Europoseł Brudziński: próba odebrania Węgrom prezydencji wpisuje się w dążenie do federalizacji Unii

2023-06-01 14:37 aktualizacja: 2023-06-01, 21:26
Europoseł PiS Joachim Brudziński Fot. PAP/Marcin Bielecki
Europoseł PiS Joachim Brudziński Fot. PAP/Marcin Bielecki
Przyjęta w czwartek przez Parlament Europejski rezolucja wzywająca do odebrania Węgrom prezydencji w Radzie UE, która przypada na druga połowę 2024 roku wpisuje się w dążenia do federalizacji Europy i skupienia całej władzy w Berlinie i Paryżu - komentuje w rozmowie z PAP eurodeputowany PiS Joachim Brudziński.

"Żeby analizować motywacje europosłów głosujących za tą rezolucją potrzebna jest zupełnie inna specjalizacja niż politologia, czy nawet prawo. Jest to objaw lewackiego szaleństwa, polegający na przekonaniu, że w państwach Unii Europejskiej u władzy mogą być tylko partie akceptowalne dla tego lewackiego, brukselskiego establishmentu" - mówi Brudziński.

"To osiągnęło już poziom zagrażający trwałości instytucji unijnych. Pomysły te są absurdalne i pozatraktatowe. W sposób pozatraktatowy próbuje się wprowadzić w życie zasadę, że są państwa równe i równiejsze" - dodaje.

Ostrzega jednocześnie, by nie trywializować całej sprawy.

"Choć wypowiedzi samych eurodeputowanych z lewicowo-liberalnego mainstreamu mogą być groteskowe, to jednak są oni - świadomie lub nie - wprzęgnięci w dążenie do federalizacji Unii. To zaś oznacza ni mniej ni więcej, tylko rezygnację z suwerenności przez państwa członkowskie na rzecz Berlina i Paryża. To jest to, o czym mówił w ostatnim wystąpieniu w Strasburgu kanclerz Niemiec Olaf Scholz - dominująca rola Niemiec i Francji w UE" - alarmuje polski polityk.

 

"Nie ma to nic wspólnego z traktatami, ani z ideą Ojców Założycieli, ani z projektem, do którego jako Polska wstępowaliśmy w 2004 roku. Jeżeli będzie to dalej postępowało, to wszystkie czarne wizje i scenariusze dotyczące trwałości projektu Unii Europejskiej po prostu się spełnią. Żadne z państw nie będzie zainteresowane tym, żeby oddawać swoje kompetencje narodowe w ręce brukselskich urzędników sterowanych przez Berlin i Paryż. Na to w sposób oczywisty nie może być zgody pozostałych państw członkowskich, bo nie taką Wspólnotę akceptowały państwa europejskie przyjmując kolejne traktaty" - podsumował Joachim Brudziński.

Z Brukseli Artur Ciechanowicz (PAP)

mar/