Od marca 2022 r. przed Sądem Okręgowym w Płocku (Mazowieckie) toczy się drugi proces w sprawie uprowadzenia i zabójstwa Krzysztofa Olewnika, w którym akt oskarżenia wobec pięciu osób, w tym Jacka K., bliskiego znajomego i wspólnika porwanego, sporządził oddział Prokuratury Krajowej w Krakowie.
Właśnie w tym procesie w charakterze świadka zeznaje Ireneusz P., skazany w sprawie uprowadzenia i zabójstwa Krzysztofa Olewnika w pierwszym postepowaniu sądowym - przesłuchanie rozpoczęło się 6 września i potrwać ma z przerwami do 22 września; środa była czwartym z kolei dniem jego zeznań, z dziewięciu wyznaczonych terminów.
"Wydaje mi się, że bał się Franiewski i Kościuk, że ich Olewnik rozpozna, po ruchach, po głosie. I dlatego zdecydowano, żeby zamordować Krzysztofa" - stwierdził Ireneusz P., odpowiadając na pytanie sądu, co było powodem zabójstwa uprowadzonego. Dopytywany, czy sam nie obawiał się rozpoznania, świadek odparł: "mnie nie widział, nie odzywałem się". Ireneusz P. dodał przy tym, że był zamaskowany i ubrany w długi płaszcz, gdy schodził do piwnicy domu na działce w Kałuszynie (Mazowieckie), gdzie Krzysztof Olewnik był więziony przez porywaczy. Później ustalono, że przy tego typu kontaktach porwany ma odwracać się do ściany i milczeć.
Wskazując na rozbieżności w tym, co Ireneusz P. mówił dawniej i zeznaje obecnie, sąd przywołał jego relacje z wcześniejszych postępowań, gdy oświadczył: "ja wiem, dlaczego Olewnik został zabity, ale tego nie powiem". "To była taka zagrywka z prokuratorem" - odpowiedział. Podkreślił, że nie zna innych powodów, dla których Krzysztof Olewnik został zabity.
Sąd, odnosząc się do innych rozbieżności w wyjaśnieniach i zeznaniach pytał też, czy Franiewski, szef grupy porywaczy, "miał układy" z grupami przestępczymi z Pruszkowa i Wołomina. "Franiewski miał znajomości w każdej grupie przestępczej" - oświadczył Ireneusz P. i dodał: "musiałem coś nie zrozumieć, kiedy powiedziałem ostatnio, że Franiewski nie miał układów w grupach przestępczych".
Podając jako przykład takich znajomości z grupami przestępczymi Ireneusz P. opisał zdarzenie, gdy Franiewski przebywał w zakładzie karnym i podpisał zgodę na program resocjalizacyjny, co wzburzyło pozostałych "grypsujących". Franiewski miał poczuć się zagrożony i z tego powodu "przyjechały wtedy samochody z Warszawy". "Z Wołomina, z Pruszkowa, z każdej grupy byli. Dużo takich przyjechało, co z nim siedzieli w latach osiemdziesiątych, dziewięćdziesiątych. Krzyczeli, że jak się mu coś stanie, to oni mają z tej strony rodziny i będą się ciągnąć flaki po ulicach" - relacjonował. Zeznał również przed sądem, że nie wie, czy Franiewski miał układy z policją, i nie wie, skąd Franiewski znał policyjny slang, którym czasem się posługiwał.
Ireneusz P. mówił też o pobiciu Krzysztofa Olewnika w czasie, gdy był on przetrzymywany w piwnicy domu na działce w Kałuszynie. Utrzymywał przy tym, że jedno pobicie miało być sfingowane, aby w ten sposób wywrzeć presję na rodzinie Olewników. Sąd nie dał wiary twierdzeniu, że pobicie zostało zainscenizowane.
Ireneusz P. stwierdził ostatecznie, że Krzysztofa Olewnika, po tym, jak próbował się uwolnić z łańcucha, którym był przykuty do ściany piwnicy w domu na działce w Kałuszynie, pobił Franiewski. "Nie wiem, czy to była rura, czy jakiś kij" - mówił. Przyznał, iż później Krzysztof Olewnik skarżył się, że bolą go żebra. Zaznaczył też, że widział pobicie w telewizorze, który znajdował się na piętrze domu i był połączony kablem z kamerą monitorującą piwnicę. O drugim pobiciu Ireneusz P. zeznał, że "miało być fikcyjne", a nagranie przeznaczone dla rodziny Olewników - jak relacjonował, Kościuk zszedł wtedy do piwnicy "i widać było, że wali w łańcuchy, ale słabo się nagrało i pewnie wtedy go uderzył".
Świadek chroniony
W obecnym procesie przed Sądem Okręgowym w Płocku Ireneusz P. zeznaje jako świadek chroniony. Podobnie, jak w poprzednich dniach przesłuchania, także w środę, stawił się w specjalnej sali wyznaczonej na rozprawę poza głównym budynkiem sądu w asyście policji - ubrany był sportowy podkoszulek, opięty na kamizelce kuloodpornej, w spodnie dresowe, miał też czarną kominiarkę i czarne okulary przeciwsłoneczne.
