Sprawa Krzysztofa Olewnika. Szef grupy porywaczy unikał alkoholu - po śmierci znaleziono go w jego krwi

2023-09-14 18:17 aktualizacja: 2023-09-15, 12:27
Wizja lokalna w domu porwanego i zamordowanego Krzysztofa Olewnika Fot. PAP/Marcin Bednarski
Wizja lokalna w domu porwanego i zamordowanego Krzysztofa Olewnika Fot. PAP/Marcin Bednarski
Wojciech Franiewski nie lubił pić alkoholu - zeznał przed sądem w czwartek Ireneusz P. o szefie grupy, która w 2001 r. uprowadziła Krzysztofa Olewnika. Stwierdził, iż nie wie, dlaczego znaleziono alkohol we krwi Franiewskiego po tym, jak został on znaleziony powieszony w celi aresztu w 2007 r.

Pochodzący z Drobina Ireneusz P., ps. Bokser, Bokserek, w pierwszym procesie w sprawie uprowadzenia i zabójstwa Krzysztofa Olewnika, który toczył się w latach 2007-2008, został skazany przez Sąd Okręgowy w Płocku na karę łączną 14 lat pozbawienia wolności z możliwością ubiegania się o warunkowe przedterminowe zwolnienie po odbyciu kary 12 lat.

Na ławie oskarżonych, wśród 11 osób, zasiedli wówczas także Robert Pazik - również z Drobina oraz Sławomir Kościuk - z Warszawy. Obaj zostali skazani ostatecznie na dożywocie. Już po ogłoszeniu wyroku zostali znalezieni powieszeni w celach Zakładu Karnego w Płocku: Kościuk w 2008 r. i Pazik w 2009 r. Według ustaleń w pierwszym procesie, to właśnie Kościuk i Pazik mieli zabić Krzysztofa Olewnika.

Wojciech Franiewski powieszony w celi

Jeszcze przed pierwszym postępowaniem sądowym, w 2007 r. w celi Aresztu Śledczego w Olsztynie został znaleziony powieszony Wojciech Franiewski. Według ówczesnych ustaleń tamtejszej Prokuratury Okręgowej, był on szefem grupy, która porwała Krzysztofa Olewnika.

W czwartek przed płockim Sądem Okręgowym Ireneusz P. kontynuował składanie zeznań jako świadek w drugim procesie w sprawie uprowadzenia i zabójstwa Krzysztofa Olewnika, który toczy się od marca 2022 r. Akt oskarżenia wobec pięciu osób, w tym Jacka K., bliskiego znajomego i wspólnika porwanego, skierował tam oddział Prokuratury Krajowej w Krakowie.

W trakcie zeznań, odpowiadając na pytanie sądu, jak zginął Franiewski, Ireneusz P. odpowiedział: "powiesił się, w Olsztynie". Jak zaznaczył, on sam w tym czasie "siedział w Szczytnie". Na pytanie skąd Franiewski miał alkohol we krwi, Ireneusz P. odparł, iż nie wie, i zwrócił uwagę, że "podobno miał też narkotyki". Stwierdził jednocześnie, że Franiewski nie lubił pić alkoholu. "Jak kiedyś wypił trzy kieliszki, musiałem go wyprowadzić" - dodał. Mówił też, że Franiewski nie zażywał narkotyków i nie palił papierosów.

Zeznając w czwartek Ireneusz P. podał dokładną datę śmierci Franiewskiego. Dopytywany przez sąd o tak dobrą pamięć, stwierdził: "jakoś mi to utkwiło". "Mam matematyczną pamięć" - dodał, wyjaśniając, że dokładnie pamięta różne daty. Odnosząc się do Franiewskiego, Ireneusz P. zeznał również, że był świadkiem, jak szef grupy porywaczy przygotowuje się do uprowadzenia Krzysztofa Olewnika w swoim mieszkaniu w Warszawie. Opisał przy tym m.in., że Franiewski zgolił włosy na głowie i rękach oraz brwi, aby nie zostawić śladów, a także, jak był wówczas ubrany i jaką miał broń.

Sąd zwrócił uwagę, że zeznając w ubiegłym tygodniu Ireneusz P. mówił, że w czasie porwania przebywał na działce Franiewskiego w Kałuszynie (Mazowieckie), gdzie się ukrywał, a ponadto w swej relacji w ogóle nie wspomniał, że widział przygotowania szefa grupy porywaczy. "W tamtym tygodniu wyleciało mi to z głowy" - tłumaczył.

W kwietniu 2011 r. Prokuratura Okręgowa w Ostrołęce umorzyła śledztwo w sprawie śmierci Franiewskiego. Badając kilka wątków dotyczących okoliczności tego zgonu, prokuratura ostatecznie uznała, że nie doszło do nieumyślnego spowodowania śmierci Franiewskiego, nikt nie nakłaniał go do popełnienia samobójstwa i nie pomagał mu w targnięciu się na życie. Nie stwierdzono też, aby funkcjonariusze służby więziennej nie dopełnili swych obowiązków w zakresie opieki psychologicznej, medycznej, wychowawczej i w nadzorze.

W związku z wynikami sekcji zwłok Franiewskiego, która wykazała w jego krwi śladowe ilości amfetaminy i alkoholu, prokuratura badała także, kto mógł dostarczyć środki odurzające osadzonemu w areszcie - sprawcy jednak nie wykryto.

Śledztwo w sprawie śmierci Franiewskiego, umorzone w 2008 r., zostało wznowione ma początku marca 2010 r., decyzją ówczesnego ministra sprawiedliwości Krzysztofa Kwiatkowskiego.

