Sprawa pani Joanny. Wyjaśnienia szefa policji. Zaprezentowano nagrania z rozmów ze zgłaszającą sprawę lekarką

2023-07-20 16:22 aktualizacja: 2023-07-21, 08:43
Komendant główny policji gen. insp. Jarosław Szymczyk podczas konferencji prasowej w Komendzie Głównej Policji w Warszawie. Fot. PAP/Radek Pietruszka
Komendant główny policji gen. insp. Jarosław Szymczyk podczas konferencji prasowej w Komendzie Głównej Policji w Warszawie. Fot. PAP/Radek Pietruszka
Chciałbym wyrazić moje szczere ubolewania wobec niezwykle trudnej sytuacji życiowej, w jakiej znalazła się pani Joanna, ale chcę jasno i wyraźnie podkreślić, że ta sytuacja nie jest winą policji - powiedział komendant główny policji gen. insp. Jarosław Szymczyk. Podczas konferencji prasowej udostępnił nagranie z rozmowy lekarki z operatorem numeru alarmowego. Komendant zaznaczył, że w robi to w obronie swoich funkcjonariuszy i za zgodą prokuratora.

Nagranie zaczyna się od pytania operatora, w czym może pomóc i podania przez lekarkę swoich danych, które nie zostały odtworzone. Wiele z danych wrażliwych, które padły podczas rozmowy z numerem 112, zostało w opublikowanych nagraniach wyciszonych. Jak tłumaczył komendant główny, było to warunkiem zgody prokuratora na upublicznienie zapisu rozmów.

Zgłaszająca na początku przekazała podstawowe informacje.

"Jestem lekarzem psychiatrą i w tym momencie, z Krakowa dzwonię (...) zadzwoniła do mnie pacjentka, którą leczę w poradni, że właśnie chce popełnić samobójstwo, na drugim telefonie ją trzymam, rozmawiamy z nią".

Operator dopytywał o miejsce pobytu potrzebującej pomocy kobiety, nazwisko, wiek. Po uzyskaniu tych danych przystąpił do obsługi zgłoszenia, tzn. prawdopodobnie zadysponował zespół ratownictwa medycznego. Zgłaszająca lekarka została połączona z dyspozytorem medycznym. Operator zapowiedział, że powiadomi też policję.

Lekarka podkreśliła, że kobieta, która wcześniej zażyła tabletkę wczesnoporonną, nie może tego wytrzymać, zaraz zażyje leki i się zabije. Upubliczniono fragment nagrania, w którym zgłaszająca mówi o swojej pacjentce, że "jest już po" i "dokonała". Reszta zdania została wyciszona.

Został również opublikowany fragment, na którym do interwencji włącza się policja. 

"Ona powiedziała, że jakieś zamówiła tabletki przez internet, wzięła" - mówi policjantowi zgłaszająca, podkreślając, że "ona zaraz siebie zabije, bo zrobiła straszną zbrodnię, no a chłopak ją zostawił". 

Policjant pyta też o wcześniejsze próby samobójcze kobiety, zapewnia, że funkcjonariusze przyjadą, a lekarka jest proszona, by kontynuować z nią rozmowę na drugiej linii telefonicznej.

Wskutek zgłoszenia lekarki, w miejscu zamieszkania pacjentki, oprócz pogotowia zjawili się też policjanci, którzy na prośbę ratowników pojechali za karetką do szpitala. 

Gen. Jarosław Szymczyk: głównym powodem działania policji było podejrzenie dokonania próby samobójczej

"Chciałbym wyrazić moje szczere ubolewania wobec niezwykle trudnej sytuacji życiowej, w jakiej znalazła się pani Joanna, ale chcę jasno i wyraźnie podkreślić, że ta sytuacja nie jest winą policji. Chcę też wyrazić moje ubolewanie, że ta konferencja w ogóle dzisiaj ma miejsce" - podkreślił na konferencji gen. insp. Jarosław Szymczyk.

