W nieprawomocnym wyroku sąd zastrzegł, że o warunkowe przedterminowe zwolnienie P. będzie mógł starać się najwcześniej po 30 latach. Według ustaleń postępowania, sprawca zadał kobiecie co najmniej 11 ciosów młotkiem, później wrzucił ją do dołu, kobieta prawdopodobnie wówczas jeszcze żyła, zmarła na skutek uduszenia. Poza zabiciem Moniki Mariusz P. został też skazany za brutalny gwałt na innej kobiecie – sąd wymierzył mu za to jednostkową karę 8 lat więzienia. Oskarżony też zobowiązany do wypłaty w sumie kilkaset tys. zł nawiązek pokrzywdzonym.
Za winnych utrudniania śledztwa zostali uznani dwaj inni oskarżeni - Paweł B., który zakopał zwłoki Moniki (został za to skazany na 6 lat więzienia) oraz Łukasz W., który wraz z B. zatopił w stawie samochód należący do ofiary – sąd wymierzył mu karę roku więzienia w zawieszeniu. Sąd nie podzielił stanowiska prokuratury, która przypisała również B. udział w zabójstwie Moniki.
Ciało kobiety zostało odnalezione dopiero w listopadzie 2021 r.
Monika W.-S., mieszkanka Jaworznika (gm. Żarki) zaginęła w lipcu 2021 r., niedługo później jej samochód znaleziono w stawie w Zawierciu. Auto było pozbawione tablic rejestracyjnych i miało zamalowane elementy karoserii. Ciało kobiety zostało odnalezione dopiero w listopadzie 2021 r. w Porębie koło Zawiercia, było zasypane w pięciometrowym dole.
Proces odbywał się z częściowym wyłączeniem jawności - publiczność była wypraszana z sali rozpraw, kiedy było prowadzone postępowanie dowodowe dotyczące zarzutu gwałtu. Z tego samego powodu niejawna jest część ustnego uzasadnienia wyroku. Z tego powodu dziennikarze musieli na część uzasadnienia opuścić salę rozpraw.
Przewodniczący składu orzekającego Piotr Horzela przez blisko dwie godziny uzasadniał wyrok, opisując ustalenia procesu. Jak mówił, do zbrodni doszło, bo Monika chciała zerwać z Mariuszem, ten zakończenia związku nie aprobował. Sąd nie dał wiary wyjaśnieniom Mariusza P., który twierdził, że chciał Monikę jedynie nastraszyć, a ciosy zadał jej w samoobronie. Sędzia zwrócił uwagę, że zbrodnia była zaplanowana, a Monika "perfidnie" zwabiona w miejsce, w którym straciła życie. "Nikt rozsądnie myślący i działający nie wykopuje dołu, by kogoś nastraszyć” – zaznaczył sędzia.
Skazując P. na karę dożywocia sąd nie dostrzegł żadnych okoliczności łagodzących. Sędzia Horzela podkreślił, że oskarżony wykazał się pogardą dla życia, działał wyjątkowo brutalnie i drastycznie, był już wcześniej karany za poważne przestępstwa, trudno w jego przypadku mówić o możliwości resocjalizacji.
Z uwagi na zaawansowane zmiany pośmiertne biegli nie byli w stanie wskazać jednoznacznej przyczyny jej zgonu
Ofiara miała 11 ran tłuczonych głowy. Z uwagi na zaawansowane zmiany pośmiertne biegli nie byli w stanie wskazać jednoznacznej przyczyny jej zgonu. Jednocześnie uznali, że mogło nią być gwałtowne uduszenie na skutek zatkania ust i nosa oraz unieruchomienia klatki piersiowej w wyniku przysypania ziemią, dlatego zarzut zabójstwa usłyszał też B., który był wcześniej podejrzany o utrudnianie śledztwa. Sąd jednak nie podzielił opinii prokuratury i wymierzył mu karę za poplecznictwo.
