W poniedziałek w procesie o uprowadzenie w 2001 r. i zabójstwo w 2003 r. Krzysztofa Olewnika przed Sądem Okręgowym w Płocku (Mazowieckie) zeznawała jako świadek Katarzyna R., ówczesna żona szefa grupy porywaczy Wojciecha Franiewskiego, która obecnie nosi inne nazwisko.
W pierwszym procesie, który w tej samej sprawie, toczył się w latach 2007-2008 r. była ona oskarżona o udział w zorganizowanej grupie przestępczej - ostatecznie od zarzutu tego została uniewinniona. Kilka miesięcy przed tym procesem, w którym na ławie oskarżonych, zasiadło 11 osób, jej ówczesny mąż Wojciech Franiewski - według ustaleń Prokuratury Okręgowej w Olsztynie, dowodzący grupą porywaczy - został znaleziony powieszony w celi tamtejszego Aresztu Śledczego.
"Mąż miał być podtruwany, jak przebywał w zakładzie karnym. Tak pisał w listach" - zeznała w poniedziałek Katarzyna R. przed płockim Sądem Okręgowym. Jak mówiła, Wojciech Franiewski skarżył się w listach na złe samopoczucie. "Pisał, że boli go brzuch, że ma biegunkę" - relacjonowała. Dopytywana stwierdziła, że "chyba nie było takiej informacji", kogo podejrzewa o podtruwanie. Dodała, w kontekście listów od ówczesnego męża, iż nie przypomina sobie też informacji, aby ktoś nakłaniał go do samobójstwa.
Jak podkreśliła w swych zeznaniach Katarzyna R., Wojciech Franiewski nigdy nie leczył się psychiatrycznie, rzadko pił alkohol i nie stosował innych używek, jak np. narkotyki - po śmierci w czerwcu 2007 r. sekcja zwłok wykazała w jego organizmie niewielkie ilości alkoholu i amfetaminy.
"Był bardzo władczą osobą. Zupełnie nie można było mieć wpływu na jego zachowanie czy poglądy. Zawsze miał własne zdanie" - zaznaczyła Katarzyna R., opisując na prośbę sądu cechy ówczesnego męża. Stwierdziła, że nie ma żadnych podejrzeń na temat tego, dlaczego Wojciech Franiewski targnął się na swoje życie. Przyznała zarazem, że nie rozpamiętuje tego zdarzenia w kategoriach żalu. "Uważam, że jego śmierć była dla mnie wyzwoleniem. Uwolnił mnie od siebie" - mówiła przed sądem.
Wcześniej Katarzyna R. zeznała, że była często bita przez Wojciecha Franiewskiego. "Mąż był osobą bardzo apodyktyczną, porywczą, był agresywny" - podkreśliła, tłumacząc m.in., dlaczego mało interesowała się jego sprawami, np. tym, co robi, gdy wychodzi z domu lub spotyka się z innymi osobami, w tym z oskarżonymi później w pierwszym procesie o udział w uprowadzeniu i zabójstwie Krzysztofa Olewnika. "Ja się męża bałam. Ogólnie niewiele miałam do powiedzenia w domu" - przyznała.
Według Katarzyny R., Wojciech Franiewski twierdził, że w całej sprawie, w której przypisano mu sprawstwo kierownicze, był niewinny. Jak mówiła przed sądem, tłumaczył, że "został we wszystko wciągnięty przez różne znajomości". Miał też zapewniać, że w trakcie procesu "wszystko się okaże i on to udowodni".
Katarzyna R. zeznała przed sądem, że o sprawie uprowadzenia i zabójstwa Krzysztofa Olewnika dowiedziała się, gdy do domu przyszła policja, szukając jej ówczesnego męża. Zaznaczyła, iż nie przypomina sobie, aby wcześniej o tej sprawie słyszała, np. z doniesień medialnych. Dodała, że jeździła do domu na działce w Kałuszynie - gdzie, jak się później okazało, przez dwa lata był więziony Krzysztof Olewnik, w tym w piwnicy i w szambie - dowożąc żywność dla Ireneusza P., który "tam pomieszkiwał" - został on skazany w pierwszym procesie o uprowadzenie i zabójstwo Krzysztofa Olewnika.
