„W związku z powodzią na Ukrainę dotarła już pomoc od Państwowej Straży Pożarnej, która przekazała dziesięć wielkich cystern, pompy wysokiej wydajności, łodzie pontonowe oraz sprzęt powodziowy. Będziemy się przyglądać, jak to będzie wyglądało dalej” – wyjaśnił ambasador.
Cichocki przyjechał do Chersonia z transportem humanitarnym, zorganizowanym przez dominikańskie Centrum św. Marcina de Porres w Fastowie w obwodzie kijowskim. Pomoc, którą przywieźli duchowni i wolontariusze, płynie głównie z Polski.
„Większość tej pomocy pochodzi z Polski, z różnych źródeł. Fastów jest stale zaopatrywany ze środków Kancelarii Prezesa Rady Ministrów; dba o to osobiście minister Michał Dworczyk. Wsparcie płynie z Fundacji Pomoc Polakom na Wschodzie oraz, oczywiście, z dominikańskiej Fundacji Charytatywni z ul. Freta w Warszawie” – poinformował Cichocki.
O wysadzeniu zapory na Dnieprze w Nowej Kachowce władze Ukrainy powiadomiły 6 czerwca. Rosjanie zniszczyli tamę, która tworzy rozciągający się na 240 km Zbiornik Kachowski. Zalanych zostało kilkadziesiąt miejscowości oraz tysiące hektarów pól, położonych nad największą ukraińską rzeką.
„Tutaj codziennie jest inna sytuacja. Tam, gdzie woda opada, ukazuje się kolejne morze potrzeb. Teraz najważniejszym tematem jest ryzyko rozprzestrzeniania się cholery i innych zakaźnych chorób, gdyż woda wymyła cmentarze i systemy kanalizacyjne” – powiedział ambasador RP.
Ogromna powódź sprawiła, że miasta, które korzystały z wody z Dniepru, stanęły w obliczu jej poważnego deficytu. „Na dniach prawdopodobnie straci wodę pitną Krzywy Róg i inne miasta tego regionu, a są to miejscowości po kilkadziesiąt tysięcy osób. Tam będzie potrzebna pomoc w dystrybucji wody” – wskazał Cichocki.
Kolejnym problemem jest zatopienie urodzajnych pól w dorzeczu Dniepru. „W perspektywie kilkuletniej musimy mieć świadomość, że zniszczeniu uległy ogromne obszary rolnicze, które dostarczały słynne w całej Ukrainie warzywa i owoce. Teraz przez co najmniej kilka lat ich nie będzie, co spowoduje ogromny wzrost cen” – ocenił ambasador.
Zdaniem Cichockiego wysadzenie tamy „to zbrodnia rosyjska” oraz „katastrofa, która dotknie wszystkich na Ukrainie i poza jej granicami”.
Większość zalanych terenów znajduje się na okupowanym przez Rosję lewym brzegu Dniepru. Dyplomata wskazał, że Rosjanie przeszkadzają w niesieniu pomocy ludziom z zatopionych miejscowości po ich stronie.
„Nie dopuszczają pomocy na swój brzeg, który najbardziej ucierpiał od tej sztucznie wywołanej powodzi. Ostrzeliwany jest (przez wojska rosyjskie – PAP) Chersoń i okolice. Każdy wolontariusz ryzykuje swoim życiem wożąc pomoc, ewakuując ludzi, czy też próbując doprowadzić ich miejsca zamieszkania do warunków, nadających się do życia” – podkreślił ambasador Cichocki.
Z Chersonia Jarosław Junko (PAP)
dsk/