Według ustaleń procesu B. nie widział jak P. wrzuca do dołu Monikę, później oberwała się ziemia, która zasypała jeszcze ofiarę. Nie sposób obalić twierdzenia B., że nie widział, co zasypuje – powiedział sędzia Horzela. Dodał, że dopiero później Paweł B. miał usłyszeć, że Mariusz P. zabił Monikę W.-S. i co najwyżej od tego momentu można mówić, że Paweł B. był świadom, że w dole znajduje się najpewniej ciało nieżyjącej już ofiary.
Prokurator Edyta Kubska powiedziała dziennikarzom, że jeśli chodzi o Mariusza P. jest "absolutnie usatysfakcjonowana" wyrokiem sądu, który w pełni podzielił stanowisko oskarżyciela. Jeśli chodzi o dwóch pozostałych oskarżonych prokuratura po zapoznaniu się z pisemnym uzasadnieniem zdecyduje czy złoży apelację. Z orzeczenia zadowolone były też bliskie Moniki, które przyszły w środę do sądu. "Jesteśmy szczęśliwe, że tak to się zakończyło. Takiej kary oczekiwałyśmy" – powiedziały dziennikarzom po wysłuchaniu wyroku.
Obrońca: nie ma żadnych bezpośrednich dowodów przemawiających za taką kwalifikacją prawną, jaką przyjął sąd okręgowy
Z wyrokiem stanowczo nie zgadza się natomiast obrońca Mariusza P. Mariusz Orliński, który zapowiedział apelację. W jego opinii sąd nie dostrzegł "olbrzymich braków dowodowych", które uzupełnił własnymi przypuszczeniami i domniemaniami. "Obrona nie zgadza się z takim podejściem. Nie ma żadnych bezpośrednich dowodów przemawiających za taką kwalifikacją prawną, jaką przyjął sąd okręgowy" – uważa adwokat.
9 lipca 2021 r. 42-letnia Monika W.-S. wyjechała fordem fiestą w towarzystwie Mariusza P. z jego domu w Jaworzniku; po zerwaniu z nim chciała wrócić do domu rodzinnego. Ostatni raz była widziana na stacji paliw w Zawierciu, gdzie P. usiadł na fotelu kierowcy i stamtąd dalej prowadził jej samochód. Zaginięcie kobiety zgłosiła jej rodzina. Zatopione auto należące do Moniki znaleziono 14 lipca. Wystającą ponad lustro wody klapę bagażnika zauważył wędkarz. Samochód nie miał tablic rejestracyjnych i miał ślady zacierania oznaczeń identyfikacyjnych. Mundurowi sprawdzili okolicę, a płetwonurkowie skontrolowali staw nie znajdując zwłok.
Okoliczności zaginięcia 42-latki ustalali policjanci z Wydziału Kryminalnego Komendy Wojewódzkiej Policji oraz Prokuratura Okręgowa w Częstochowie. Na podstawie analizy zebranego materiału dowodowego, w szczególności zapisów monitoringów śledczy ustalili, że z zaginięciem kobiety może mieć związek znajomy Mariusza P. - Paweł B. Mężczyzna ten został zatrzymany pod koniec listopada 2021 r. pod zarzutem utrudniania śledztwa. Zwłoki Moniki zostały znalezione 25 listopada we wskazanym przez niego miejscu.
Jak ustalili śledczy, na kilka dni przed zabójstwem, 4 lub 5 lipca, Mariusz P. poprosił Pawła B. o wykopanie koparką dużego dołu na jego działce w Porębie. 9 lipca, po przyjeździe z Moniką W.-S. na miejsce, zadał jej kilkanaście uderzeń młotkiem w głowę i wrzucił ją do dołu. Potem polecił Pawłowi B. zasypanie dołu ziemią i poprosił go o pozbycie się auta Moniki. 10 lipca B. zamalował tylną klapę i numer VIN oraz wspólnie z Łukaszem W. zatopił pojazd w zbiorniku w Zawierciu, gdzie wrzucił też tablice rejestracyjne.(PAP)
autor: Krzysztof Konopka
dsk/