W swoim programie "Śledczym okiem" w TVP Info Piotr Nisztor opowiedział historię rezygnacji z realizacji rurociągu Odessa-Brody-Płock-Gdańsk, który - jak podkreślił - był strategicznym projektem uniezależniającym Polskę od rosyjskiej ropy.
Nisztor przypomniał, że "ojcem chrzestnym projektu budowy polskiego odcinka rurociągu Odessa - Brody, do Płocka, a następnie Gdańska był śp. prezydent Lech Kaczyński, który przekonał do jego realizacji przywódców Azerbejdżanu, Gruzji, Kazachstanu, Litwy i Ukrainy". Dodał, że ta współpraca miała doprowadzić do powstania nowego systemu dostaw ropy do Europy, opartego na surowcu nierosyjskim.
"Jednak rząd Donalda Tuska po 10 kwietnia 2010 r. - katastrofie smoleńskiej, w której zginął prezydent Kaczyński - zdecydował o resecie relacji z Rosją. Ofiarą tej polityki padł również projekt rurociągu Odessa-Brody-Płock-Gdańsk, który ostatecznie pogrzebała swoją decyzją Elżbieta Bieńkowska, b. wicepremier w rządzie Tuska" - podkreślił Nisztor.
Zdaniem byłego szefa gabinetu śp. prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego Roberta Draby, dla rządu Donalda Tuska projekt ten najwidoczniej przestał być priorytetowy. "Zastanawialiśmy się, czy to wynikało z braku determinacji, czy też partnerzy zagraniczni zmienili swoje podejście do tego projektu, jednak okazało się później, że polski rząd uznał, że ten projekt nie jest projektem istotnym" - powiedział Draba.
Dodał, że tym samym ponad półtoraroczna praca, którą wykonał Lech Kaczyński, została zaprzepaszczona.
Na pytanie o to, czy rurociąg pozwoliłby na całkowite odcięcie się od rosyjskiej ropy naftowej odparł: "Myślę, że to w ogóle zmieniłoby sytuację jeżeli chodzi o dostawy ropy do Polski dlatego, że cała sztuka polega na tym, żeby je (dostawy) dywersyfikować" - ocenił.
Dodał, że wzmocniłoby to "w znakomity sposób bezpieczeństwo Polski". "Co więcej w sytuacji, która jest dzisiaj - szczególnie w perspektywie wojny na Ukrainie - byłaby to dość istotna kwestia" - mówił.
Odnosząc się do informacji o tym, że PKN Orlen chce reaktywować projekt rurociągu ocenił, że to "znakomity pomysł". "Uważam, że powrót do tego pomysłu jest bardzo ważny, tym bardziej, że liczymy się z tym, że wojna na Ukrainie w jakiejś perspektywie się skończy. (...) Doprowadzenie do tego, żeby powstał ten rurociąg jest szalenie ważne i chyba nikt nie wątpi, że dzisiaj jest to jeden z najważniejszych elementów polskiego bezpieczeństwa energetycznego" - ocenił.
W programie "Śledczym okiem" w TVP Info przypomniano, że pomysł przesyłu ropy naftowej z regionu Morza Kaspijskiego do Europy Zachodniej powstał na początku lat 90. Dodano, że 15 lutego 1993 r. Leonid Krawczuk, ówczesny prezydent Ukrainy, podjął decyzję o budowie terminalu naftowego Pivdenny, który był początkiem rurociągu Oddesa-Brody. Projekt został całkowicie sfinansowany przez ukraiński rząd. 5 sierpnia 2002 r. rurociągiem popłynęła pierwsza ropa dostarczona tankowcem przez Morski Terminal Naftowy Pivdenny.
W kolejnych latach Unia Europejska uznała projekt za strategiczny dla bezpieczeństwa Starego Kontynentu. Kluczowym elementem było jednak dobudowanie do rurociągu polskiego odcinka do Płocka, a następnie Gdańska.
