Sprawa Krzysztofa Olewnika. Ireneusz P. składał w śledztwie częściowo nieprawdziwe wyjaśnienia

2023-09-08 19:46 aktualizacja: 2023-09-08, 21:53
Akta Fot. PAP/Adam Warżawa
Akta Fot. PAP/Adam Warżawa
Ireneusz P., który jako świadek zeznawał w piątek przed Sądem Okręgowym w Płocku w sprawie uprowadzenia i zabójstwa Krzysztofa Olewnika, przyznał, że jego wyjaśnienia złożone w śledztwie przed pierwszym procesem były częściowo nieprawdziwe, ponieważ obawiał się szefa grupy porywaczy Wojciecha Franiewskiego.

W trzecim dniu swych zeznań przed płockim Sądem Okręgowym Ireneusz P. stwierdził, że w czasie śledztwa, dotyczącego uprowadzenia i zabójstwa Krzysztofa Olewnika, które doprowadziło w latach 2007-2008 do procesu 11 oskarżonych, a wśród nich także jego, składał wyjaśnienia inne niż obecne zeznania.

Ireneusz P. przyznał, że jego ówczesne wyjaśnienia były "częściowo nieprawdziwe". Stwierdził, że w trakcie śledztwa, przed pierwszym procesem, będąc podejrzanym, łatwiej było mu obciążać Sławomira Kościuka, jednego z członków grupy porywaczy, niż jej szefa Wojciecha Franiewskiego. "Wiadomo, Franiewski był bezwzględny, a wtedy jeszcze żył. Kościuk był niegroźny" - tłumaczył.

Jak mówił w piątek Ireneusz P., różnice między jego wyjaśnieniami w śledztwie sprzed lat a obecnymi zeznaniami przed sądem, dotyczą też podziału okupu i części, która jemu przypadła. "To, co wtedy wyjaśniałem, to jest nieprawda. Po co miałem się chwalić" - dodał.

Dzień wcześniej Ireneusz P. zeznał przed sądem, że okup w wysokości 300 tys. euro, który porywacze odebrali w lipcu 2003 r. od rodziny Krzysztofa Olewnika, był dzielony "w zależności od zasług" w Kałuszynie (Mazowieckie) na działce Franiewskiego, gdzie przetrzymywano uprowadzonego. Wyliczył przy tym, że Franiewski, jako szef grupy "wziął najwięcej", bo 90 tys. euro, Robert Pazik otrzymał 50 tys. euro, a Kościuk dostał 30 tys. euro, przy czym jemu przypadło również 90 tys. euro.

Ireneusz P. przyznał zarazem, że o podziale okupu decydował Franiewski. Nie potrafił odpowiedzieć na pytanie sądu, z jakiego powodu przypadło mu aż 90 tys. euro, skoro - jak utrzymuje - nie brał bezpośredniego udziału w uprowadzeniu i jedynie pilnował Krzysztofa Olewnika, pod nieobecność Kościuka, dowożąc przy tym na działkę w Kałuszynie zakupy. "Nie wiem, dlaczego dostałem 90 tys. euro. Widocznie zasłużyłem" - powiedział.

W piątek, kontynuując zeznania oraz odpowiadając na pytania sądu i stron, po odczytaniu części wyjaśnień składanych we wcześniejszym śledztwie - przed pierwszym procesem, Ireneusz P. powiedział, iż na samym początku mowa była o okupie w wysokości 300 tys. dolarów, a nie 300 tys. euro, jak stało się ostatecznie, przy czym w obu przypadkach kwotę i walutę ustalał Franiewski.

Na pytanie jednego z obrońców, dlaczego rozważana i końcowa kwota okupu były stosunkowo małe, mimo że porywacze mieli wiedzę oraz dokumenty, z których wynikało, że należąca do Włodzimierza Olewnika – ojca Krzysztofa firma spod Drobina obraca milionami złotych, Ireneusz P. odparł: "ja też się dziwię". Pytany następnie, czy nie oponował, sugerując, że okup mógłby być jednak wyższy, stwierdził: "to nie był człowiek do negocjacji, Franiewski".

Ireneusz P. powiedział też przed sądem, że jeszcze w 1998 r. to Franiewski, gdy poznali się w Zakładzie Karnym w Płocku, zasugerował pierwszy, że "lepiej kogoś porwać, bo to są szybkie pieniądze". "On mówił o Olewniku i pytał, czy wiem, kto to jest" – relacjonował. Zeznał jednocześnie, że Franiewski mówił początkowo o "starym", czyli o Włodzimierzu Olewniku. Przyznał również, że to on podał Franiewskiemu miejsce, gdzie mieszkał Krzysztof Olewnik. Zaznaczył przy tym kolejny raz, że sam nie uczestniczył w uprowadzeniu, będąc w tym czasie na działce w Kałuszynie, gdzie później pilnował porwanego.

Sąd pytał Ireneusza P., jaki charakter miał Franiewski, a także dlaczego Franiewski "otworzył się" akurat przed nim, sugerując w prowadzonych rozmowach, gdy obaj odbywali wyroki w płockim Zakładzie Karnym, jakie ma plany, dotyczące porwania. "Był bardziej zamknięty. Nie wiem, dlaczego +się otworzył+. Polubiliśmy się. Nie było to na drugi dzień. To trwało. Może miesiąc czasu" – zeznał świadek.

