Niezniszczalny jak Czarna Perła. Johnny Depp kończy dziś 60 lat i kolejny raz wraca na szczyt

2023-06-09 13:55 aktualizacja: 2023-06-09, 21:41
Johnny Depp. Fot. PAP/EPA/MOHAMMED BADRA
Johnny Depp. Fot. PAP/EPA/MOHAMMED BADRA
Choć urodziny obchodzi dziś, prezent sprawił sobie już 16 maja. Tego dnia Johnny Depp pojawił się na uroczystej premierze filmu „Kochanica króla” podczas Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Cannes. To był jego pierwszy film i pierwsza ważna impreza po długiej banicji, na jaką branża skazała go po tym, jak Amber Heard oskarżyła go o przemoc domową. Depp pozwał ją za to do sądu, a nieco ponad rok temu usłyszał, że była żona tym oskarżeniem go zniesławiła. Po ogłoszeniu wyroku gwiazdor zaprezentował swój charakterystyczny szelmowski uśmiech – ten sam, którym kapitan Jack Sparrow raczył swoich przeciwników. Uśmiechem, który mówi: „Jestem górą. Mnie się nie da zniszczyć”. Tak samo Depp uśmiechał się w Cannes, jakby na przekór tym, którzy wieszczyli już jego upadek. On bowiem przez 60 lat swojego życia upadał wiele razy. I zawsze wstawał.

Mało jest aktorów, których życie prywatne wygląda tak, jakby było jedną z ról, kolejną niebanalną, tragikomiczną kreacją. Johnny Depp taki jest. Zachowuje się tak, jakby nadal tkwili w nim  Edward Nożycoręki, Szalony Kapelusznik, kapitan Jack Sparrow i inni ekscentryczni bohaterowie, w których się wcielał. Wszelkiej maści dziwaków, odmieńców, pokrzywdzonych przez los wyrzutków potrafi zagrać jak nikt inny. Może dlatego, że w każdej takiej postaci może odnaleźć cząstkę siebie, przekazać jej własne emocje. W życiu Deppa było bowiem więcej wydarzeń tragicznych niż radosnych, a w bilansie sukcesów i porażek wyraźnie dominują te drugie. Aktor bez owijania w bawełnę przyznał to w głośnym wywiadzie dla „Rolling Stone”, gdy powiedział do dziennikarza: „Więc jesteś tutaj, żeby usłyszeć prawdę? Jest pełna zdrady”.

Ciężkie dzieciństwo 

„Byłem zaskoczony, gdy zostałem wybrany do tej roli. Najpierw pomyślałem, że popełniono wielki błąd. To było z jej strony odważne posunięcie, że na króla Ludwika XV wybrała wieśniaka z Kentucky. Musiałem wymyślić sposób na to, by widz zdołał zapomnieć o całym moim bagażu” – powiedział Depp podczas konferencji prasowej po pokazie „Kochanicy króla” w Cannes. Nieprzypadkowo wspomniał o swoim pochodzeniu. Dzieciństwo spędzone w Kentucky wciąż mu doskwiera jak bolesna rana. Nie chodzi o region, ale o rodzinny dom, który – delikatnie mówiąc – nie był sielankowy. Ojciec Deppa, który pracował jako inżynier budowlany, był wielkim nieobecnym, a gdy się pojawiał, to budził przerażenie, bo wszczynał awantury i bił. Nie tylko on, bo matka przyszłego aktora, pracująca na dwie zmiany kelnerce, też stosowała przemoc. Nic dziwnego, że Depp nie ma z dzieciństwa dobrych wspomnień. „To był dom duchów – nikt z nikim nie rozmawiał” – przyznał w rozmowie z „Rolling Stone”. Trudno zresztą mówić o domu, bo rodzina przyszłego gwiazdora przeprowadzała się kilkadziesiąt razy, więc zanim mały Johnny zdążył się przyzwyczaić do nowego miejsca, już musiał się pakować. Jego rodzice rozwiedli się, gdy miał 15 lat, ale dla niego nic się nie zmieniło. Dziś nie ma o nich do powiedzenia nic dobrego. Ojca praktycznie nie wspomina. Matce także nie wystawił najlepszej laurki, choć za pierwsze duże zarobione pieniądze kupił jej dom i zapewnił w końcu godne życie. „Moja mama urodziła się w pieprzonej dziurze we wschodnim Kentucky. Jej biedny pieprzony tyłek był na fenobarbitalu od 12 roku życia” – przyznał w tym samym wywiadzie, dodając, że na jej pogrzebie pożegnał ją mało wylewnie, stwierdzając jedynie, że: „była chyba najbardziej wredną osobą, jaką znałem”. 

