Administracja USA była zaskoczona tempem rozwoju rebelii? Ustalenia CNN

2023-06-25 07:14 aktualizacja: 2023-06-25, 13:24
Fot. PAP/ EPA/ARKADY BUDNITSKY
Fot. PAP/ EPA/ARKADY BUDNITSKY
Jewgienij Prigożyn, szef najemniczej Grupy Wagnera, opuścił w sobotę wieczorem siedzibę dowództwa Południowego Okręgu Wojskowego w Rostowie nad Donem - podała agencja Reutera, powołując sie na lokalne media. Jak podała stacja CNN opierając się na źródłach w administracji USA, amerykański wywiad orientował się w planach rebelii Prigożyna, ale nie miał pewności co do jej celu i został zaskoczony tempem rozwoju wypadków. Także przywódcy Kongresu USA zostali poinformowani o ruchach Grupy Wagnera i o gromadzeniu przez nią broni i amunicji.

W piątek Jewgienij Prigożyn, właściciel Grupy Wagnera,  oświadczył, że oddziały regularnej rosyjskiej armii zaatakowały obóz jego najemników. Oznajmił, że zamierza "przywrócić sprawiedliwość" w siłach zbrojnych, a jego siły wyruszyły w kierunku Moskwy. Jednak w sobotę wieczorem, po upływie około doby, Prigożyn ogłosił odwrót najemników i ich powrót do obozów polowych.

Według władz w Mińsku decyzja ta była wynikiem rozmów Alaksandra Łukaszenki z Prigożynem, prowadzonych w porozumieniu z Władimirem Putinem. 

"Niewielu mogło przewidzieć, co dokładnie planuje Prigożin"

Stacja CNN wskazała, że administracja USA była zaskoczona tempem rozwoju rebelii. Na początku tego roku Amerykanie zorientowali się, że między najemniczą Grupą Wagnera i rosyjskim rządem toczy się wewnętrzna walka o władzę. Jednak amerykańscy i europejscy urzędnicy wywiadu nie przewidzieli, że Jewgienij Prigożyn ruszy do szturmu na rosyjski region Rostowa. "Trudno powiedzieć, ile z tego było gadaniem, a ile rzeczywistością" - powiedział CNN jeden z informatorów z kręgów rządowych.

Pracownik wywiadu jednego z krajów europejskich powiedział CNN, że "temperatura oczywiście rosła", ale niewielu mogło przewidzieć, co dokładnie planuje Prigożin.

The Washington Post" pisze z kolei,  że napływające do Waszyngtonu dane wywiadowcze wzbudziły obawy o to, jakie znaczenie może mieć brak ewentualny stabilności na Kremlu dla utrzymania kontroli nad rosyjskim arsenałem nuklearnym - zauważa dziennik.

Gazeta przypomina, że napięcia między Prigożynem a dowództwem armii trwały od dłuższego czasu. "Przez cały czas walk o Bachmut Prigożyn gniewnie narzekał, że rosyjskie ministerstwo obrony nie dostarcza mu sprzętu i amunicji,  Groził, że w ogóle wycofa swoje siły" - pisze dziennik, zauważając, że wyżsi rangą rosyjscy przywódcy prywatnie martwili się tyradami właściciela Grupy Wagnera, które uważali zarówno za wiarygodne, jak i podważające ich autorytet.

Pozostaje niejasne, dlaczego Putin nie podjął działań zapobiegawczych - zastanawia się "WP". W administracji USA panuje opinia – twierdzi dziennik -  że bezczynność Putina wskazuje na brak koordynacji w rosyjskim rządzie i prawdopodobnie wewnętrzną rywalizację frakcji. Natomiast słaby opór stawiany przez armię Prigożynowi w jego marszu na Moskwę może w opinii zachodnich źródeł wywiadowczych wskazywać, że cieszy się on pewnym poparciem wśród regularnych sił zbrojnych i rosyjskich służb bezpieczeństwa.

Choć rebelia nie wywołała, jak się wydaje, głębszego rozłamu między wewnętrznym kręgiem Putina a przywódcami wojskowymi, to bunt był najpoważniejszym od lat wyzwaniem dla Kremla – zauważa „WP”.

"Dotarcie uzbrojonej grupy na odległość 200 kilometrów od Moskwy to poważna sprawa" - powiedział dziennikowi jeden z analityków. Jego zdaniem Putin z pewnością będzie teraz postrzegany jako osłabiony, zaś członkowie rosyjskiej elity będą kwestionować jego przywództwo, stawiając pytania, dlaczego nie powstrzymał tego wcześniej - konkluduje gazeta.

Bunt wagnerowców 

W piątek Prigożyn stwierdził, że oddziały rosyjskiej regularnej armii zaatakowały obóz jego najemników powodując liczne ofiary. Zapowiedział "przywrócenie sprawiedliwości" w armii i domagał się odsunięcia od władzy skonfliktowanego z nim ministra obrony Siergieja Szojgu, a następnie skierował swoje siły na Moskwę.

Jednak po upływie doby, w sobotę wieczorem, Prigożyn ogłosił odwrót i skierowanie najemników na powrót do obozów polowych by "uniknąć rozlewu krwi". Miało to być rezultatem negocjacji Alaksandra Łukaszenki z Prigożynem, prowadzonych w porozumieniu z Władimirem Putinem.

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski powiedział w sobotę przed ogłoszeniem zakończenia rebelii, że konflikt obnażył "słabość Rosji".

"Słabość Rosji jest oczywista. Słabość na pełną skalę" - napisał Zełenski na Twitterze. "A im dłużej Rosja utrzymuje swoje wojska i najemników na naszej ziemi, tym więcej chaosu, bólu i problemów będzie miała później". (PAP)

mmi.