"W sposób, w jaki zaatakowano moich ludzi, na podstawie jednostronnej, subiektywnej relacji. Sposób, w jaki przedstawiono działania polskich policjantów, nie dał mi innej możliwości. W trosce o dobro społeczne, o przedstawienie prawdy o przebiegu tego zdarzenia postanowiliśmy państwa zaprosić" - powiedział generał.

Zaznaczył, że informacje, które zostaną na konferencji przedstawione to jest efekt wstępnych czynności funkcjonariuszy Biura Kontroli KGP realizowanych na terenie Krakowa. "Te czynności cały czas trwają" - podał.

Podkreślił, że głównym motywem działania policji wobec kobiety, która zażyła tabletkę poronną, było podejrzanie dokonania próby samobójczej.

"Doktor zaniepokojona stanem pacjentki, a przede wszystkim groźbami, które formułowała, postanowiła powiadomić służby celem ratowania życia. To jest pierwsza informacja, która do nas dociera: dramatyczna i wiarygodna" - powiedział komendant główny policji gen. insp. Jarosław Szymczyk.

Komendant tłumaczył, że dyspozytor powiadomił komendę miejską policji. Dyżurny komendy miejskiej nawiązał kontakt z osobą zgłaszająca.

"Zdecydowanie nie godzę się na ten publiczny lincz na moich ludziach"

Zdecydowanie nie godzę się na ten publiczny lincz na moich ludziach. Oni wykonali obowiązki, do których byli zobowiązani - powiedział komendant główny policji gen. insp. Jarosław Szymczyk.

Komendant podkreślił, że do tej pory nie odnotowano żadnej skargi na działanie funkcjonariuszy policji. "Nie wiemy też, żeby ktokolwiek złożył zawiadomienie do prokuratury, jakoby policjanci przekroczyli swoje uprawnienia" - dodał.

Zaapelował o uspokojenie atmosfery wobec tej całej sytuacji i przekazał, że w czwartek na terenie Wrocławia doszło do ataku na umundurowanego policjanta z użyciem noża. "Nie łączę tych zdarzeń, ale obyśmy takich nie mieli więcej, tylko dlatego, że atakujemy policjantów, nie dając im możliwości wyjaśnienia tej sprawy" - dodał.

"Zdecydowanie nie godzę się na ten publiczny lincz na moich ludziach. Oni wykonali obowiązki, do których byli zobowiązani. Oni chronili życie pani Joanny, chronili życie innych ludzi, którzy być może sięgnęliby po te środki, które również pani Joanna zakupiła i zażyła" - podkreślił. 

Szef policji: po badaniach, za zgodą lekarzy i w ich obecności, przeszukano panią Joannę

Po przyjeździe do szpitala priorytetem było badanie pani Joanny. Dopiero potem, za zgodą lekarzy i w ich obecności, dokonano przeszukania pani Joanny pod kątem zabezpieczenia telefonu, tylko i wyłącznie w celu uzyskania i zabezpieczenia informacji, o tym w jaki sposób doszło do zakupu tych medykamentów - zapewnił komendant główny policji gen. insp. Jarosław Szymczyk.

Komendant główny policji zaznaczył, że w sprawie pani Joanny zachodziło uzasadnione podejrzenie, że przez internet kupiła leki, które mogły stanowić zagrożenie dla życia i zdrowia. Dlatego podjęto decyzję, żeby policjanci zabezpieczyli laptop i telefon pani Joanny. "Abyśmy mogli dotrzeć do informacji, w jaki sposób te leki zostały zakupione, od kogo zostały zakupione i jakie to są leki" - wyjaśnił.

"Pani Joanna nie chciała wydać tego laptopa. W związku z powyższym policjanci poinformowali ją, że muszą go zabezpieczyć procesowo. Sporządzili protokół zatrzymania rzeczy. Poinformowali o tym panią Joannę, która odmówiła wydania telefonu komórkowego, o czym również policjanci zameldowali dyżurnemu Komendy Miejskiej Policji" - tłumaczył generał.

Wskazał, że dyżurny podjął decyzję, że będzie potrzeba przeszukania pani Joanny pod kątem zabezpieczenia telefonu, sprawdzenia, czy nie posiada przy sobie leków, które kupiła przez internet oraz czy nie posiada przy sobie "przedmiotów niebezpiecznych, które mogły jej służyć do zrealizowania zamachu samobójczego". "W związku z powyższym dyżurny podjął decyzję, że na miejsce musi skierować funkcjonariuszki policji. Tylko one mogą wykonać czynność przeszukania kobiety" - powiedział.

"Po przyjeździe do szpitala priorytetem było badanie pani Joanny. Trafiła do lekarzy specjalistów, była badana i dopiero po tym badaniu za zgodą lekarzy i w ich obecności dokonano przeszukania pani Joanny pod kątem zabezpieczenia telefonu, tylko i wyłącznie w celu uzyskania i zabezpieczenia informacji o tym, w jaki sposób doszło do zakupu tych medykamentów" - dodał gen. insp. Jarosław Szymczyk. 

"Policjanci działali pod presją czasu, sąd miał półtora miesiąca na analizę"

Policjanci działali pod dużą presją czasu, natomiast sąd na swoje rozstrzygnięcie miał półtora miesiąca, bo 12 czerwca podjął decyzję mając nieporównywalnie bogatszy materiał dowodowy - mówił komendant główny policji gen. insp. Jarosław Szymczyk pytany stanowisko sądu ws. zatrzymania telefony pani Joanny.

Szymczyk był pytany o stanowisko Sądu Rejonowego w Krakowie, który uznał, że zatrzymanie przez policjantów telefonu pani Joanny było niezgodne z prawem oraz że - jak stwierdził sąd - "pożądana byłaby na przyszłość ich większa wstrzemięźliwość przy dokonywaniu w warunkach szpitalnych czynności wobec osoby, której nie można postawić zarzutu".

"Mam żelazną zasadę, nigdy nie komentuję wyroków sądowych. Zawsze szanuję te wyroki" - zaznaczył szef policji.

"Policjanci działali pod dużą presją czasu, natomiast sąd na swoje rozstrzygnięcie miał bodajże półtora miesiąca, bo bodajże 12 czerwca podjął tę decyzję, mając nieporównywalnie bogatszy materiał dowodowy" - zauważył Szymczyk. "Szanuję tę decyzję i uważam, że z całą pewnością też ją dokładnie przeanalizuję" - dodał.

Dopytywany, czy zatrzymanie telefonu i laptopa było zgodne z prawem, Szymczyk odparł, że orzeczenie sądu dotyczy wyłącznie telefonu. "Nie dotyczy zatrzymania laptopa, chcę to wyraźnie podkreślić" - mówił. "Dotyczy telefonu, z orzeczenia sądu wynika jasno, że było bezpodstawne" - dodał.

"My to szanujemy i też chcemy wskazać na różnicę; chcemy wskazać, że policjanci w momencie, kiedy zabezpieczali, uważali to za zasadne, działając pod presją czasu. Natomiast sąd mając czas na bardzo dokładną i wnikliwą analizę również dokumentów, które powstały sporo później, niż miała miejsce interwencja, podjął taką a nie inną decyzję" - tłumaczył.

Szymczyk był też pytany, czy był sens zadawania pani Joannie pytań w tamtym momencie, kiedy była w złym stanie zdrowotnym i czy nie można było z tym poczekać.

"Te pytania zadawali nie policjanci tylko ratownicy medyczni, bo to oni ustalali, jaki jest stan zdrowia pani Joanny i to oni rozpytywali w pierwszej kolejności. To im pani Joanna przekazała tę informację. Poza tym mieliśmy to również w zgłoszeniu. To wyraźnie wybrzmiało w zgłoszeniu, więc w związku z powyższym, również dla informacji służb medycznych ważnym było wiedzieć, co pani Joanna zażyła. To była też kwestia ratowania jej zdrowia i życia; to są pytania, które wydają się być absolutnie naturalne w tym momencie" - odparł. 

Szef policji: sprawdzamy każdą osobę, co do której istnieje podejrzenie, że chciała popełnić samobójstwo

Sprawdzamy każdą osobę, co do której istnieje podejrzenie, że chciała popełnić samobójstwo pod kątem niebezpiecznych narzędzi czy substancji, które mogłyby jej do tego służyć - mówił komendant główny policji gen. insp. Jarosław Szymczyk.

Szymczak był pytany przez dziennikarzy, czy wszystkie osoby, które policjanci ratują przed samobójstwem, są traktowane w taki sam sposób, jak ujawniono podczas konferencji oraz czy w podobnych tego typu przypadkach stosowane są takie działania, jak m.in. rewizja osobista.

"Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której mamy do czynienia z osobą usiłującą popełnić samobójstwo, abyśmy nie przeprowadzili przeszukania tej osoby pod kątem posiadania przedmiotów, narzędzi czy być może substancji, które mogłyby służyć do popełnienia tego samobójstwa" - powiedział.

"Nie potwierdzam poleceń dotyczących kasłania, natomiast też chcę powiedzieć, że w wyniku tych czynności kontrolnych ustaliliśmy, że policjantka prosiła o możliwość również skontrolowania dolnej części bielizny, ale po informacji od pani doktor, że przed chwilą przeprowadziła badanie tych okolic, policjantka odstąpiła od tych czynności" - dodał komendant.

"Natomiast każdorazowo sprawdzamy każdą osobę, co do której istnieje podejrzenie, że chciała popełnić samobójstwo pod kątem niebezpiecznych narzędzi czy substancji, które mogłyby jej do tego służyć" - zapewnił Szymczyk.

Na briefingu zaprezentowano zanonimizowane nagrania z rozmów ze zgłaszającą sprawę lekarką. Jak podkreślił komendant, będą one stanowić materiał procesowy śledztwa prowadzonego przez Prokuraturę Rejonową Kraków-Krowodrza.

We wtorek "Fakty" TVN opublikowały materiał o działaniach policjantów w jednym z krakowskich szpitali wobec kobiety, która trafiła na tamtejszy SOR po zażyciu tabletki poronnej; jak zapewniała - kupiła ją sama w Internecie.

Według Policji w sprawie istniało podejrzenie popełnienia przestępstwa w postaci udzielania kobiecie ciężarnej pomocy w przerwaniu ciąży poprzez środki pochodzące z nielegalnego źródła. Komenda Główna Policji przekazała, że "interwencja Policji nastąpiła po zawiadomieniu służb przez lekarza psychiatrę o możliwej próbie samobójczej jego pacjentki i przyjęciu przez nią substancji niewiadomego pochodzenia".

Kamiński: policjantom należą się przeprosiny ze strony osób próbujących politycznie wykorzystać tę sytuację

Szef MSWiA Mariusz Kamiński po konferencji komendanta policji o interwencji w sprawie kobiety, która zażyła pigułkę wczesnoporonną, oświadczył, że funkcjonariuszom należą się przeprosiny ze strony osób próbujących politycznie wykorzystać tę sytuację. We wpisie opublikowanym na Twitterze nawiązywał do zakończonej wcześniej konferencji gen. insp. Jarosława Szymczyka, który upublicznił nagrania zgłoszeń w tej sprawie.

"Policja działa zawsze, gdy zagrożone jest ludzkie życie lub zdrowie. Tak było w tym przypadku, gdy istniało wysokie ryzyko próby samobójczej" - napisał minister Kamiński.

"W świetle konferencji Komendanta polskim Policjantom należą się przeprosiny ze strony osób próbujących politycznie wykorzystać tę sytuację" - napisał szef MSWiA.

Autorzy: Bartłomiej Figaj, Aleksander Główczewski, Luiza Łuniewska, Marta Stańczyk, Daria Kania, Rafał Białkowski

jos/