4-latek zginął pod tramwajem. Motorniczy podczas jazdy korzystał z telefonu i słuchawek

2023-07-06 09:21 aktualizacja: 2023-07-07, 08:58
Miejsce śmiertelnego wypadku w Warszawie. Fot. PAP/Piotr Nowak
Miejsce śmiertelnego wypadku w Warszawie. Fot. PAP/Piotr Nowak
Do sądu trafił akt oskarżenia przeciwko motorniczemu Robertowi S. - poinformowała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga Katarzyna Skrzeczkowska. Chodzi o tragiczny wypadek przy ul. Jagiellońskiej. Drzwi tramwaju przytrzasnęły 4-latka. Pojazd ruszył, ciągnąc za sobą chłopca. Niestety nie udało się go uratować.

Prokuratura Rejonowa Warszawa Praga-Północ skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko motorniczemu tramwaju Robertowi S. 28 czerwca.

Chodzi o wypadek, który miał miejsce 12 sierpnia ubiegłego roku przy ulicy Jagiellońskiej w Warszawie przy przystanku Batalionu "Platerówek". Uczestniczył w nim tramwaj starego typu - Konstal 105 - jadący w kierunku pętli Żerań FSO. 4-letnie dziecko zostało przytrzaśnięte przez drzwi i pociągnięte przez skład wzdłuż torowiska. Do tragedii doszło w momencie, kiedy dziecko wysiadało razem z babcią z ostatniego wagonu.

"W skierowanym do Sądu Rejonowego Warszawa Praga-Północ akcie oskarżenia motorniczemu zarzuca się umyślne naruszenie zasad bezpieczeństwa w ruchu lądowym oraz przepisów instrukcji dla pracowników Tramwaje Warszawskie i nieumyślne spowodowanie wypadku, w wyniku którego śmierć poniósł czteroletni chłopiec" - podała rzeczniczka PR Warszawa Praga-Północ Katarzyna Skrzeczkowska.

Podkreśliła, że na sprawstwo motorniczego Roberta S. wskazuje całokształt zgromadzonego materiału dowodowego, w tym w szczególności wyniki opinii biegłego z zakresu kolejnictwa, analiza nagrań z monitoringu, wykazy połączeń telefonicznych oraz raport zdarzeń zachodzących na aparacie telefonicznym oskarżonego, a także zeznania przesłuchanych w sprawie świadków.

"Z przeprowadzonych dowodów wynika, że oskarżony kierując tramwajem w trakcie jazdy korzystał z telefonu i słuchawek, nieprawidłowo obserwował zdarzenia zachodzące w obrębie ostatnich drzwi, którymi wysiadało dziecko, a po zamknięciu tych drzwi nie upewnił się, czy ruszenie z przystanku nie spowoduje zagrożenia dla pasażerów wysiadających i znajdujących się na przystanku. Na ocenę sytuacji wokół tramwaju motorniczy poświęcił niecałe 1,5 sekundy" - wyjaśniła rzeczniczka.

Dodała, że czas ten został uznany przez powołanego w tej sprawie biegłego za niewystarczający do poprawnej oceny sytuacji.

"Należy podkreślić, że konstrukcja wagonu i ostatnich drzwi nie utrudniała widoczności motorniczemu, tramwaj był sprawny technicznie, a pokrzywdzony i osoba, pod której pieczą przebywał, nie przyczynili się do zaistnienia wypadku" - podała Skrzeczkowska.

Poinformowała również, że zgodnie z instrukcją dla pracowników Tramwaje Warszawskie motorniczym zabrania się podczas prowadzenia tramwaju używania telefonów komórkowych, w tym używania słuchawek i zestawów głośnomówiących.

"Ponadto motorniczy może ruszyć z przystanku po upewnieniu się, że wszystkie drzwi są całkowicie zamknięte i nikt z pasażerów nie podaje sygnału alarmowego oraz że ruszenie nie spowoduje zagrożenia dla pasażerów znajdujących się na przystanku" - przekazała Skrzeczkowska.

Przesłuchany w charakterze podejrzanego Robert S. nie przyznał się do popełnienia zarzucanego mu czynu i odmówił składania wyjaśnień w tej sprawie. (PAP)

Autor: Aleksandra Kuźniar

jc/