Tomasz Świątek: Iga w swoim życiu gwiazdorzyła tylko przez kilka dni

2023-05-31 08:49 aktualizacja: 2023-06-01, 07:27
Iga Świątek Tomasz Świątek. Fot. PAP/Radek Pietruszka
Iga Świątek Tomasz Świątek. Fot. PAP/Radek Pietruszka
W świecie tenisa można znaleźć wiele przykładów toksycznych relacji między ojcem trenerem i córką zawodniczką. Dlatego więź, jaka łączy Igę Świątek z jej tatą Tomaszem, jest absolutnie wyjątkowa. Polska tenisistka, która od kwietnia 2022 roku jest liderką rankingu WTA, wielokrotnie publicznie dziękowała swojemu ojcu, podkreślając, że to on nauczył ją „jak być profesjonalistką w sporcie” i „jak być pewną siebie”. Jak udało mu się wychować córkę na mistrzynię, a jednocześnie sprawić, że sukcesy i pieniądze nie zawróciły jej w głowie? Jak pomaga jej przeżywać porażki? O tym z okazji przypadających dziś 22. urodzin Igi rozmawiamy z jej ojcem, Tomaszem Świątkiem.

 PAP Life: Czy jest pan dziś w Paryżu?

Tomasz Świątek: Nie, wybieram się na Roland Garros dopiero w następnym tygodniu, jeśli Iga będzie kontynuować grę. Domyślam się, że zapytała mnie pani o ten dzień nieprzypadkowo. Dziś są urodziny Igi, która w tym roku kończy 22 lata. Tak się składa od kilku lat, że Iga tego dnia jest na French Open i nie ma czasu na specjalne świętowanie. Choć myślę, że ze swoim teamem zorganizuje jakąś małą uroczystość. Fajne jest też to, że Francuzi pamiętają o urodzinach tenisistów, którzy biorą udział w turnieju. W ubiegłym roku dostała od organizatorów w prezencie hulajnogę i chyba był też tort. Zapewne teraz też przygotują dla niej jakąś niespodziankę. A ja złożę jej życzenia przez telefon.

PAP Life: Po zwycięstwie w ubiegłorocznym French Open, Iga publicznie panu podziękowała, mówiąc, że to tata nauczył ją „jak być profesjonalistką w sporcie” i „jak być pewną siebie”. Jak panu udało się motywować córkę, a równocześnie utrzymać z nią dobry kontakt?

T.Ś.: Przyznam, że odkąd obie córki były małe, starałem się, żeby nasze wzajemne relacje były jak najbardziej otwarte, szczere, żeby nie było między nami żadnych tajemnic czy też tematów, których się unikało. Często się słyszy, że rodzice strofują swoje dzieci: „ty się nie odzywaj, bo jesteś za młody, za mały”, „to nie twoja sprawa”, „nie ty decydujesz”. U nas w domu tego nigdy nie było, zawsze wszystkie tematy przegadywaliśmy wspólnie. Ale też nie twierdzę, że zawsze było prosto, łatwo i przyjemnie. Dam przykład. Kiedy Iga w 2018 roku zdobyła pierwszy juniorski tytuł wielkoszlemowy, to mam wrażenie, że jej się wydawało, iż osiągnęła już swój szczyt itd. Wtedy przez kilka dni zaczęła bujać w obłokach i, mówiąc żartobliwie, trochę gwiazdorzyć. A przecież musiała wrócić do treningów. Wtedy odbyliśmy dosyć poważną rozmowę, musiałem trochę ją ściągnąć na ziemię, żeby zrozumiała, że ten sukces, co prawda spory, to tak naprawdę dopiero początek i jeszcze wiele może w przyszłości osiągnąć. Od początku wspierałem córkę, zawsze wierzyłem, że będzie w stanie odnosić sukcesy, także w czasach, gdy właściwie poza mną nikt na to nie liczył. Ale też nigdy nie wywierałem na nią jakiejś presji, że tak powinno się wydarzyć, że musi wygrywać. Przyznam szczerze, że sam nie potrafię wytłumaczyć, skąd się wzięły te moje fantazje o jej sukcesach, przecież nigdy nie byłem tenisistą, nie miałem żadnego doświadczenia w tej dyscyplinie. Ale chyba jest tak, że gdy dziecko ufa rodzicowi i wierzy w to, co on mówi, to nie trzeba go specjalnie przekonywać do wysiłku i zaangażowania.