"Ten prezent zmienił jego życie"

Jest jednak coś, co zawdzięcza tej swojej „wrednej matce”. Dokładnie 48 lat temu, w dniu 12. urodzin, Johnny dostał od niej gitarę. Ten prezent zmienił jego życie. Granie pochłonęło go bezgranicznie, muzyka dawała nadzieję na wyrwanie się z Kentucky. Po latach przyznał, że w grze na gitarze znalazł swoją bezpieczną kryjówkę, sanktuarium, ucieczkę od wszystkiego, co go przygnębiało. Dlatego postanowił, że zostanie rockmanem i będzie wiódł lepsze życie niż jego rodzice. Pasja do muzyki dość szybko przyniosła ze sobą rock’n’rollowy styl życia. Kilkunastoletni Johnny zaczął bowiem nie tylko grywać w różnych kapelach, ale też sięgać po alkohol i narkotyki, za co został wyrzucony ze szkoły. Gdy 16 lat, wyprowadził się od matki i zamieszkał ze swoim kolegą w przyczepie. Z grania nie było wielkich pieniędzy, więc żeby się utrzymać, pracował na stacjach benzynowych albo sprzedawał długopisy.

Jego życie dość zmieniło się, gdy w wieku 20 lat poślubił makijażystkę Lori Anne Allison. Małżeństwo co prawda nie przetrwało próby czasu i ciągłych problemów finansowych, ale to właśnie Lori poznała Deppa z obiecującym aktorem Nicolasem Cagem, który dostrzegł w nim potencjał i podsunął mu pomysł, aby ten zainteresował się aktorstwem. Skontaktował go nawet ze swoim agentem. „Aktorem zostałem przez przypadek. Pamiętam, jak siedziałem z moim przyjacielem i wypełniałem podania o pracę. Tak się złożyło, że był nim Nicolas Cage, który zaproponował mi, abym spotkał się z jego agentem. W tamtej chwili byłem gotowy zrobić wszystko. Co prawda nie miałem ochoty zostawać aktorem, byłem muzykiem, ale ci ludzie byli gotowi zapłacić mi takie sumy, jakich w życiu na oczy nie widziałem" – wspomniał w rozmowie z Oprah Winfrey.

 Właśnie te pieniądze, 1300 dolarów tygodniowo, skłoniły Deppa do przyjęcia roli Glena w filmie „Koszmar z ulicy Wiązów”. Po tym występie jego nazwisko było wymieniane coraz częściej przez dyrektorów castingów. Depp przyjmował kolejne drobne role, mając jeden cel – zarobić pieniądze potrzebne na nagranie i wydanie płyty. Ale gdy w pewnym momencie uskładał odpowiednią sumę, wydał ją na… kurs aktorstwa. To dość szybko zaprocentowało propozycją roli w serialu telewizyjnym „21 Jump Street”. Produkcja przyniosła Deppowi popularność, jednak on sam już po dwóch sezonach był nią znudzony i robił wszystko, by się z nią pożegnać.  Uwierała go nie tylko sam pomysł na fabułę tej „napakowanej scenami akcji opery mydlanej”, ale również wizerunek, jaki zyskał on sam.  „Bez wątpienia stałem się produktem, który ktoś stworzył. Obiecałem sobie, że gdy skończę z serialem, będę robił to, co chcę i tak jak chcę. I tego się trzymam. Gdybym miał grać pierwszoplanowe role tylko po to, aby je zagrać, pozostać aktorem, utrzymać się w zawodzie, to wolałbym wrócić do tankowania benzyny” – stwierdził w jednym z wywiadów. 

Danej sobie obietnicy dotrzymał, w czym pomogła mu brawurowa kreacja w filmie „Edward Nożycoręki” Tima Burtona. Choć w tym filmie Depp wypowiedział zaledwie 169 słów, to jego występ przeszedł do historii kina. A on sam stał się ulubionym aktorem Burtona. Reżyser obsadził go później w wielu swoich produkcjach –  „Jeździec bez głowy”, „Charlie i fabryka czekolady”, „Gnijąca panna młoda”, „Alicja w Krainie Czarów” – za każdym razem dając pole do pokazania niezwykłego talentu. Tych dwóch filmowych dziwaków, jak zwykło się ich nazywać, połączyła niezwykła przyjaźń i wzajemne zrozumienie. Rola Edwarda zasługuje na wspomnienie również dlatego, że to właśnie na planie tego filmu Depp poznał 16-letnią wówczas Winonę Ryder, z którą stworzył jedną z najgorętszych par Hollywood. Byli nierozłączni do czasu, gdy ich kariery nabrały zawrotnego tempa. Ogrom pracy, nadmierne zainteresowanie mediów i plotki ostatecznie zakończyły wielki związek, po którym nie pozostał nawet napis na ciele aktora „Winona Forever”. Po rozstaniu Depp zmienił tatuaż na „Wine Forever”. 
 
