"Czy możliwe jest to, że taki proceder ma miejsce? Nie mam najmniejszych wątpliwości" - przyznaje w rozmowie z FT serbski prezydent, pytany o amerykańskie dokumenty informujące o serbskiej amunicji dostarczanej przez pośredników Kijowowi. "Co miałoby być dla nas alternatywą? Nie produkowanie jej, nie sprzedawanie?" - pyta retorycznie Vuczić.
"Fakt dostarczania na Ukrainę serbskiej amunicji jest ważnym czynnikiem w widoczniej ostatnio zmianie relacji z USA, NATO i UE, które poparły Belgrad w najnowszym sporze z Prisztiną" - oceniają, cytowani przez brytyjski dziennik, trzej anonimowi dyplomaci pracujący w regionie Bałkanów.
Już ponad tydzień na zamieszkiwanej w większości przez Serbów północy Kosowa trwają protesty lokalnej społeczności przeciwko objęciu stanowisk burmistrzów przez polityków pochodzenia albańskiego. Zostali oni wybrani w zbojkotowanych przez Serbów wyborach uzupełniających, których frekwencja wyniosła 3,5 proc.
Pytany o to, czy brak sprzeciwu wobec przesyłania na Ukrainę serbskiej amunicji jest celowym krokiem mającym zbliżyć Belgrad do Zachodu, Vuczić podkreśla "neutralne stanowisko" swojego kraju. Zaznacza jednak, że nie planuje pomagać Rosji w jej wysiłkach wojennych. "Podpisaliśmy się pod wszystkimi rezolucjami ONZ (potępiającymi rosyjską agresję - PAP), dołączyliśmy do zakazu reeksportu podwójnych technologii wykorzystywanych przy produkcji dronów. Nie będziemy centrum reeksportu towarów do Rosji" - zapewnia serbski prezydent.
Vuczić wskazuje też, że czasy, kiedy rozmawiał z rosyjskimi prezydentem Władimirem Putinem co trzy miesiące, dobiegły końca i obecnie - nie licząc przyjmowania delegacji z Moskwy - nie kontaktował się z Kremlem przez rok. "Taka sytuacja nie miała wcześniej miejsca" - zwraca uwagę prezydent Serbii. (PAP)
sm/