PAP Life: Kiedy Iga uwierzyła, że może w tenisie osiągnąć wszystko?

T.Ś.: Ona sama mówi, że ten moment nastąpił w 2017 roku, kiedy zaczęła się ocierać się o tych wszystkich wielkich tenisistów i tenisistki. Wtedy zobaczyła, że ten świat jest dla niej faktycznie na wyciągnięcie ręki, jest osiągalny. To sprawiło, że uwierzyła w siebie i zaczęła wykonywać swoją tenisową pracę w 100 procentach. Szybko pojawił się sukces, czyli ten juniorski pierwszy szlem, trochę żartobliwie mówię, bo to był plastikowy puchar i jeszcze nie były z tym związane pieniądze. Tak jak wspomniałem, Iga pozwoliła sobie wtedy na pewien luz, ale szybko zrozumiała, że to dopiero początek. Natomiast ten „dorosły” szlem w 2020 roku spowodował, że już całkowicie uwierzyła w swoje możliwości i zobaczyła, że to, co jej mówiłem przez te lata, to nie były puste słowa, że one nabierają realnego kształtu. Oczywiście to jest dla mnie bardzo miłe, kiedy Iga po jakimś wygranym turnieju mi dziękuje, czuję wtedy ogromną satysfakcję. Dzisiaj to już jest ten etap, kiedy ona sama, przy pomocy swojego teamu oczywiście, motywuje się do pracy. Przyznam, że czasem jestem zaskoczony, ile potrafi wykrzesać z siebie energii, jak mocno się stara. To niezwykle budujące.

PAP Life: Kiedy Iga zaczęła grać w tenisa?

T.Ś.: Bardzo wcześnie, ale trudno mi dokładnie sprecyzować ten konkretny moment. Zależało mi, żeby obie córki uprawiały jakiś sport, szukałem dla nich indywidualnej dyscypliny, w której wszystko zależy od nas samych, a nie innych członków zespołu. Nie planowałem od razu ich karier, po prostu uważałem, jako były sportowiec, że sport przyda im się w życiu, nauczy dyscypliny, koncentracji, układania priorytetów. Najpierw zacząłem jeździć na zajęcia tenisowe ze starszą córką, Agatą. A ponieważ mieszkaliśmy w Raszynie, a zajęcia odbywały się na kortach warszawskich, logistycznie łatwiej mi było zabrać Agatę ze szkoły i Igę z przedszkola i jechać razem z nimi na korty. Kiedy Agata stawiała na korcie swoje pierwsze kroki, to Iga zawsze gdzieś była blisko, na początku zbierała piłki, które wyleciały za kort. Dość szybko zaczęła się jednak dopominać, że też chce grać. Nie pamiętam, czy miała 4 czy 5 lat, gdy wzięła rakietę do ręki i bardzo szybko próbowała rywalizować ze starszą siostrą. Była waleczna, nie odpuszczała, chciała wygrywać.

PAP Life: Tenis jest bardzo drogim sportem. Wynajęcie kortów, trenerów, wyjazdy na turnieje – to wszystko kosztuje majątek, a na początku rodzice małych tenisistów mogą liczyć tylko na siebie. Kiedyś czytałam, że dziadek Agnieszki i Urszuli Radwańskiej wyprzedał obrazy, żeby opłacić ich grę. Miał pan taki moment, kiedy martwił się pan, że nie da radę finansowo?

T.Ś.: To prawda, tenis wymaga ogromnych nakładów. Też miałem taki czas, że zastanawiałem się, czy dalej podołam finansowo. To było u progu profesjonalnej kariery, kiedy Iga jeszcze nie zarabiała na tenisie, więc właściwie sam wszystko finansowałem. Prowadziłem własną działalność i równocześnie mocno angażowałem się w jej karierę, a ponieważ nie da się robić dwóch rzeczy naraz, w pewnej chwili biznes zaczął mi szwankować. Wtedy trafiliśmy na Legię do fundacji Warsaw Sport Group, która trochę nas wsparła w tym momencie. Niedługo potem Iga miała już kontrakty z takimi firmami jak Nike czy Prince, gdzie za wygrane turnieje dostawała jakieś pieniądze. Nie były one z dzisiejszego punktu widzenia duże, ale pomogły nam wtedy i pozwoliły spokojnie skupić się na pracy.