Pochodzący z Drobina Ireneusz P., ps. Bokser, Bokserek, w pierwszym procesie w sprawie uprowadzenia i zabójstwa Krzysztofa Olewnika, który toczył się w latach 2007-2008, został skazany przez Sąd Okręgowy w Płocku na karę łączną 14 lat pozbawienia wolności z możliwością ubiegania się o warunkowe przedterminowe zwolnienie po odbyciu kary 12 lat. Na ławie oskarżonych zasiedli wówczas także Robert Pazik - również z Drobina oraz Sławomir Kościuk - z Warszawy. Obaj zostali skazani ostatecznie na dożywocie. Już po ogłoszeniu wyroku zostali znalezieni powieszeni w celach Zakładu Karnego w Płocku: Kościuk w 2008 r. i Pazik w 2009 r. Według ustaleń w pierwszym procesie, to właśnie Kościuk i Pazik mieli zabić Krzysztofa Olewnika.
Jeszcze przed pierwszym procesem, w 2007 r. w celi Aresztu Śledczego w Olsztynie został znaleziony powieszony Wojciech Franiewski. Według ówczesnych ustaleń tamtejszej Prokuratury Okręgowej, był on szefem grupy, która porwała Krzysztofa Olewnika.
Ponad 400 tomów akt
Akta postępowania, które toczy się obecnie przed płockim Sądem Okręgowym wraz z załącznikami, liczą ponad 400 tomów. Na obecnym etapie proces planowany jest do marca 2024 r.
Jacek K. odpowiada przed sądem za udział w zorganizowanej grupie przestępczej o charakterze zbrojnym oraz za udział we wzięciu przy użyciu przemocy, Krzysztofa Olewnika jako zakładnika i przetrzymywanie go do zapłaty okupu w wysokości 300 tys. euro. Według śledczych, okres i sposób przetrzymywania uprowadzonego, poprzez m.in. przykucie łańcuchem do ścian oraz umieszczenie pokrzywdzonego w zbiorniku na nieczystości, łączył się z jego szczególnym udręczeniem, a ostatecznie został on pozbawiony życia. Podczas pierwszej rozprawy, w marcu 2022 r., Jacek K. nie przyznał się do zarzucanych czynów, a zarzuty określił, jako absurdalne.
Podobne zarzuty, jak w przypadku Jacka K., w tym udziału w grupie zbrojnej, która porwała Krzysztofa Olewnika, krakowski oddział Prokuratury Krajowej przedstawił też Eugeniuszowi D., ps. Gienek. Aktem oskarżenia objęto również Grzegorza K., byłego samorządowca z Sierpca, któremu zarzucono m.in. wykorzystanie, w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, stanu emocjonalnego i położenia Włodzimierza Olewnika, czyli ojca uprowadzonego, i przekazywanie mu nieprawdziwych informacji oraz wyłudzenie 160 tys. zł.
Zarzuty doprowadzenia Włodzimierza Olewnika do niekorzystnego rozporządzenia mieniem przedstawiono też dwóm innym oskarżonym, w tym Andrzejowi Ł. - chodzi m.in. o ponad 120 tys. zł i nieprawdziwe zapewnienie o możliwości doprowadzenia do uwolnienia porwanego oraz Mikołajowi B. - chodzi m.in. o przekazanie 13 tys. zł i wprowadzenie w błąd, co do możliwości zidentyfikowania miejsc logowań telefonu używanego przez sprawców uprowadzenia.
Po tym, jak w nocy z 26 na 27 października 2001 r. Krzysztof Olewnik został uprowadzony z własnego domu pod Drobinem, sprawcy kilkadziesiąt razy kontaktowali się z jego rodziną, żądając okupu. W lipcu 2003 r. porywaczom przekazano 300 tys. euro, jednak uprowadzony nie został uwolniony. Jak się później okazało, został zamordowany miesiąc po odebraniu przez przestępców pieniędzy. Jego ciało zakopano w lesie w pobliżu miejscowości Różan - zwłoki odnaleziono dopiero w 2006 r.
Na początku w 2003 r. rodzina Olewników otrzymała anonim, w którym wskazano właśnie Ireneusza P. oraz Roberta Pazika, jako uczestniczących w porwaniu. W anonimie przekazano też, że Krzysztof Olewnik był wówczas więziony przez porywaczy w okolicach Nowego Dworu Mazowieckiego. Po zatrzymaniu w 2006 r. Ireneusz P. przyznał się do udziału w przetrzymywaniu uprowadzonego. W obecnym procesie, zeznając jako świadek, zaprzeczył, aby brał udział w porwaniu. Potwierdził, że pilnował uprowadzonego i brał udział w podjęciu okupu.(PAP)
Autor: Michał Budkiewicz
kno/