Europoseł Tarczyński dla PAP: afera korupcyjna w PE jest zamiatana pod dywan, bo sięga daleko poza Parlament. Niepokój budzi ślad rosyjski

2023-06-21 07:18 aktualizacja: 2023-06-21, 13:04
Europoseł Tarczyński w Parlamencie Europejskim, Fot. PAP/EPA/OLIVIER HOSLET
Europoseł Tarczyński w Parlamencie Europejskim, Fot. PAP/EPA/OLIVIER HOSLET
Afera korupcyjna w PE jest wierzchołkiem góry lodowej, która sięga daleko poza sam Parlament; część śladów prowadzi do Rosji; właśnie dlatego jest tak skwapliwie zamiatana pod dywan - mówi w rozmowie z PAP eurodeputowany PiS Dominik Tarczyński, komentując rezygnację belgijskiego sędziego śledczego Michela Claise'a z prowadzenia tej sprawy.

"Ta rezygnacja jest dowodem na to, o czym mówiłem od wielu miesięcy. Mamy do czynienia z potężnymi siłami, które są w stanie wykluczyć nawet takiego sędziego. Był on bardzo zaangażowany w tę sprawę, przekazywał akta do państw, których ta afera dotyczyła. Mam na myśli Hiszpanię, Włochy i Grecję. To, że został wykluczony - bo w mojej ocenie wcale nie chodzi o konflikt interesów, tylko o potężne naciski, które mogły mieć miejsce - pokazuje, że mamy do czynienia z siłami, których nie doceniliśmy" - podkreśla Tarczyński, który jest m.in. członkiem Komisji Spraw Zagranicznych PE (AFET).

"To nie zwykli posłowie, ale tajne służby, chociażby Maroka, są w aferę zaangażowane. Mam na myśli szefa marokańskiego wywiadu Yassina Mansouri, dyplomatów wysokiego szczebla - wiemy, że był w to zaangażowany ambasador Maroka w Polsce Abderrahim Atmoun. Gdyby ktoś mnie zapytał, kto doprowadził do odsunięcia sędziego od tej sprawy, to powiedziałbym: wpływy rosyjskie. Moim zdaniem za tą sprawą stoją wpływy rosyjskiego FSB i nie będę zaskoczony, jeżeli kolejne osoby, które zajmują się tą sprawą, albo będą się wycofywać, albo znikać. Mówię o tym z pełną odpowiedzialnością" - zadeklarował eurodeputowany PiS.

Jego zdaniem to, czego dotychczas dowiedzieliśmy się w sprawie skandalu korupcyjnego, to jedynie "wierzchołek góry lodowej".

"Nie mamy do dyspozycji wszystkich elementów tej układanki. Mamy oddzielne fragmenty, na podstawie których możemy wyciągać wnioski. To co wiemy - że np. według informacji różnych mediów, w aferę może być zaangażowanych od 60 do nawet stu osób; że Rosja w pewnym momencie wydała 300 mln dolarów na łapówki dla polityków głównie w UE; że Eva Kaili była pierwszą posłanką wnioskującą w 2015 roku o wszczęcie przeciwko naszemu krajowi procedury na podstawie artykułu 7. TUE - każe nam się domyślać, że chodzi tutaj o sieć, o mechanizm handlu wpływami, wykorzystywany przez różnych graczy, w tym Rosję i Maroko do realizacji potężnych celów geostrategicznych i geopolitycznych" - wskazuje Dominik Tarczyński.

"Podsumowując: mówimy o potężnych wpływach; po drugie mówimy o potężnych pieniądzach; po trzecie mówimy o udziale służb specjalnych rosyjskich, marokańskich i nie tylko. Jasne jest zatem, że ci, których nazwiska poznaliśmy i byli aresztowani, a następie zwolnieni, to są tylko pionki. To jest afera globalna. I dlatego jest tak skwapliwie zamiatana pod dywan" - konkluduje polski polityk.

Sędzia śledczy Michel Claise, który wszczął śledztwo w sprawie korupcji w Parlamencie Europejskim, zrezygnował w poniedziałek z prowadzenia sprawy z powodu konfliktu interesów - poinformowała belgijska prokuratura. Media wskazują, że powodem decyzji były związki biznesowe syna Claise'a z rodziną jednej z belgijskich europosłanek - Marii Areny.

 

Z Brukseli Artur Ciechanowicz (PAP)

 

sm/