We wcześniejszym finale kobiet VakifBank Stambuł pokonał lokalnego rywala ze stoli Turcji Eczacibasi 3:1 (27:25, 25:17, 23:25, 25:17).
Grupa Azoty Kędzierzyn-Koźle - Jastrzębski Węgiel 3:2 (26:28, 25:22, 25:14, 28:30, 15:12).
Jastrzębski Węgiel: Benjamin Toniutti, Stephen Boyer, Jurij Gladyr, Trevor Clevenot, Tomasz Fornal, Moustapha M’Baye – Jakub Popiwczak (libero) – Eemi Tervaportti, Jan Hadrava, Rafał Szymura
Grupa Azoty Kędzierzyn-Koźle: Marcin Janusz, Aleksander Śliwka, David Smith, Norbert Huber, Łukasz Kaczmarek, Bartosz Bednorz – Erik Shoji (libero) – Przemysław Stępień, Bartłomiej Kluth, Dmitrij Paszycki.
To był pierwszy w historii polski finał siatkarskiej Ligi Mistrzów. Oba zespoły zagrały w sobotę ze sobą po raz ósmy i ostatni w tym sezonie.
They're head-to-head as per sets🏐
— Champions League Volley (@CEVolleyballCL) May 20, 2023
Who will bring the trophy at home between the two Polish contenders @ZAKSAofficial and @KlubJW🇵🇱?#CEV #EuropeanVolleyball #SuperFinalsTurin pic.twitter.com/2aupXc0QnP
Kędzierzynianie wygrali dwie ostatnie edycje LM, ale w maju zostali przez zespół z Jastrzębia-Zdroju zdetronizowani na krajowym „podwórku”, przegrywając finałową rywalizację play off ekstraklasy 0-3 w meczach.
Drużyna z Jastrzębia awansowała do finału LM pierwszy raz, podobnie jak jej argentyński trener Marcelo Mendez. Najlepszym wcześniejszym wynikiem Jastrzębskiego Węgla w LM było trzecie miejsce z 2014 roku. W składzie tamtej ekipy był obecny libero Jakub Popiwczak.
Mimo rozgrywania „polskiego” finału w zalanym deszczem Turynie na trybunach hali Pala Alpitournie nie brakowało kibiców obu zespołów.
Pierwsi polscy – solidnie zmoknięci – kibice pojawili się przed halą Pala Alpitour ponad pięć godzin przed męskim finałem, a już podczas rozgrzewki siatkarzy trwało przekrzykiwanie się sympatyków finalistów. W ruch poszły też przywiezione z kraju bębny, zabrakło za to „sektorówek”, bo nie zgodzili się na to organizatorzy. Mimo tego atmosfera mocno przypominała tę z meczów PlusLigi, a libero Grupy Azoty Erik Shoji jeszcze zachęcał fanów swojej drużyny do wzmożenia dopingu.
W pierwszym secie kędzierzynianie cały czas musieli odrabiać straty. Kiedy przegrywali 21:24, wydawało się, że za chwilę dojdzie do zmiany stron. Tymczasem „wyciągnęli” wynik, a po „asie” Aleksandra Śliwki prowadzili nawet 26:25. Więcej zimnej krwi w końcówce zachowała ekipa Mendeza. Rezerwowy Rafał Szymura zapunktował zagrywką, a zaraz potem w ataku pomylił się po drugiej stronie siatki Bartos Bednorz.
Druga partia rozgrzała zapewne także postronnych włoskich kibiców siatkówki, którzy postanowili spędzić sobotni deszczowy wieczór w hali. Zobaczyli sporo ciekawych wymian, zwrotów akcji. Jastrzębianie prowadzili 11:7, ale roztrwonili tę przewagę i musieli „gonić” wynik. Było to trudne, bowiem rywale „złapali wiatr w żagle”, wypracowali pięciopunktową zaliczkę (20:15), która pozwoliła im wyrównać stan meczu. Obrońcy trofeum poszli za ciosem także w kolejnej części. Nie pozwolili mistrzom Polski na wiele. Dominowali w bloku, zagrywce, dobrze bronili, co w sumie dało im imponującą wygraną 25:14. Prowadzenie zmieniało się w czwartym secie do samego końca. Drużyna trenera Tuomasa Sammelvuo nie wykorzystała trzech piłek meczowych, a po sprytnie wygranej walce nad siatką przez Tomasza Fornala rywale doprowadzili do tie-breaka.
