Dr hab. A. Zawistowski: odbudowę Starówki ekipa Bieruta wykorzystała do celów propagandowych 

2023-07-22 16:10 aktualizacja: 2023-07-23, 12:32
Starówka. Fot. PAP/Tomasz Gzell
Starówka. Fot. PAP/Tomasz Gzell
Odbudowę warszawskiego Starego Miasta ekipa Bieruta postanowiła wykorzystać do celów propagandowych. Odbudowywano Warszawę, jednocześnie na ziemiach odzyskanych rozbierano budynki niemieckie, a cegłę wysyłano m.in. na wznoszenie stolicy - mówi PAP dr hab. Andrzej Zawistowski, historyk z SGH i Instytutu Pileckiego.

Polska Agencja Prasowa: 22 lipca mija 70 lat od zakończenia pierwszego etapu odbudowy Starego Miasta w Warszawie. Jaką rolę pełniła przed wojną Starówka, że postanowiono ją odbudować w niełatwych latach powojennych?

Dr hab. Andrzej Zawistowski: Odpowiedzi na to pytanie trzeba szukać w czasach przedrozbiorowych. Gdy dwór królewski przeniósł się z Krakowa do Warszawy, Stare Miasto stało się jednym z najważniejszych miejsc w Polsce. Czerpało z bliskości dworu, który rezydował na Zamku Królewskim, a miejska fara stała się miejscem państwowych uroczystości.

Gdy jednak przyszły zabory i Warszawa straciła stołeczną pozycję – dzisiejsza starówka zaczęła podupadać. W XIX w. była jedną z gorszych dzielnic Warszawy. Fatalne warunki mieszkaniowe odstraszały bogatszych mieszkańców, a przyciągały osoby szukające tańszego lokum – także tych z półświatka. Znikały ślady świetności – mury miejskie obudowywano kamienicami, rozebrano ratusz. Dobudówki i oficyny tworzyły architektoniczny chaos. Jedynie fara, która stała się katedrą, podtrzymywała dawny prestiż tej dzielnicy.

Pierwsze pomysły rewitalizacji warszawskiego Starego Miasta zaczęły się pojawiać z początkiem XX wieku, wraz z modą na zainteresowanie przeszłością miasta. Poprawy wizerunku tej części Warszawy dokonywano jednak, wykorzystując niewielkie siły społeczne.

PAP: To zupełnie inny obraz Starówki niż ten, jaki zapewne większość osób ma przed oczami, myśląc o tym miejscu…

Dr hab. A. Zawistowski: A no właśnie! Całe przeobrażenie Starego Miasta w prestiżową dzielnicę następowało stopniowo i zakończyło się dopiero po II wojnie światowej. Zaczęło się to toczyć od 1926 r., kiedy Józef Piłsudski zajął dawną prezydencką siedzibę, czyli Belweder, a prezydent Ignacy Mościcki zdecydował, że jego miejscem urzędowania będzie Zamek Królewski. W wyniku tej decyzji Stare Miasto, nie najlepsza jednak dzielnica, zaczęło sąsiadować z jednym z najważniejszych budynków w Polsce. Doszło zatem do poważnego dysonansu.

Dobrze rozumiał to prezydent Warszawy Stefan Starzyński. Warto przypomnieć, że jako prezydent nie został wybrany przez rajców Warszawy, ale został prezydentem komisarycznym, który został narzucony przez rząd. Starzyńskiemu zależało jednak na tym, aby warszawiacy go zaakceptowali, i tym samym żeby mógł zdobyć legitymizację swojej władzy. Podjął cały szereg działań skierowanych na przeprowadzenie w Warszawie licznych zmian. Jednym z elementów tego planu była rewitalizacja Starego Miasta. To miała być wizytówka stolicy.

PAP: Jak ten proces wyglądał?

