"Uczestniczymy w wydarzeniach historycznych. Oczywiście, przyszłość pokaże, na ile to, co dzieje się na naszych oczach, wpłynie na nasze przyszłe losy, ale to są duże kroki ze strony ukraińskiej w kierunku pojednania" – oceniła Gosiewska.
Wicemarszałek przypomniała, że "nasza ręka do pojednania była wyciągnięta od lat, ale spotykamy wreszcie po drugiej stronie zrozumienie i konkretne działania". "Myślę, że najbliższe dni przyniosą kolejne decyzje. Ja na nie czekam" – podkreśliła.
Polityk wyjaśniła, że ważnym gestem ze strony ukraińskiej była obecność prezydenta Zełenskiego na mszy w intencji ofiar zbrodni, a także obecność na nabożeństwie przedstawicieli Wszechukraińskiej Rady Kościołów.
"Mówię o pobycie prezydenta Zełenskiego, o zapaleniu zniczy (przez dwóch prezydentów przed ołtarzem w katedrze łuckiej), o obecności wszystkich Kościołów ukraińskich tutaj i o wspólnej modlitwie. Myślę również o sprawach, które pewnie wydarzą się w najbliższych dniach. Czekamy na nie" – powiedziała Gosiewska.
80 lat temu, 11 i 12 lipca 1943 roku, Ukraińska Powstańcza Armia (UPA) dokonała skoordynowanego ataku na około 150 miejscowości zamieszkałych przez Polaków w powiatach włodzimierskim, horochowskim, kowelskim i łuckim dawnego województwa wołyńskiego. Wykorzystano fakt gromadzenia się w niedzielę 11 lipca ludzi w kościołach. "Krwawa niedziela" jest uważana za szczytowy moment ludobójstwa dokonywanego przez ukraińskich nacjonalistów na Polakach na Wołyniu i w Galicji Wschodniej w latach 1943-45. W jego wyniku zginęło około 100 tys. Polaków.
Sprawcami ludobójstwa na Wołynia byli członkowie Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów - B (frakcja Bandery), podporządkowana jej UPA oraz zachęcona przez nich ludność ukraińska, będąca sąsiadami Polaków, często związanymi z nimi więzami krwi. Bezpośrednią odpowiedzialność za wydanie zbrodniczego rozkazu ponosi główny dowódca UPA Roman Szuchewycz. OUN-UPA nazywała swoje działania "antypolską akcją", zmierzającą do uczynienia z Ukrainy obszaru zamieszkałego wyłącznie przez Ukraińców.
Z Łucka Jarosław Junko i Aleksandra Rebelińska
sm/