PAP Life: W zawodowym tenisie najlepsi zarabiają ogromne pieniądze. W tej chwili Iga jest najlepszą tenisistką świata i jest też bardzo młodą kobietą. Czy pieniądze ją zmieniły? Czy starał się pan wcześniej w jakiś sposób przygotować ją, jak ma radzić sobie z tymi wszystkimi profitami, które wiążą się z kolejnymi zwycięstwami, kontraktami reklamowymi?

T.Ś.: Może zacznę od tego, że wszystkie pieniądze, które Iga zarabia, wpływają na jej konto, do którego nigdy nie miałem dostępu, więc nie wiem, ile ma na tym koncie, nigdy też się jej o to nie pytałem. Ale zarazem od samego początku pieniądze nie były w naszym domu tabu, tak jak jest w wielu domach. Większość ludzi mówi o pieniądzach dopiero w czasie kłótni, natomiast my rozmawialiśmy o nich otwarcie. Ale też nigdy nie byliśmy rozrzutni. Dam taki przykład. Na pograniczu Warszawy i Raszyna jest hurtowania pewnej marki sportowej. Gdy wychodziłem sobie do nich ścieżkę i jechałem po buty dla Agaty i Igi, to od razu kupowałem cztery pary na cały rok. Byłem bardzo szczęśliwy, że dostałem upust i zapłaciłem na przykład 1000 zł, a nie 1600 zł. Dla mnie te wspomnienia są dosyć istotne, ponieważ tak naprawdę my zawsze oglądaliśmy każdą złotówkę z każdej strony. Wydaje mi się, że Iga to obserwowała przez lata i dziś z szacunkiem traktuje pieniądze. Jeszcze dwa lata temu zastanawiała się przed każdym zakupem, czy na pewno tego potrzebuje. Dziś z pewnością ma większy komfort finansowy, ale nie ma takich pomysłów, żeby kupować na przykład jakieś drogie rzeczy bez celu. Wydaje mi się, że to, jak traktuje pieniądze, jak nimi gospodaruje, wyniosła z domu.

PAP Life: Iga w Polsce jest już traktowana jak dobro narodowe, wszyscy ją podziwiają i uwielbiają, ale też pojawiają się oczekiwania, że ma wciąż wygrywać. Jak ona znosi tę presję?

T.Ś.: Iga jest młodą kobietą, cały czas się uczy. Te sukcesy, które już osiągnęła, w pewnym sensie już ją prześcignęły, jeśli chodzi o jej młody wiek. Oczywiście trzeba pamiętać, że nie jest maszyną do wygrywania wszystkich meczów, turniejów itd. Ona sama każdy wygraną przeżywa pozytywnie, a jak przegra – reaguje negatywnie. Czyli zupełnie normalnie, jak każdy człowiek. Musielibyśmy być wyjątkowo odporni albo całkowicie nieświadomi tego, co nas czeka, żeby nie pojawiły się takie emocje. Dlatego w teamie Igi jest Daria Abramowicz, która jest psychologiem. Jej relacje z Igą są bardzo dobre, Daria zna już ją bardzo dobrze, wie, kiedy jest gorzej, kiedy jest lepiej. Bo przecież nie zawsze jest tak, że wszystko układa się super i jest pełnia szczęścia. Jak to w życiu. (PAP Life)

Rozmawiała Izabela Komendołowicz-Lemańska

jc/

Iga Świątek – najbardziej utyłułowana polska tenisistka w historii, zwyciężczyni trzynastu turniejów WTA w grze pojedynczej, w tym trzech turniejów wielkoszlemowych: French Open w 2020 i w 2022 oraz US Open w 2022. Od kwietnia ubiegłego roku jest liderka rankingu singlowego WTA. Jest córką Tomasza Świątka, byłego wioślarza, uczestnika Letnich Igrzysk Olimpijskich w Seulu’88 oraz Doroty Świątek, ortodontki. Ma starszą siostrę Agatę, która jest dentystką. Mieszka w Raszynie. We wtorek 30 maja, czyli dzień przed swoimi 22. urodzinami, wygrała swój pierwszy mecz na tegorocznym French Open.

Tomasz Świątek – polski wioślarz, olimpijczyk z Seulu’88 (startował w czwórce podwójnej, osada zajęła 7 miejsce). Zawodnik AZS – AWF Warszawa. Jest organizatorem turnieju WTA na kortach Legii, który odbywa się w lipcu.