Przydacz był pytany, czy w związku ze sprawą rakiety, która spadła w grudniu pod Bydgoszczą, swoje stanowiska stracą dowódca operacyjny Rodzajów Sił Zbrojnych gen. Tomasz Piotrowski i szef Sztabu Generalnego WP Rajmund Andrzejczak.
"Do Pałacu Prezydenckiego nie trafiły żadne wnioski o dymisje, ani w wojsku, ani w rządzie" - odpowiedział Przydacz.
Przypomniał, że na biurko prezydenta Dudy trafił raport przygotowany przez ministra obrony narodowej. "Pan prezydent zapoznaje się z tym raportem, odbyła się także rozmowa zarówno z ministrem obrony narodowej, jak i z generałami. W oparciu o tę analizę będą w przyszłości podejmowane dalsze działania" - powiedział prezydencki minister.
Dopytywany był, czy prezydent Duda rzeczywiście dopiero pod koniec kwietnia dowiedział się o tym, że rakieta spadła w okolicach Bydgoszczy. "Prezydent dowiedział się o tym fakcie w kwietniu, tak jak wskazaliśmy w raporcie" - powiedział Przydacz.
Na uwagę, czy to oznacza, że generałowie WP nie mówią prawdy, prezydencki minister odparł: "to, gdzie leży prawda, będzie przedmiotem ustaleń w najbliższym czasie".
Następnie Przydacz był pytany, czy w sprawie rakiety będą podejmowane działania dyplomatyczne.
"Z całą pewnością będą podejmowane działania dyplomatyczne i na odcinku zachodnim - dzisiaj pan prezydent będzie rozmawiał z sekretarzem generalnym NATO, jesteśmy także w kontakcie z naszymi amerykańskimi sojusznikami, będziemy o tej sytuacji rozmawiać. Ale nie wyobrażam sobie sytuacji, w której - jeśli w sposób pewny zostanie stwierdzona, co się tak naprawdę wydarzyło, z jakiego kierunku i kiedy - żebyśmy nie zareagowali także i dyplomatycznie na odcinku wschodnim, jeśli chodzi oczywiście o to, skąd ta rakieta przyleciała i dlaczego znalazła się na terytorium państwa niezaangażowanego przecież w żadne działania wojenne" - powiedział Przydacz.
27 kwietnia MON poinformowało, że w okolicach miejscowości Zamość, ok. 15 km od Bydgoszczy, znaleziono szczątki niezidentyfikowanego obiektu wojskowego. Podkreślono, że sytuacja nie zagraża bezpieczeństwu mieszkańców. Prokuratura Okręgowa w Gdańsku wszczęła w tej sprawie śledztwo.
Dzień później Dowódca Operacyjny RSZ gen. broni Tomasz Piotrowski poinformował, że "trwają intensywne dochodzenia" w tej sprawie. Jak wskazał, chodzi o ustalenie, w jaki sposób sprzęt mógł się tam znaleźć i jakie jest jego pochodzenie. Gen. Piotrowski nawiązał też do wydarzeń z połowy grudnia ub.r., gdy Rosjanie przeprowadzili jeden ze zmasowanych ataków powietrznych na Ukrainę, wskazał też na próby działań psychologicznych podejmowanych przez Rosję.
11 maja wicepremier, szef MON Mariusz Błaszczak wygłosił oświadczenie, w którym odniósł się do kwestii obiektu, który spadł w Zamościu pod Bydgoszczą, oraz do kwestii kontroli w tej sprawie w DO RSZ. "Procedury i mechanizmy reagowania ws. obiektu znalezionego pod Bydgoszczą zadziałały prawidłowo do poziomu Dowódcy Operacyjnego; nie poinformował on mnie, ani odpowiednich służb o obiekcie, który pojawił się w polskiej przestrzeni powietrznej" – mówił Błaszczak. Szef MON ujawnił, że podległe dowódcy operacyjnemu Centrum Operacji Powietrznych-Dowództwo Komponentu Powietrznego otrzymało 16 grudnia ub.r. od strony ukraińskiej informację o zbliżającym się w stronę Polski "obiekcie, który może być rakietą".
12 maja gen. Piotrowski opublikował w mediach społecznościowych apel, w którym m.in. zwrócił się "o rozsądek, o to abyśmy w nadchodzących dniach bardzo ważyli emocje, abyśmy byli rozsądni w tym co robimy, abyśmy bardzo ambitnemu i agresywnemu przeciwnikowi nie dawali pożywki, nie dawali się dzielić na grupy".
Ministerstwo Obrony Narodowej 12 maja wieczorem poinformowało, że prezydent Duda i premier Morawiecki otrzymali raport z kontroli funkcjonowania Systemu Obrony Powietrznej RP. Wnioski – jak podano - wyraźnie wskazują na zaniedbania Dowódcy Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych. (PAP)
autor: Karol Kostrzewa
dsk/