Prigożyn zapowiada odwet za atak na jego oddziały. Grozi "marszem na Moskwę"

2023-06-24 07:13 aktualizacja: 2023-06-24, 16:34
Szef rosyjskiej najemniczej grupy Wagnera Jewgienij Prigożyn. Fot. PAP
Szef rosyjskiej najemniczej grupy Wagnera Jewgienij Prigożyn. Fot. PAP
Szef rosyjskiej najemniczej grupy Wagnera Jewgienij Prigożyn oświadczył w piątek, że oddziały armii regularnej Rosji zaatakowały obóz najemników powodując liczne ofiary. Oznajmił, że wycofał swych żołnierzy z Ukrainy i zgromadził ich w Rostowie nad Donem. Przywódca wagnerowców domaga się spotkania z ministrem obrony Siergiejem Szojgu i szefem sztabu generalnego Walerijem Gierasimowem i grozi, że w przeciwnym razie "pójdzie na Moskwę" - oznajmiły w sobotę agencja Reutera i niezależny rosyjski portal Meduza. Rosyjski serwis BBC News podał, że na ulicach Rostowa oraz na trasach wjazdowych do Moskwy pojawiły się pojazdy opancerzone.

W piątek właściciel rosyjskiej najemniczej Grupy Wagnera Jewgienij Prigożyn oświadczył, że oddziały armii regularnej Rosji zaatakowały obóz najemników powodując liczne ofiary. Oznajmił, że zamierza "przywrócić sprawiedliwość" w armii i wezwał, by nie okazywać sprzeciwu. 

Następnie w w nocy z piątku na sobotę opublikował na Telegramie nową wiadomość, w której stwierdził, że jego bojownicy wkraczają do Rostowa nad Donem - poinformował niezależny rosyjski portal Mediazona.

"W tej chwili przekroczyliśmy granice państwowe. Strażnicy graniczni wyszli na spotkanie i uściskali naszych bojowników. Teraz wjeżdżamy do Rostowa. Jednostki ministerstwa obrony, a raczej poborowi, którzy mieli zablokować nam drogę, odsunęli się na bok" - oświadczył Prigożyn.

"Nie walczymy z dziećmi, nie zabijamy dzieci! Szojgu zabija dzieci, wysyłając na wojnę niewyszkolonych żołnierzy, w tym poborowych. Wystawił przeciwko nam 18-letnich chłopców, wszyscy są dla nas jak dzieci i wnuki. Więc ci faceci przeżyją i wrócą do swoich matek" - zapowiedział szef wagnerowców.

Podkreślił, że jego ludzie walczą tylko z profesjonalna armią. "Ale jeśli ktoś stanie nam na drodze, zniszczymy wszystko. Idziemy dalej, idziemy do końca" - ogłosił Prigożyn.

Agencja AFP z kolei podała, że Jewgienij Prigożyn poinformował na Telegramie, iż jego siły zestrzeliły rosyjski śmigłowiec bojowy.

"Właśnie teraz helikopter otworzył ogień do cywilnej kolumny i został zestrzelony przez jednostki Wagnera" – powiedział Prigożyn dodając, że szef sztabu generalnego Rosji Walerij Gierasimow wydał rozkaz zbombardowania jednostek Wagnera, mimo że znajdowały się wśród pojazdów cywilnych. 

"Pójdziemy na Moskwę"

Jak podała agencja Reutera i niezależny rosyjski portal Meduza, Prigożyn przebywa obecnie w sztabie Południowego Okręgu Wojskowego w Rostowie nad Donem; przywódca wagnerowców domaga się spotkania z ministrem obrony Siergiejem Szojgu i szefem sztabu generalnego Walerijem Gierasimowem i grozi, że w przeciwnym razie "pójdzie na Moskwę" .

"Chcemy się tutaj spotkać z Szojgu i szefem sztabu generalnego. Dopóki nie przyjadą, pozostaniemy (na miejscu) i będziemy blokować Rostów nad Donem. Pójdziemy (też) na Moskwę" - zadeklarował Prigożyn, cytowany przez Reutersa i opozycyjne rosyjskie media.

Meduza poinformowała, że szef wagnerowców miał spotkać się w Rostowie nad Donem z wiceministrem obrony Junus-bekiem Jewkurowem i zastępcą szefa sztabu generalnego Władimirem Aleksiejewem.

Jak dodano, Prigożyn powiadomił, że pod kontrolą jego bojowników znajdują się jakoby "obiekty wojskowe w Rostowie, w tym lotnisko".

Prigożyn zakwestionował uzasadnienie Kremla dla rozpoczęcia inwazji na Ukrainę

Jak pisze Politico spór Prigożyna z rosyjskim ministerstwem obrony narastał od miesięcy, a teraz się zaognił. Prigożyn oskarżył ministra obrony Rosji Siergieja Szojgu o ukrywanie przed Putinem "kolosalnych" błędów na polu bitwy. Jego zdaniem w wojnie z Ukrainą zostało zabitych około 100 000 rosyjskich żołnierzy. Obecnie natomiast przekonywał, że 2 000 jego żołnierzy poniosło śmierć w wyniku ataków z rozkazu rosyjskiego ministerstwa obrony.