Katarzyna R. wyjaśniła, że Wojciech Franiewski mówił jej wtedy, że Ireneusz P. musi się ukrywać się w Kałuszynie, bo kogoś pobił. Kałuszyn, jak relacjonowała, odwiedzał też Sławomir Kościuk - skazany na dożywocie w pierwszym procesie w sprawie uprowadzenia i zabójstwa Krzysztofa Olewnika, który krótko potem został znaleziony powieszony w celi Zakładu Karnego w Płocku. O Jacku K., który jest głównym oskarżonym w obecnym procesie, Katarzyna R. powiedziała: "nie przypominam sobie, aby mąż wspomniał takie nazwisko".
W akcie oskarżenia krakowski oddział Prokuratury Krajowej zarzucił Jackowi K., przyjacielowi i wspólnikowi Krzysztofa Olewnika, udział w zorganizowanej grupie przestępczej o charakterze zbrojnym oraz udział we wzięciu przy użyciu przemocy, Krzysztofa Olewnika jako zakładnika, przetrzymywanie go do zapłaty okupu w wysokości 300 tys. euro. Okres i sposób przetrzymywania uprowadzonego, poprzez m.in. przykucie łańcuchem do ścian oraz umieszczenie pokrzywdzonego w zbiorniku na nieczystości, łączył się z jego szczególnym udręczeniem, a ostatecznie został on pozbawiony życia.
Podczas pierwszej rozprawy, w marcu 2022 r., Jacek K. nie przyznał się do zarzucanych czynów, a zarzuty określił, jako absurdalne.
Podobne zarzuty, jak w przypadku Jacka K., w tym udziału w grupie zbrojnej, która porwała Krzysztofa Olewnika, krakowski oddział Prokuratury Krajowej przedstawił też Eugeniuszowi D., ps. Gienek. Aktem oskarżenia objęto również Grzegorza K., byłego samorządowca z Sierpca, któremu zarzucono m.in. wykorzystanie, w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, stanu emocjonalnego i położenia Włodzimierza Olewnika, czyli ojca uprowadzonego, i przekazywanie mu nieprawdziwych informacji oraz wyłudzenie 160 tys. zł.
Zarzuty doprowadzenia Włodzimierza Olewnika do niekorzystnego rozporządzenia mieniem przedstawiono też dwóm innym oskarżonym, w tym Andrzejowi Ł. - chodzi m.in. o ponad 120 tys. zł i nieprawdziwe zapewnienie o możliwości doprowadzenia do uwolnienia porwanego oraz Mikołajowi B. - chodzi m.in. o przekazanie 13 tys. zł i wprowadzenie w błąd, co do możliwości zidentyfikowania miejsc logowań telefonu używanego przez sprawców uprowadzenia.
Proces przed płockim Sądem Okręgowym, który rozpoczął się w marcu 2022 r., planowany jest do grudnia 2023 r. Akta sprawy wraz z załącznikami liczą ponad 400 tomów.
Do porwania 25-letniego wówczas Krzysztofa Olewnika doszło w nocy z 26 na 27 październiku 2001 r. Po tym, jak został uprowadzony z własnego domu, sprawcy kilkadziesiąt razy kontaktowali się z jego rodziną, żądając okupu. W lipcu 2003 r. porywaczom przekazano 300 tys. euro, jednak uprowadzony nie został uwolniony. Jak się później okazało, został zamordowany miesiąc po odebraniu przez przestępców pieniędzy. Jego ciało zakopano w lesie w pobliżu miejscowości Różan (Mazowieckie) - zwłoki odnaleziono dopiero w 2006 r.
Pierwszy proces w sprawie uprowadzenia i zabójstwa Krzysztofa Olewnika, oparty na akcie oskarżenia Prokuratury Okręgowej z Olsztyna, toczył się od października 2007 do marca 2008 r., także przed Sądem Okręgowym w Płocku. Na ławie oskarżonych zasiadło 11 osób. Sąd skazał wówczas dwóch zabójców Krzysztofa Odlewnika - Sławomira Kościuka i Roberta Pazika - na kary dożywocia, ośmiu innych oskarżonych na kary od roku więzienia w zawieszeniu do 15 lat pozbawienia wolności, a jednego z oskarżonych uniewinnił. Wobec Katarzyny R. sąd orzekł wówczas karę roku więzienia w zawieszeniu na 3 lata za ukrywanie dokumentów.
Trzech sprawców porwania i zabójstwa Krzysztofa Olewnika popełniło samobójstwa w zakładach karnych w Olsztynie i w Płocku: szef grupy Wojciech Franiewski jeszcze przed procesem - w 2007 r., a po ogłoszeniu wyroku - Kościuk w 2008 r. i Pazik w 2009 r.(PAP)
autor: Michał Budkiewicz
gn/