Pochodzący z Drobina Ireneusz P., ps. Bokser, Bokserek, w pierwszym procesie w sprawie uprowadzenia i zabójstwa Krzysztofa Olewnika, który toczył się w latach 2007-2008, został skazany przez Sąd Okręgowy w Płocku na karę łączną 14 lat pozbawienia wolności z możliwością ubiegania się o warunkowe przedterminowe zwolnienie po odbyciu kary 12 lat.

Na ławie oskarżonych zasiedli wówczas także Robert Pazik - również z Drobina oraz Sławomir Kościuk - z Warszawy. Obaj zostali skazani ostatecznie na dożywocie. Już po ogłoszeniu wyroku zostali znalezieni powieszeni w celach Zakładu Karnego w Płocku: Kościuk w 2008 r. i Pazik w 2009 r. Według ustaleń w pierwszym procesie, to właśnie Kościuk i Pazik mieli zabić Krzysztofa Olewnika.

Jeszcze przed pierwszym procesem, w 2007 r. w celi Aresztu Śledczego w Olsztynie został znaleziony powieszony Wojciech Franiewski. Według ówczesnych ustaleń tamtejszej Prokuratury Okręgowej, był on szefem grupy, która porwała Krzysztofa Olewnika.

Po tym, jak w nocy z 26 na 27 października 2001 r. Krzysztof Olewnik został uprowadzony z własnego domu pod Drobinem, sprawcy kilkadziesiąt razy kontaktowali się z jego rodziną, żądając okupu. W lipcu 2003 r. porywaczom przekazano 300 tys. euro, jednak uprowadzony nie został uwolniony. Jak się później okazało, został zamordowany miesiąc po odebraniu przez przestępców pieniędzy. Jego ciało zakopano w lesie w pobliżu miejscowości Różan - zwłoki odnaleziono dopiero w 2006 r.

Na początku w 2003 r. rodzina Olewników otrzymała anonim, w którym wskazano właśnie Ireneusza P. oraz Roberta Pazika, jako uczestniczących w porwaniu. W anonimie przekazano też, że Krzysztof Olewnik był wówczas więziony przez porywaczy w okolicach Nowego Dworu Mazowieckiego. Po zatrzymaniu w 2006 r. Ireneusz P. przyznał się do udziału w przetrzymywaniu uprowadzonego.

Obecnie Ireneusz P. zeznaje jako świadek w drugim procesie, dotyczącym uprowadzenia i zabójstwa Krzysztofa Olewnika, który od marca 2022 r. toczy się także przed płockim Sądem Okręgowym - aktem oskarżenia, który sporządził oddział Prokuratury Krajowej w Krakowie, objęto w nim pięć osób, w tym Jacka K., bliskiego znajomego i wspólnika porwanego.

Zgodnie z aktem oskarżenia, Jacek K. odpowiada za udział w zorganizowanej grupie przestępczej o charakterze zbrojnym oraz za udział we wzięciu przy użyciu przemocy, Krzysztofa Olewnika jako zakładnika, przetrzymywanie go do zapłaty okupu w wysokości 300 tys. euro. Według śledczych, okres i sposób przetrzymywania uprowadzonego, poprzez m.in. przykucie łańcuchem do ścian oraz umieszczenie pokrzywdzonego w zbiorniku na nieczystości, łączył się z jego szczególnym udręczeniem, a ostatecznie został on pozbawiony życia. Podczas pierwszej rozprawy, w marcu 2022 r., Jacek K. nie przyznał się do zarzucanych czynów, a zarzuty określił, jako absurdalne.

Podobne zarzuty, jak w przypadku Jacka K., w tym udziału w grupie zbrojnej, która porwała Krzysztofa Olewnika, krakowski oddział Prokuratury Krajowej przedstawił też Eugeniuszowi D., ps. Gienek. Aktem oskarżenia objęto również Grzegorza K., byłego samorządowca z Sierpca, któremu zarzucono m.in. wykorzystanie, w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, stanu emocjonalnego i położenia Włodzimierza Olewnika, czyli ojca uprowadzonego, i przekazywanie mu nieprawdziwych informacji oraz wyłudzenie 160 tys. zł.

Zarzuty doprowadzenia Włodzimierza Olewnika do niekorzystnego rozporządzenia mieniem przedstawiono też dwóm innym oskarżonym, w tym Andrzejowi Ł. - chodzi m.in. o ponad 120 tys. zł i nieprawdziwe zapewnienie o możliwości doprowadzenia do uwolnienia porwanego oraz Mikołajowi B. - chodzi m.in. o przekazanie 13 tys. zł i wprowadzenie w błąd, co do możliwości zidentyfikowania miejsc logowań telefonu używanego przez sprawców uprowadzenia.

Akta postępowania, które toczy się obecnie przed płockim Sądem Okręgowym wraz z załącznikami, liczą ponad 400 tomów. Na obecnym etapie proces planowany jest do marca 2024 r.

Przesłuchanie Ireneusza P., które rozpoczęło się 6 września, ma potrwać z przerwami do 22 września - w sumie 9 dni. Ireneusz P. zeznaje jako świadek chroniony. Podobnie, jak w pierwszym i drugim dniu przesłuchania, także w piątek, stawił się w specjalnej sali wyznaczonej na rozprawę poza głównym budynkiem sądu w asyście policji - ubrany był w podkoszulek, opięty na kamizelce kuloodpornej, w spodnie dresowe, miał też czarną kominiarkę i czarne okulary przeciwsłoneczne. Przesłuchanie zostanie wznowione 13 września. (PAP)

Autor: Michał Budkiewicz

kno/