Prokuratura Okręgowa w Ostrołęce umorzyła także dwa inne śledztwa, dotyczące śmierci skazanych na dożywocie zabójców Krzysztofa Olewnika - śledztwo w sprawie śmierci Sławomira Kościuka umorzono w grudniu 2010 r., a w sprawie śmierci Roberta Pazika w styczniu 2011 r.

Franiewski w chwili śmierci miał 45 lat. Był wielokrotnie karany, 15 lat spędził w różnych zakładach karnych, także w Płocku. Kierował buntem osadzonych w więzieniu we Wronkach w 1989 r. Wiele razy uciekał z aresztów i policyjnych konwojów. To właśnie Franiewski miał wpaść na pomysł uprowadzenia Krzysztofa Olewnika, wydawał grupie porywaczy, którą zorganizował, wszystkie polecenia dotyczące przetrzymywania uprowadzonego, w tym prób odebrania okupu, a wreszcie zabicia porwanego - w 2007 r. prokuratura zamierzała przedstawić Franiewskiemu zarzut sprawstwa kierowniczego zbrodni.

W lipcu 2009 r. na drzewie przy drodze Morąg - Raj powiesił się strażnik więzienny z Olsztyna Mariusz K., który w areszcie pilnował Franiewskiego. W raporcie specjalnego zespołu Ministerstwa Sprawiedliwości podano następnie, iż nie znaleziono dowodów, by samobójstwo strażnika wiązało się ze sprawą Krzysztofa Olewnika i śmiercią Franiewskiego - powodem miały być osobiste problemy strażnika. W Instytucie Ekspertyz Sądowych w Krakowie zbadano też krew strażnika - potwierdziło się, że przed samobójstwem pił alkohol.

W drugim proces dotyczącym uprowadzenia i zabójstwa Krzysztofa Olewnika, który toczy się obecnie przed płockim Sądem Okręgowym, główny oskarżony Jacek K. odpowiada za udział w zorganizowanej grupie przestępczej o charakterze zbrojnym oraz za udział we wzięciu przy użyciu przemocy, Krzysztofa Olewnika jako zakładnika i przetrzymywanie go do zapłaty okupu w wysokości 300 tys. euro.

Według śledczych, okres i sposób przetrzymywania uprowadzonego, poprzez m.in. przykucie łańcuchem do ścian oraz umieszczenie pokrzywdzonego w zbiorniku na nieczystości, łączył się z jego szczególnym udręczeniem, a ostatecznie został on pozbawiony życia. Podczas pierwszej rozprawy, w marcu 2022 r., Jacek K. nie przyznał się do zarzucanych czynów, a zarzuty określił, jako absurdalne.

Podobne zarzuty jak w przypadku Jacka K., w tym udziału w grupie zbrojnej, która porwała Krzysztofa Olewnika, krakowski oddział Prokuratury Krajowej przedstawił też Eugeniuszowi D., ps. Gienek. Aktem oskarżenia objęto również Grzegorza K., byłego samorządowca z Sierpca, któremu zarzucono m.in. wykorzystanie, w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, stanu emocjonalnego i położenia Włodzimierza Olewnika, czyli ojca uprowadzonego, i przekazywanie mu nieprawdziwych informacji oraz wyłudzenie 160 tys. zł.

Zarzuty doprowadzenia Włodzimierza Olewnika do niekorzystnego rozporządzenia mieniem przedstawiono też dwóm innym oskarżonym, w tym Andrzejowi Ł. - chodzi m.in. o ponad 120 tys. zł i nieprawdziwe zapewnienie o możliwości doprowadzenia do uwolnienia porwanego oraz Mikołajowi B. - chodzi m.in. o przekazanie 13 tys. zł i wprowadzenie w błąd, co do możliwości zidentyfikowania miejsc logowań telefonu używanego przez sprawców uprowadzenia.

Po tym, jak w nocy z 26 na 27 października 2001 r. Krzysztof Olewnik został uprowadzony z własnego domu pod Drobinem, sprawcy kilkadziesiąt razy kontaktowali się z jego rodziną, żądając okupu. W lipcu 2003 r. porywaczom przekazano 300 tys. euro, jednak uprowadzony nie został uwolniony. Jak się później okazało, został zamordowany miesiąc po odebraniu przez przestępców pieniędzy. Jego ciało zakopano w lesie w pobliżu miejscowości Różan - zwłoki odnaleziono dopiero w 2006 r.

Na początku w 2003 r. rodzina Olewników otrzymała anonim, w którym wskazano właśnie Ireneusza P. i Roberta Pazika, jako uczestniczących w porwaniu. W anonimie przekazano też, że Krzysztof Olewnik był wówczas więziony przez porywaczy w okolicach Nowego Dworu Mazowieckiego. Po zatrzymaniu w 2006 r. Ireneusz P. przyznał się do udziału w przetrzymywaniu uprowadzonego. W obecnym procesie zaprzeczył, aby brał udział w porwaniu. Potwierdził, że pilnował uprowadzonego, który był przetrzymywany w domu na działce w Kałuszynie oraz że uczestniczył w podjęciu okupu.

Przed płockim Sądem Okręgowym Ireneusz P. zeznaje jako świadek chroniony. Podobnie, jak w poprzednich dniach przesłuchania, które rozpoczęło się 6 września i potrwa do 22 września, także w czwartek stawił się w specjalnej sali wyznaczonej na rozprawę poza głównym budynkiem sądu w asyście policji - ubrany był w sportowy podkoszulek, opięty na kamizelce kuloodpornej, w spodnie dresowe, miał też czarną kominiarkę i czarne okulary przeciwsłoneczne.(PAP)

Autor: Michał Budkiewicz

mar/