Jak podało Politico, w późniejszym oświadczeniu na swym kanale w Telegramie Prigożyn nazwał przestępcami Szojgu oraz Walerija Gierasimowa, szefa sztabu generalnego rosyjskich sił zbrojnych i głównego dowódcę wojny na Ukrainie. Uzasadniał to wysłaniem na śmierć przez nich około 100 000 rosyjskich żołnierzy.

W piątek założyciel grupy Wagnera zakwestionował też uzasadnienie Moskwy dla rozpoczęcia inwazji na Ukrainę. Podkreślił, że "Siły Zbrojne Ukrainy nie zamierzały atakować Rosji wraz z NATO" i że "wojna była potrzebna, aby banda łajdaków zatriumfowała i pokazała, jak silną są armią". Określił rosyjskie dowództwo wojskowe "złem" i przysiągł maszerować po "sprawiedliwość”.

Zgodnie z informacją Politico w sobotę nad ranem na Telegramie Prigożyn podał: "w chwili obecnej wkraczamy do Rostowa". Jak oświadczył, w celu zawrócenia bojowników grupy Wagnera wysłano poborowych z Rosji. Stwierdził jednak, że strażnicy graniczni powitali jego oddziały z otwartymi ramionami.

Według Prigożyna rosyjski helikopter wojskowy otworzył ogień do konwoju jego żołnierzy, ale go zestrzelili. Wcześniej zaprzeczał, jakoby chciał dokonać zamachu stanu.

FSB wszczęła postępowanie przeciwko szefowi Grupy Wagnera 

Rosyjska Federalna Służba Bezpieczeństwa (FSB) w wydanym w piątek wieczorem oświadczeniu wskazała, że "legalnie i zasadnie wszczęła postępowanie karne" przeciwko watażce z grupy Wagnera "za organizację zbrojnego powstania". Ministerstwo obrony ostrzegło, że siły ukraińskie "wykorzystują prowokację Prigożyna" na linii frontu wokół Bachmutu.

Politico podkreśla, że zgodnie z doniesieniami rosyjskich mediów państwowych, rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow powiedział, że Putin jest świadomy szybko rozwijającej się sytuacji i "podejmowane są wszelkie niezbędne środki".

"Deklaracje i działania Prigożyna są w rzeczywistości wezwaniami do rozpoczęcia zbrojnego konfliktu cywilnego na terytorium Rosji i są 'ciosem w plecy' dla rosyjskich żołnierzy" – cytuje Politico moskiewskich urzędników.

Władze rosyjskie zaprzeczają zarzutom Prigożyna. Generałowie wezwali bojowników Wagnera do ustąpienia. Generał porucznik Władimir Aleksiejew, pierwszy zastępca szefa sztabu generalnego sił zbrojnych, akcentował, że Prigożyn nie ma uprawnień do wydawania rozkazów.

"To jest przewrót państwowy. (…) Opamiętajcie się!" - apelował.

Z kolei zastępca dowódcy sił rosyjskich na Ukrainie Siergiej Surowikin nawoływał, aby oddziały Wagnera utrzymały swoje pozycje i nie zwracały się przeciwko własnym sojusznikom.

Gubernator obwodu rostowskiego Wasilij Gołubiew zalecał, aby wszyscy zachowali spokój i nie wychodzili z domu bez potrzeby".

W sobotę agencja Reutera i niezależny rosyjski portal Meduza podały, że "ministerstwo obrony Rosji wezwało najemników z Grupy Wagnera, by wypowiedzieli posłuszeństwo właścicielowi tej formacji Jewgienijowi Prigożynowi. Bunt wszczęty przez niego przeciwko Kremlowi został oceniony jako "przestępcza awantura".

"Wciągnięto was podstępem w przestępczą awanturę i udział w zbrojnym buncie. (...) Prosimy o rozsądek i jak najszybszy kontakt z przedstawicielami resortu obrony lub organów porządku prawnego. Gwarantujemy wam bezpieczeństwo" - poinformowano na kanale ministerstwa na Telegramie. Treść oświadczenia przytoczył również Reuters. 

"Cios dla Putina"

Politico przytacza wypowiedź Iana Garnera, eksperta ds. Rosji i autora nowej książki o skutkach wojny na Ukrainie, w którego opinii szef grupy Wagnera przesadził. "Prigożyn rzucił kostką, a teraz państwo pozbędzie się go na dobre" - przewidywał.

Tatiana Stanowa, analityk polityczny i założycielka firmy konsultingowej R-Politik uznała, że to koniec Prigożyna i koniec grupy Wagnera, ale też cios dla Putina. "Wielu członków elity będzie miało za złe Putinowi, że sprawy zaszły tak daleko i że prezydent nie zareagował wcześniej. Dlatego cała ta historia jest również ciosem dla Putina" – oceniła.

"Rosjanie zaczęli kąsać się nawzajem dla władzy i pieniędzy. Upadła krucha dyktatura Putina" - oświadczył w piątek szef ukraińskiego wywiadu wojskowego (HUR) generał Kyryło Budanow, komentując konflikt między Grupą Wagnera i armią lojalną wobec Kremla. (PAP)

mmi/