniechał swoich instrukcyjnych obowiązków nie informując mnie ani Rządowego Centrum Bezpieczeństwa i innych przewidzianych w procedurach służb o obiekcie" – mówił Błaszczak. Minister zaprzeczył, by odmówił zlecenia poszukiwań obiektu. Zaznaczył, że ewentualne decyzje personalne lub dyscyplinarne zostaną podjęte po konsultacji z prezydentem.
Siemoniak w czwartek wieczorem ocenił, że "wygląda to wszystko absurdalnie w tym kontekście, że Szef Sztabu Generalnego WP, pierwszy żołnierz, poinformował wczoraj w Brukseli, że swoich przełożonych poinformował +gdy to się działo+ - takiego użył sformułowania". "Nie mam żadnych wątpliwości, że prawdę mówi gen. (Rajmund - PAP) Andrzejczak. Nie mam też żadnych wątpliwości, że Dowódca Operacyjny, gen. Piotrowski, to porządny, rzetelny oficer (...) i w głowie mi się nie mieści, że mógłby tu czegokolwiek zaniedbać" - stwierdził poseł KO.
Jak zaznaczył, w sprawie odbędzie się zamknięte posiedzenie sejmowych komisji obrony narodowej i służb specjalnych. "Będziemy o wszystko pytać. Przecież w wojsku wszystko jest dokumentowane i rejestrowane, w urządzeniach elektronicznych, w meldunkach, nagrywane są rozmowy... Prześledzimy to od sekundy, kiedy ta rakieta wleciała na terytorium Polski po to dzisiejszego oświadczenie ministra Błaszczaka" - zadeklarował Siemoniak.
"Ta sprawa jest niesłychanie poważna; tu chodzi o bezpieczeństwo państwa. Z oświadczenia ministra Błaszczaka przebrzmiewa jedno: to nie ja, ja nic nie słyszałem, to gen. Piotrowski nie szukał tej rakiety" - powiedział. Jak ocenił, minister "tchórzy przed odpowiedzialnością i zwala na podwładnego". Pytany, czy w związku z tym Błaszczak powinien podać się do dymisji, Siemoniak stwierdził: "oczywiście, że tak".
27 kwietnia minister sprawiedliwości poinformował na Twitterze, że prokuratura wszczęła postępowanie w sprawie szczątków obiektu powietrznego znalezionego w lesie pod Bydgoszczą. MON przekazało, że w okolicach miejscowości Zamość, ok. 15 km od Bydgoszczy, znaleziono szczątki niezidentyfikowanego obiektu wojskowego. Resort zapewnił, że nie ma zagrożenia dla mieszkańców.
Dzień później gen. Piotrowski w oświadczeniu dla mediów powiedział, że "trwają intensywne dochodzenia, sprawdzenia, intensywny dialog między różnego rodzaju instytucjami" w celu ustalenia, w jaki sposób sprzęt mógł się tam znaleźć i jakie jest jego pochodzenie. Dowódca operacyjny nawiązał do wydarzeń z połowy grudnia ub.r., gdy Rosjanie przeprowadzili jeden ze zmasowanych ostrzałów rakietowych Ukrainy.
Premier Mateusz Morawiecki wyraził 28 kwietnia przekonanie, że są podstawy, by łączyć znalezione szczątki obiektu z incydentem z grudnia ub. r., gdy nad terytorium Polski przeleciała rakieta. Dodał, że polecił szefowi MON objęcie dochodzenia osobistym nadzorem. Premier pytany 10 maja, kiedy dowiedział się o zdarzeniu odparł, że pod koniec kwietnia. (PAP)
autor: Mikołaj Małecki
gn/