Gdy już zdobył wielką popularność i wielkie pieniądze, Depp postanowił spełnić swoje marzenie związane z muzyką i otworzył w Los Angeles klub Viper Room. Miejsce, które miało przyciągać młodych muzyków, stało się centrum spotkań celebrytów i… świadkiem wielkiej tragedii. Trzy miesiące po otwarciu, w październiku 1993 roku, przed klubem zmarł River Phoenix, „złoty chłopiec Hollywood”. Depp później przyznał, że był wstrząśnięty tym zdarzeniem, tym bardziej, że to jego prasa oskarżała o podanie przyjacielowi narkotyków, które go zabiły. „Spróbuj z tym żyć” – odparł gorzko w rozmowie z „Rolling Stone”. 

Romans z Kate Moss 

Kolejne lata przyniosły aktorowi następne świetne role w takich produkcjach, jak „Ed Wood”, „Truposz”, czy „Donnie Brasco”. Ale nie im Depp zawdzięczał nieustające zainteresowanie mediów. Te rozpisywały się o jego związku z Kate Moss. W połowie lat 90. To właśnie ta para królowała na salonach i w prasowych nagłówkach. 20-letnia gwiazda modelingu i 31-letni aktor zostali sobie przedstawieni w modnej nowojorskiej kawiarni Tabac w 1994 roku i już to pierwsze spotkanie przerodziło się w płomienny romans, który Depp zakończył w 1997 roku. Gdyby pokusić się o podsumowanie ich relacji w jednym, krótkim stwierdzeniu, zapewne najbardziej adekwatne byłoby: „sex, drugs, and rock’n’ roll”. Gdy byli razem, nie rozmawiali z dziennikarzami o swojej relacji. Bardziej wylewni byli, gdy się rozstali. „Byłem głupi. Tak wiele nas łączyło. To ja muszę wziąć odpowiedzialność za to, co się wydarzyło. Bardzo trudno było mi się z tym pogodzić, pozwoliłem, aby moja praca stanęła nam na drodze i nie poświęcałem jej uwagi, na którą zasługiwała” – powiedział w rozmowie z magazynem „Hello” aktor. Kate Moss potrzebowała zdecydowanie więcej czasu na to , aby odnieść się do łączącej ich relacji. Dopiero w 2012 roku opowiedziała o tym, jak bardzo kochała Deppa i jakim ciosem było dla niej rozstanie. Z tego powodu m.in. miała trafić na swój pierwszy odwyk. W rozmowie z „Variety” modelka wyznała, że przez lata opłakiwała rozstanie z jedną z najbardziej opiekuńczych osób, które poznała. „Nikt nie był w stanie naprawdę się mną zaopiekować. Johnny zrobił to przez chwilę. Straciłam kogoś, komu mogłam zaufać. Rozstanie było koszmarem, lata wylewanych łez. Miałam szczęście, że byłam z Johnnym” – wyznała modelka. Aktor nadal jest jej bliski. Świadczy o tym choćby to, że zeznawała na jego korzyść w ubiegłorocznym „procesie dekady”.

14 lat u boku Vanessy Paradis

Depp, choć bardzo żałował rozstania z Moss, szybko znalazł pocieszenie w ramionach Vanessy Paradis Z perspektywy czasu można powiedzieć, że te 14 lat, jakie spędził u boku francuskiej aktorki, należały do najbardziej spokojnych i stabilnych w jego życiu. Choć nie zdecydowali się na ślub, tworzyli zgrany duet, którego owocem jest dwójka dzieci. Gdy na świat przyszła córka Lily Rose i syn Jack, aktor porzucił hulaszczy styl życia, odstawił narkotyki i alkohol, aby skupić się na odpowiedzialnym wychowaniu dzieci. „To było jak podniesienie zasłony. Było czymś, co dostałem po raz pierwszy w życiu. Przejrzystość’ – mówił o ojcostwie. Długo jednak nie wytrzymał, ani w abstynencji, ani w stabilnym związku. Z Vanessą Paradis rozstał się w 2012 roku. Przyczyniła się do tego ogromna popularność, jaką dała mu jedna z najbardziej znanych kreacji w jego karierze. Mowa o postaci Jacka Sparrowa w serii o piratach z Karaibów. 

