Rusza proces w sprawie podziału majątku Arethy Franklin o wartości 80 milionów

2023-07-09 14:07 aktualizacja: 2023-07-10, 09:32
Aretha Franklin podczas występu, fot. PAP/EPA/JEFF KOWALSKY
Aretha Franklin podczas występu, fot. PAP/EPA/JEFF KOWALSKY
Od śmierci Arethy Franklin minęło prawie pięć lat, ale sprawa podziału jej majątku jest nierozstrzygnięta. Być może mniejszym problemem dla jej spadkobierców byłby brak testamentu, o czym donosiły media tuż po jej śmierci 16 sierpnia 2018 roku. Okazało się bowiem, że artystka zostawiła cztery spisane odręcznie testamenty, które rodzina znalazła w jej domu. Jak donosi AP, po przeanalizowaniu wszystkich pozostawionych przez piosenkarkę zapisków, w poniedziałek w Michigan rozpocznie się proces, który zdecyduje o ważności dwóch z nich. Sprawa ma przesądzić o ostatecznym sposobie zarządzania majątkiem Franklin i tym, kto i w jakim stopniu będzie sprawował pieczę nad fortuną wycenianą na 80 mln dolarów.

Franklin, która zmarła na raka trzustki w wieku 76 lat, nie pozostawiła jednoznacznego testamentu. W takiej sytuacji sąd może wziąć pod uwagę również te, mające formę odręcznych notatek i zapisków. A takie rodzina znalazła w jej domu aż cztery. Każdy został złożony w sądzie i dokładnie przeanalizowany. Podczas rozpoczynającej się w poniedziałek rozprawy sąd weźmie pod uwagę dwa testamenty, jeden datowany na 2010 rok i drugi spisany w 2014 roku. Niestety, w każdym z nich artystka wyraziła inną wolę, co do tego, kto powinien sprawować pieczę nad jej majątkiem.

W myśl zapisów artystki z 2010 roku, przy których obstaje Ted Whte Junior, trzeci syn piosenkarki (z ośmioletniego małżeństwa artystki z jej menedżerem Tedem Whitem), to on miałby być głównym spadkobiercą. Jak zapewnia jego prawnik Kurt Olson, testament z 2010 roku został poświadczony notarialnie i podpisany, podczas gdy późniejsza wersja z 2014 roku „to tylko szkic”. „Gdyby ten dokument miał być testamentem, artystka byłaby bardziej ostrożna i nie umieszczała go w notatniku schowanym pod poduszką” – zaznaczył mecenas Olson.

Z kolei w swojej woli spisanej w 2014 roku, pełnej przekreśleń i notatek poczynionych na marginesie, artystka wskazała, że największy udział w spadku przypadłby najmłodszemu synowi, Kecalfowi Cunninghamowi (artystka spotykała się z jego ojcem Kenem Cunninghamem po rozwodzie z pierwszym mężęm. Także był menedżerem).

Ten sam dokument wskazuje również, że artystka wyraziła zgodę na to, aby jej suknie zostały wystawione na aukcję lub trafiły do Smithsonian Institution w Waszyngtonie. Adwokat Charles McKelvie, reprezentujący najmłodszego syna artystki, przekazał w rozmowie z AP, że w takich przypadkach ostatni testament unieważnia zapisy zawarte w poprzednim. Oba dokumenty są zgodne, co do jednego, Franklin wyraziła życzenie, aby otoczyć opieką, także finansową, jej najstarszego syna Clarence’a, który do końca życia będzie wymagał stałej pomocy.

 

Wiele wskazuje na to, że sprawa, która ciągnie się od kilku lat, nie znajdzie tak szybko finału. (PAP Life)

 

sm/