W decydującym secie było 8:5 i 9:6 dla Grupy Azoty, jastrzębianie wyrównali na 9:9, ale przegrali końcówkę i powody do wielkiej radości mieli fani z Kędzierzyna-Koźla.
🏆𝗖𝗛𝗔𝗠𝗣𝗜𝗢𝗡𝗦 𝘅𝟯🏆
— Champions League Volley (@CEVolleyballCL) May 20, 2023
They made it for the third time in a row: @ZAKSAofficial 🇵🇱 is the #SuperFinalsTurin winner!#CEV #EuropeanVolleyball #Volleyball #CLVolleyM pic.twitter.com/W9xzSLahpY
Zespoły Jastrzębskiego Węgla i Grupy Azoty Kędzierzyn-Koźle zdominowały w ostatnich dwóch latach wszystkie krajowe rozgrywki - Superpuchar Polski, Puchar Polski oraz ekstraklasę. W tym sezonie nie miały sobie równych także na europejskich boiskach. Obie ekipy awansowały do finału Ligi Mistrzów, tworząc historię, bowiem po raz pierwszy o najważniejsze trofeum w europejskiej siatkówce klubowej walczyły dwie polskie drużyny.
Do tej pory w tegorocznych rozgrywkach na polskich boiskach dwukrotnie górą byli jastrzębianie, a raz kędzierzynianie. Pierwsi zdobyli Superpuchar Polski i dziesięć dni temu mistrzostwo Polski, natomiast drudzy wywalczyli Puchar Polski.
Po finałowej rywalizacji w PlusLidze, którą Jastrzębski Węgiel zdecydowanie wygrał w trzech meczach, to właśnie tę drużynę wskazuje się jako faworyta do zwycięstwa Ligi Mistrzów.
"To, co pokazali jastrzębianie w finale, szczególnie w trzecim spotkaniu (ZAKSA przegrała 0:3 w setach 15:25, 16:25, 13:25 - PAP), to ciężko byłoby się im przeciwstawić jakiejkolwiek innej drużynie. Jeśli utrzymają tę formę, to trudno będzie ich pokonać. Z drugiej strony kędzierzynianie wielokrotnie pokazywali, że potrafią się podnosić z różnych sytuacji. Jastrzębie dużo lepiej wyglądało w tych meczach, zagrało wręcz wybitnie, nie pozwoliło rozwinąć się rywalom" - powiedział PAP były trener żeńskiej kadry Piotr Makowski.
Niewątpliwym atutem siatkarzy Grupy Azoty Kędzierzyn-Koźle jest doświadczenie, bowiem triumfowali w dwóch ostatnich finałach klubowych mistrzostw Europy.
Droga do finału w Turynie znacząco różniła się dla obu ekip. Jastrzębianie z kompletem zwycięstw i bez straty punktu wygrali swoją grupę, bezpośrednio awansując do ćwierćfinału. W nim dwukrotnie 3:0 pokonali niemiecki VfB Friedrichshafen, by następnie w półfinale wyeliminować turecki Halkbank Ankara po triumfie 3:1 i porażce 2:3.
Kędzierzynianie natomiast mieli znacznie trudniejszą przeprawę. W grupie zajęli drugie miejsce, bowiem dwukrotnie przegrali z Itasem Trentino, i o ćwierćfinał musieli powalczyć w barażu. Zwycięstwo 3:0, a następnie porażka 2:3 z Aluronem CMC Wartą Zawiercie dały im awans do najlepszej ósemki. W ćwierćfinale ponownie trafili na zespół z Trydentu, z którym najpierw wygrali 3:2, a później przegrali 2:3, triumfowali jednak w złotym secie. W półfinale mierzyli się z kolejną włoską ekipą Sir Safety Perugia. Do finału awansowali po dwóch zwycięstwach 3:1. (PAP)
mj/