Kasowy sukces 

Co ciekawe, ta seria filmów o przygodach niesfornego kapitana „Czarnej Perły” wyglądałaby inaczej, gdyby nie upór Deppa i jego obietnica, że nie będzie grał głównych ról tylko dla grania. On chciał wykreować niezwykłą postać, kolejnego nieszablonowego bohatera, który wymyka się łatwym ocenom. Od początku miał swój pomysł na Sparrowa, a inspiracje czerpał z Keitha Richardsa i kreskówkowej postaci skunksa Pepé Le Swąd. To nie podobało się ani wytwórni Disneya, ani scenarzystom „Piratów z Karaibów”, w których pracę Depp nieustannie się wtrącał, zarzucając ich kolejnymi propozycjami. Gdy studio naciskało, by aktor wrócił do pierwotnych planów scenarzystów, on groził, że odejdzie z projektu. „Zatrudniliście mnie, abym wykonał swoja pracę. Trzeba było obejrzeć poprzednie moje filmy, zanim zaprosiliście mnie do współpracy” – miał stwierdzić. Ówczesny szef Disneya w końcu odpuścił, ale był przekonany, że inwencja Deppa zrujnuje cały film. Mylił się. Ogromne zaangażowanie i pomysłowość Deppa sprawiły, że pierwsza część „Piratów z Karaibów” zarobiła 560 mln dolarów i trafiła na 22. miejsce listy najbardziej dochodowych filmów w historii amerykańskiego kina. Później Depp z rozbawieniem wspominał te spory. Przyznał, że nigdy nie spodziewał się, że ta produkcja odniesie tak wielki sukces. Co więcej, nie spodziewał się, że ukończy zdjęcia, bo był przekonany, że wytwórnia w końcu go wyrzuci, a rolę Sparrowa powierzy komuś innemu. „Nie sądziłem, że wytrwam trzy tygodnie, zasadniczo byłem na wylocie” – wyznał w programie Ellen DeGeneres.
 
Seria o piratach z Karaibów stała się dla wytwórni Disneya kurą złoszącą złote jajka. Sam Depp też się dzięki niej wzbogacił. Ale aktor nie byłby sobą, gdyby popularność, jaką zyskał Jack Sparrow, wykorzystał tylko do windowania swoich stawek za kolejne role. Gwiazdor postanowił przekuć ten sukces w coś dobrego i zaczął odwiedzać oddziały dziecięce w szpitalach, w kostiumie słynnego pirata. Liczne nagrania dokumentujące te spotkania pokazują nieco mniej dostrzeganą twarz Deppa, niezwykle ciepłego, zabawnego i troskliwego, któremu zależy na tym, by wnieść choć odrobinę uśmiechu w życie dzieci, które walczyły o życie. Powodem, dla którego gwiazdor tak ochoczo odwiedzał szpitale, były jego osobiste doświadczenia. Gdy jego córka Lily-Rose miała 7 lat, trafiła do jednego z londyńskich szpitali. „To był najciemniejszy okres w moim życiu. Po tym doświadczeniu wizyty u dzieci w szpitalach stały się dla mnie ważne. Dzieci są bardzo odważne, ale możliwość wywołania uśmiechu lub chichotu u rodziców jest dla mnie wszystkim, bowiem to oni, trwając przy swoich walczących o życie pociechach, w środku powoli umierają” – przyznał Depp w programie Graham Norton Show.
 
Stabilny związek, dwoje dzieci, główna rola w cyklu, który kochają miliony ludzi na całym świecie. Wydawało się, że Depp osiągnął w życiu etap, w którym już nic nie może się zepsuć. A jednak się zepsuło. O ile jako Jack Sparrow aktor cały czas zachwycał, to inne filmy z jego udziałem zbierały już różne recenzje, a po kilku słabszych występach krytycy zaczęli pisać, że jego geniusz i doskonałe wyczucie postaci zgasły. Posypało się też życie prywatne Deppa. Z powodu jego licznych zobowiązań zawodowych związek z Paradis coraz bardziej przypominał relację na odległość przerywaną wspólnymi wakacjami. Do ich rozstania przyczynił się też jednak fakt, że w 2011 roku na planie filmu „Dzienniki zakrapiane rumem” Depp poznał Amber Heard.