Inwestycję - jak przypomniano w programie - miała zrealizować zarejestrowana w Warszawie spółka Sarmatia, którą w lipcu 2004 r. stworzyły: ukraiński koncern Uktransnafta i polskie przedsiębiorstwo PERN. Już wówczas - jak zaznaczono - prezydentem Rosji był Władimir Putin, który zaczął proces uzależniania Europy od rosyjskich surowców, dlatego Kreml w 2003 r. rozpoczął działania mające nie dopuścić do powstania inwestycji.
W programie podkreślono, że projekt reaktywował prezydent RP Lech Kaczyński, któremu udało się przekonać do współpracy przywódców kilku krajów, budując w ten sposób koalicję mającą ograniczyć wpływy Kremla w Europie.
W styczniu 2010 r. podpisano wstępną umowę na przygotowanie projektu odcinka rurociągu Brody-Adamowo z założeniem przedłużenia go do Gdańska. W programie wskazano, że inwestycja, ze względu na swoje istotne znaczenie dla bezpieczeństwa energetycznego Europy, miała być współfinansowana przez Unię Europejską, która przeznaczyła na ten cel blisko pół miliarda złotych. W tym czasie przygotowano też odpowiednie zmiany w planach zagospodarowania na trasie, którą miała biec rura.
"Rząd Donalda Tuska, po katastrofie smoleńskiej, zdecydował jednak o resecie relacji z Rosją. Niewygodny dla Kremla projekt polskiego odcinka rurociągu Odessa-Brody zaczął być torpedowany. Realizacja poszczególnych punktów zaczęła się opóźniać, a w mediach pojawiły się opinie podważające sens inwestycji. Pierwsze skrzypce w tej kampanii grał Andrzej Szczęśniak, ekspert energetyczny. (...) Według Szczęśniaka dużo korzystniejsze byłoby kupowanie azerskiej ropy przez Białoruś rządzoną przez Aleksandra Łukaszenko, najbardziej zaufanego sojusznika Władimira Putina" - zaznaczono.
Dodano, że wątpliwości co do opłacalności budowy rurociągu uniezależniającego Polskę od rosyjskiej ropy miało również ministerstwo gospodarki, które po przejęciu władzy przez rząd Donalda Tuska na czele tego resortu stanął ówczesny lider PSL Waldemar Pawlak. "Ten sam, który zawarł budzącą kontrowersje umowę gazową z Rosją, uzależniającą nasz kraj na lata od rosyjskiego, błękitnego surowca" - zaznaczono.
"W listopadzie 2012 r. na fotelu ministra gospodarki Pawlaka zastąpił jego partyjny kolega Janusz Piechociński. Wówczas resort zaczął oficjalnie wskazywać, że ze względu na opóźnienia projekt Odessa-Brody-Płock-Gdańsk należy zamrozić. 18 listopada 2013 r. Ilona Antoniszyn-Klik, wiceminister gospodarki, zasiadająca wówczas we władzach PSL zarekomendowała wykreślenie tej strategicznej inwestycji z listy projektów finansowanych ze środków unijnych i przeniesieniu jej na listę rezerwową. Już trzy dni później, 21 listopada 2013 r. decyzję w tej sprawie podjęła osobiście Elżbieta Bieńkowska, wówczas minister rozwoju regionalnego. Sześć dni później została ona powołana na fotel wicepremiera, obejmując stanowisko ministra infrastruktury i rozwoju" - przypomniano.
W programie wskazano, że po rosyjskim ataku na Ukrainę, zaczęto zastanawiać się nad reaktywacją projektu. "Z nieoficjalnych informacji wynika, że jego realizacja to obecnie jeden z priorytetów polityki PKN Orlen, kierowanego przez (Daniela)Obajtka. Jednak ze względu na trwające działania wojenne wszelkie związane z tym plany są pilnie strzeżone" - zaznaczono.(PAP)
mj/