W piątek właściciel najemniczej Grupy Wagnera Jewgienij Prigożyn stwierdził, że oddziały rosyjskiej armii zaatakowały obóz jego bojowników, powodując liczne ofiary. Zapowiedział "przywrócenie sprawiedliwości" w armii i domagał się odsunięcia od władzy skonfliktowanego z nim ministra obrony Siergieja Szojgu. Wagnerowcy opanowali sztab Południowego Okręgu Wojskowego w Rostowie nad Donem, a następnie skierowali swoje siły na Moskwę.
Jednak po upływie doby, w sobotę wieczorem, Prigożyn ogłosił odwrót i wycofanie najemników do obozów polowych, by "uniknąć rozlewu krwi". Miało to być rezultatem negocjacji białoruskiego autorytarnego lidera Alaksandra Łukaszenki z Prigożynem, prowadzonych w porozumieniu z Władimirem Putinem.
Do sprawy odniósł się w rozmowie z TVP Info szef MSZ Zbigniew Rau.
Według niego Polska zareagowała na tę sytuację "bardzo profesjonalnie". "Dokonaliśmy oceny zagrożenia dla polskiego bezpieczeństwa, zrobiliśmy to w gronie najwyższych organów władzy publicznej w Polsce, w stałym kontakcie z naszymi sojusznikami z NATO. Przyjęliśmy jedną linię, jeśli chodzi o reakcje sojusznicze. Ustaliliśmy, że sytuacja jest taka, że jest to po prostu czas obserwacji wydarzeń, a nie politycznych spekulacji" - powiedział.
"To, co obserwowaliśmy w Rosji w ostatnich dwóch dniach wskazuje na jedno - że niezależnie od tego, jak myślimy, że silna jest Rosja, bądź jak nam wydaje się słaba Rosja, Rosja jest źródłem braku stabilności politycznej także w sferze bezpieczeństwa w naszej części Europy. I to potwierdza tylko słuszność naszych oczekiwań, nas - czyli państw wschodniej flanki NATO, że ta flanka musi być istotnie wzmocniona" - dodał szef MSZ.
autorka: Wiktoria Nicałek
sm/