Koniec małżeństwa z Paradis, nałogi, bankructwo i oskarżenia Heard. Kulisy upadającej kariery 

Nawiązując z nią romans, który później przerodził się w stały związek, gwiazdor nie podejrzewał, że rozpoczyna etap, który pogrąży na lata jego reputację w Hollywood. Para pobrała się w 2015 roku, aby już po roku zakończyć małżeństwo, co kosztowało Deppa 7 milionów dolarów. Na domiar złego amerykańska prasa coraz częściej donosiła o tym, że aktor z powodu swojej rozrzutności i nałogów jest na skraju bankructwa. Najgorsze miało jednak dopiero nadejść. Bomba wybuchła w 2018 roku, gdy Amber Heard opublikowała w „Washington Post” felieton, w którym stwierdziła, że była ofiarą przemocy fizycznej i psychicznej. W tekście nie padło nazwisko Deppa, jednak media szybko wskazały na niego. Już nie mówiło się o jego rozrzutności, o tym, że miesięcznie przepuszcza 2 miliony dolarów. Mówiło się o tym, że jest porywczy, zaburzony, agresywny. Już nie był dziwakiem, ekscentrycznym geniuszem, ale „żonobijcą”, jak nazwali go dziennikarze „The Sun”. Aktor wytoczył gazecie proces i go przegrał, co nie pomogło mu w ratowaniu wizerunku i upadającej kariery. Ulubieniec Hollywood stał się nagle jak trędowaty, nikt nie chciał go zatrudniać, a ci, którzy już go zatrudnili, rezygnowali z dalszej współpracy. „Upadłem tak nisko, jak tylko mogłem. Próbowałem zrozumieć, czym sobie na to zasłużyłem. Próbowałem być miły dla wszystkich, pomagać wszystkim, być szczerym wobec wszystkich. Prawda jest dla mnie najważniejsza” – powiedział w rozmowie z „Rolling Stone”, wyznając, że jego kłopoty finansowe i małżeńskie doprowadziły go na skraj depresji.

"Proces dekady" i powrót do dawnej pozycji w Hollywood 

Mimo wszystko postanowił walczyć. Niewiele ryzykował, bo stracił już niemal wszystko. Chciał jednak, jak stwierdził, ocalić prawdę, dlatego wytoczył swojej byłej żonie proces o zniesławienie. Wyrok, który zapadł 1 czerwca ubiegłego roku, odmienił jego los. Choć trwająca siedem tygodni rozprawa, którą śledził cały świat, ujawniała mroczne strony Deppa, aktor miał w ręku wyrok, z którego wynikało, że Heard niesłusznie oskarżyła go o stosowanie przemocy domowej. Pieniądze, które w ramach odszkodowania miała mu zapłacić była żona, okazały się nieistotne. Dla niego liczyło się tylko to, że już nikt nie mógł mu powiedzieć, że jest „żonobijcą”. I to chyba jedyne, na czym mu zależy.

Powrót do dawnej pozycji gwiazdora Fabryki Snów już go bowiem nie interesuje. Gdy podczas niedawnego festiwalu w Cannes został zapytany przez serwis „Deadline” o to, czy wciąż czuje się bojkotowany przez Hollywood, Depp odparł, że nie, bo zwyczajnie nie zależy mu już na akceptacji amerykańskiej branży filmowej, która skazała go na banicję z powodu plotek. „Kiedy proszą cię o rezygnację z udziału w filmie, który właśnie kręcisz, ze względu na coś, co jest jedynie unoszącym się w powietrzu zlepkiem samogłosek i spółgłosek, oczywiście czujesz się bojkotowany. Czy teraz tak się czuję? Nie, wcale. Nie czuję się bojkotowany przez Hollywood, bo nie myślę o Hollywood. I nie czuję zbyt dużej potrzeby funkcjonowania w Hollywood” – powiedział. Bardzo możliwe więc, że w najbliższej przyszłości zajmie się występami w niezależnych produkcjach. Albo będzie nadal wiódł spokojne na angielskiej wsi, malował obrazy i koncertował z zaprzyjaźnionymi muzykami. Choć w przypadku Deppa niczego nie da się przewidzieć. (PAP Life)

Tekst: Monika Dzwonnik

mmi/

TEMATY: