"Facekini sprzedają się jak ciepłe bułeczki. Jeden sklep sprzedał 300 000 sztuk" - pisze chiński portal hinews.cn.
Tajemnicze facekini to charakterystyczne dla Chin przypominające kominiarki nakrycia zakrywające całą głowę aż po dekolt. Mają za zadanie chronić przed najdrobniejszą opalenizną. Najbardziej rozbudowaną wersją jest facekini połączone z pełnym kostiumem zakrywającym ciało od stóp do głów.
Z kolei "maski rumieńcowe" są podobne do maseczek chirurgicznych, zakrywają twarz od brody, przez policzki, nos, aż po skronie.
Zamówienia na te akcesoria przeciwsłoneczne na jednej z największych platform sprzedażowych JD wzrosły 34-krotnie rok do roku.
Chińska platforma analityczna Business Pointer podała, że w maju 2023 r. sprzedaż detaliczna odzieży przeciwsłonecznej w Chinach przekroczyła 600 mln juanów (330 mln PLN) co oznacza wzrost o 351,15 proc. r/r.
Samo facekini nie jest nowością. Zostało wynalezione w 2004 r. przez Zhang Shifan, księgową z nadmorskiego miasta Qingdao w północno-wschodnich Chinach.
Przez niemal dwie dekady było ulepszane do modeli, które zakrywają najbardziej narażone na powstanie przebarwień kąciki oczu - podkreślaj chińskie media.
Wiele konsumentek w Azji Wschodniej preferuje jasną karnację. Ciemniejsza skóra kojarzona jest z osobami z niższych warstw społecznych, które pracują w polu. Stąd powszechna niechęć do nabierania opalenizny.
Nadmierna ochrona przed słońcem nie jest wskazana - przestrzega jednak chińska agencja informacyjna Xinhua.
"Tak jak rośliny potrzebują światła słonecznego, aby się rozwijać, tak samo ludzie. Podczas gdy odzież i filtry przeciwsłoneczne blokują promienie UV, blokują również UVB. Jednak to właśnie przy długości fali UVB skóra syntetyzuje witaminę D. Jeśli nałożymy krem przeciwsłoneczny na skórę, jej zdolność do syntezy witaminy D jest znacznie zmniejszona" - informuje Xinhua. (PAP)
jos/