W piątek Europejska Unia Piłkarska (UEFA) potwierdziła, że Marciniak poprowadzi 10 czerwca mecz finałowy Ligi Mistrzów. Dzień wcześniej zapowiedziała, że zbada zarzuty pod jego adresem, sformułowane przez stowarzyszenie "Nigdy więcej" i dotyczące udziału polskiego arbitra w konferencji w Katowicach, współorganizowanej przez jednego z liderów Konfederacji Sławomira Mentzena.
"Dowiedzieliśmy się jak bardzo łatwo z niewinnego człowieka zrobić ofiarę. Jeżeli nie kieruje się prawdą, dopuszcza się do piramidalnej manipulacji, tak jak dopuściło się jedno ze stowarzyszeń, którego nazwy nie wymienię" - powiedział Bortniczuk.
Zapytany, czy Marciniak nie powinien zachować szczególnej ostrożności, uważać, z kim się spotyka, odpowiedział: "Gdzie jest granica szczególnej ostrożności, a gdzie zaczyna się absurd? W tym przypadku bliżej było do absurdu".
"Konferencja nie miała wymiaru politycznego, tylko wymiar gospodarczy. Mało tego, wiem z bezpośredniej rozmowy z Szymonem Marciniakiem, że w kontrakcie dotyczącym wystąpienia miał zapisane, że nie zgadza się na wykorzystanie swojego wizerunku do żadnych spraw światopoglądowych, religijnych i - uwaga - politycznych" - zauważył.
"UEFA zgrzeszyła naiwnością w kontekście zaufania do organizacji, która na to zaufanie nie zasłużyła, bo dopuściła się piramidalnej manipulacji. Bogu dziękować, że udało się doprowadzić do sytuacji, że ofiarą tej manipulacji sędzia Marciniak nie został. Przynajmniej w rozumieniu, że nie odebrano mu tego meczu, bo pewnych szkód wizerunkowych nie będzie w stanie szybko odpracować" - ocenił.
Bortniczuk przypomniał, że Marciniak jako pierwszy w Polsce przerwał mecz z powodu rasizmu. Podkreślił, że w obronie sędziego stanął PZPN i "kilku polityków, niezależnie od opcji".
W piątek UEFA przekazała, że na podstawie otrzymanych informacji potwierdza, że Marciniak będzie sędziować finał Ligi Mistrzów.
"UEFA dokładnie zbadała zarzuty dotyczące udziału Szymona Marciniaka w wydarzeniu zorganizowanym w Katowicach 29 maja 2023 roku. Zarzuty te traktowane są przez UEFA i całe środowisko piłkarskie z najwyższą powagą, ponieważ jednoznacznie odrzucamy wartości promowane przez grupę związaną z tą konferencją. Zobowiązaliśmy się do zebrania wszystkich istotnych informacji i zażądaliśmy pilnych wyjaśnień w tej sprawie. Po dokładnym zbadaniu sprawy otrzymaliśmy od pana Marciniaka oświadczenie, w którym przeprosił i wyjaśnił swój udział w zdarzeniu" - napisano w komunikacie UEFA.
Marciniak w piśmie tłumaczył, że został wprowadzony w błąd i był całkowicie nieświadomy, że wydarzenie to "było powiązane z polskim ruchem skrajnie prawicowym". "Gdybym wiedział, kategorycznie odrzuciłbym zaproszenie" - wskazał.
Sprawę wywołało stowarzyszenie "Nigdy więcej", które w czwartek wysłało do UEFA informację o udziale Marciniaka w konferencji organizowanej przez przedstawiciela "skrajnie prawicowej polityki".
"Jesteśmy zszokowani i zbulwersowani publicznym skojarzeniem Marciniaka z Mentzenem i jego odmianą toksycznej, skrajnie prawicowej polityki. Jest to niezgodne z podstawowymi wartościami fair play, takimi jak równość i szacunek. Wzywamy sędziego do przyznania się do błędu. Jeśli tego nie zrobi, uważamy, że UEFA i FIFA powinny wyciągnąć konsekwencje" - stwierdził jeden ze współtwórców stowarzyszenia Rafał Pankowski.
Jeszcze w czwartek wieczorem swoje oświadczenie przesłał do "Nigdy więcej" Marciniak. "Będąc od wielu lat międzynarodowym sędzią piłkarskim, zawsze na pierwszym miejscu stawiam fair play oraz szacunek do drugiego człowieka i pragnę przekazywać te najwyższe wartości innym. Zawsze odcinam się od przejawów rasizmu i antysemityzmu i braku tolerancji, co pokazuję na meczach, na których sędziuję. Zawsze mówię stop nienawiści i będę propagować, że najważniejsze jest bycie dobrym człowiekiem" - napisał najlepszy polski arbiter.
Marciniak na wspomnianej konferencji miał wykład motywacyjny. "Nic tak nie motywuje, jak ten złoty medal. Za 10 dni, nawet troszeczkę więcej, mamy finał Ligi Mistrzów. Zrównam się z największymi, ale ktoś spytał mnie, czy jest coś większego. To jest Mount Everest, nie ma nic większego niż finał mistrzostw świata. Dla sędziego podnieść ten medal do góry to jak dla Argentyńczyków podnieść trofeum. Finał Ligi Mistrzów to jest też wspaniały szczyt, ale ja zawsze powtarzam, że ludzie ambitni cieszą się tak samo, kiedy wejdą na mniejszą górę i zdobędą szczyt. Powąchałem sukcesu, powąchałem porażki, która zawsze gorzko smakuje" — mówił.
Marciniakowi wsparcia udzielił rząd Mateusza Morawieckiego, PZPN, a także większość polityków z polskiej sceny. "Wszystkie siły polityczne w Polsce mówią jednym głosem ws. sędziego Marciniaka. To najlepszy sędzia na świecie, szanujący każdego człowieka i dbający o ten szacunek na boisku i w życiu. Nie można go oceniać na podstawie jednej i niesprawiedliwej opinii" - podkreślił premier Morawiecki.
Stowarzyszenie „Nigdy Więcej” w kolejnym komunikacie podało, że "pozytywnie oceniło wyraźne oświadczenie" polskiego arbitra. Rafał Pankowski dodał, iż stowarzyszenie "nie postulowało i nie postuluje pozbawienia Szymona Marciniaka funkcji sędziego finału Ligi Mistrzów".
42-letni Marciniak w grudniu sędziował finał mistrzostw świata w Katarze między Argentyną a Francją. W tym sezonie Ligi Mistrzów prowadził już siedem meczów, w tym rewanżowy półfinał Manchester City - Real Madryt.
Polski arbiter został wyznaczony również do sędziowania finału, w którym 10 czerwca w Stambule zmierzą się drużyny Manchesteru City oraz Interu Mediolan. (PAP)
gn/