Szef największego związku zawodowego w Polsce, zapytany o to, co po 43 latach oznacza być częścią NSZZ "Solidarność", wskazał, że to także kwestia emocji.
"To trzeba mieć w serduchu" – podkreślił. "To, że jestem w tym miejscu, w którym jestem, świadczy o tym, że pomaganie i uzwiązkowienie mam w DNA. A Solidarność w sercu. Były różne momenty, wzloty i upadki. Pracowałem w hucie w Gliwicach. Walczyliśmy ponad 10 lat o tę hutę. Nie udało się jej uratować, ale robiliśmy wszystko, aby ochronić nasz zakład, z interwencją w programie Elżbiety Jaworowicz włącznie. To był zakład w centrum miasta z piecem martenowskim. Niestety, nie dało się zaradzić likwidacji huty" – mówił.
Piotr Duda zapewnia, że Solidarność to przede wszystkim człowiek. Nawiązał do porozumienia z rządem, które ma wejść w życie jeszcze w tym roku i gwarantować ochronę dla pracowników, działaczy i liderów związkowych, którzy występują nie raz przeciwko pracodawcy w imieniu całej załogi.
"Dlaczego to nie stało się 10, 15, 20 lat temu? Rządy nie były zainteresowane, aby związki zawodowe w naszym kraju rozwijały się. Po co nam ustawa o rozwiązywaniu sporów zbiorowych, jeśli tak zwane uzwiązkowienie w zakładzie pracy jest na poziomie jednego, dwóch procent?" – pytał szef Solidarności.
Piotr Duda zwrócił uwagę, że ciągle jeszcze jest wiele informacji o konfliktach szefostwa z organizacjami związkowymi w zakładach pracy.
"W rozwiązaniu, które przedstawiliśmy rządowi, są propozycje mające wyeliminować długoletnie procesy, często przeciągane przez firmowych prawników wytaczane liderom związku. Teraz, po zmianach, jeśli rozwiązania prawne wejdą w życie, znacząco skrócą się procesy działaczy związkowych, nie będą musieli czekać do ostatniej instancji na sprawiedliwość. Zwolnieni będą mogli się odwołać już po zakończeniu trybu sądowego w pierwszej instancji" – mówił.
Piotr Duda podkreślił w rozmowie z PAP, że zarzuty, że NSZZ "Solidarność" sprzyja Prawu i Sprawiedliwości są nieprawdziwe.
"Solidarność jest propracownicza" – oświadczył w rozmowie z PAP. "Jesteśmy gotowi do współpracy z każdym rządem. Jeżeli ten rząd, rząd Mateusza Morawieckiego, widzi społeczne problemy i chce podjąć dialog, to rozmawiamy. Chciałem kiedyś rozmawiać z ówczesnym premierem Donaldem Tuskiem, ale niestety wówczas rząd nie chciał prowadzić z nami dialogu. Rozpadła się Komisja Trójstronna, gdzie chcieliśmy prowadzić negocjacje w sprawie emerytur. Później przygotowaliśmy wniosek o referendum, wtedy zostaliśmy nazwani 'pętakami' ". Jeżeli ktoś ma we krwi neoliberalizm, to już się nie zmieni. Dla większości obecnych kręgów opozycyjnych jesteśmy szkodnikami. Będą robić wszystko, aby nas zwalczać" – wspominał szef NSZZ "Solidarność"
Tymczasem – jak wspomniał Piotr Duda – europejskie rozwiązania związkowe w relacji pracodawca–pracownik są dobre dla strony społecznej.
"Chociażby dyrektywa, która weszła w życie, a polski rząd ma dwa lata na jej notyfikację. Mam na myśli dyrektywę europejską o minimalnych wynagrodzeniach i o rokowaniach zbiorowych. Z rządem premiera Mateusza Morawieckiego dobrze się rozmawia, chociaż przecież nie są to rozmowy łatwe, ale potrafimy się porozumieć i są to rokowania poważne. Jeśli ktoś oskarża Solidarność i mnie osobiście, że związek sprzyja PiS, to powinien pamiętać, że każdy z nas ma prawa obywatelskie i może mieć swoje poglądy polityczne" – mówił.
"Jeżeli ktoś z nas chce startować w wyborach, na przykład do parlamentu, musi – zgodnie z naszymi przepisami związkowymi – zrezygnować z funkcji w Solidarności. W innych związkach zawodowych tego nie ma" – przekonywał."Niektórzy politycy Platformy Obywatelskiej woleliby, aby członkowie Solidarności nie mogli w ogóle głosować. Boją się silnych, dlatego atakują Solidarność" – podsumował Piotr Duda. (PAP)
Autor: Hubert Bekrycht
jc/