Dr hab. A. Zawistowski: To właśnie za czasów prezydentury Starzyńskiego prof. Jan Zachwatowicz – późniejszy kierownik Wydziału Architektury Zabytkowej Biura Odbudowy Stolicy – rozpoczął proces oczyszczania murów miejskich, które w XIX w. zostały obudowane kamienicami, a w efekcie za nimi zniknęły. Zdecydowano o wyburzeniu niektórych kamienic, dzięki czemu oczom mieszkańców ukazały się oryginalne mury obronne i fragment Barbakanu. Prowadzono także inne prace porządkowe staromiejskiej przestrzeni.

Dla Starzyńskiego Stare Miasto miało być symbolem, który przywróci miastu, i który stanie się jednym z najważniejszych osiągnieć jego rządów. Wojna niestety te wielkie plany pokrzyżowała.

PAP: Wojna nie tylko przerwała ten proces, ale także doprowadziła do zniszczenia Starówki. O jakiej skali zniszczeń możemy wręcz mówić?

Dr hab. A. Zawistowski: Zniszczenie Starego Miasta nie dokonało się w jednym momencie. Pierwsza fala zniszczeń dokonała się we wrześniu 1939 r. Druga fala była wynikiem walk z czasów Powstania Warszawskiego. Trzecia fala zniszczeń była wynikiem wyburzeń niemieckich dokonanych już po zakończeniu walk. Niemieccy okupanci oczyszczali teren z myślą o obronie przed nadchodzącą sowiecką ofensywą.

W wyniku wojny Stare Miasto leżało w ruinie. Z 260 przedwojennych staromiejskich domów w całości zniszczono 254, a pozostałych sześć także było zniszczonych, choć już nie w całości. To była zatem kupa gruzów, gdzie po wojnie tylko odgruzowano ścieżki, żeby można było nimi się przemieszczać.

Nie można jednak zapominać, że w tych gruzach też mieszkali ludzie. Jednym z najczęściej wykorzystywanych później przez propagandę zdjęć była fotografia, na której widać, że w ruinach Starego Miasta kobieta karmi gołębie. Do dzisiaj na ulicy Piwnej można zobaczyć nad bramą wejściową do jednej z kamienic płaskorzeźbę gołębi, która upamiętnia tę kobietę z 1945 r.

PAP: Czy w obliczu takiej skali zniszczeń zastanawiano się nad tym, czy w ogóle warto odbudowywać miasto?

Dr hab. A. Zawistowski: Tak, pod koniec 1944 r. zastanawiano się nad sensem odbudowy lewobrzeżnej Warszawy. Rozważano nawet, czy nie należy zbudować nowej stolicy nowej socjalistycznej Polski. Brano także pod uwagę możliwość przeniesienia stolicy do Łodzi, która była miastem położonym centralnie w Polsce, a do tego z robotniczą historią wyrastającą wprost z robotniczej rewolucji 1905 r.

Warszawa jednak zaczęła sama się odradzać. Już kilka dni po tym, jak została zajęta przez wojska sowieckie oraz 1. Armię Wojska Polskiego, warszawiacy zaczęli wracać do miasta i próbować je odbudowywać. Ponadto nieco wcześniej Krajowa Rada Narodowa, czyli ten samozwańczy parlament Polski ludowej, wydała uchwałę o odbudowaniu miasta stołecznego Warszawy.

Podobno nawet sam Stalin naciskał na to, aby Warszawa została odbudowana. Zresztą mniej więcej w tym samym czasie faktycznie Związek Sowiecki złożył ofertę, w której zadeklarował, że zapłaci za odbudowę Warszawy. To dlatego już w marcu 1945 r. Aleje Ujazdowskie zostały przemianowane na Aleję Stalina, aby w ten sposób uczcić decyzję o odbudowie Warszawy za sowieckie pieniądze. Później jednak okazało się, że te koszty są zbyt wysokie. Sowieci zatem nie zapłacili za obudowę, a w zamian zbudowali Pałac Kultury i Nauki...

Kwestia obudowy Starego Miasta była zatem konsekwencją decyzji o odbudowie Warszawy jako stolicy Polski. Warszawa nie mogłaby istnieć bez Traktu Królewskiego i Starego Miasta, które wydawało się naturalnym sercem miasta. Wiedziano, że trzeba się do tego zabrać, choć etapów odbudowy tej części stolicy było wiele.

Oczywiście cały proces ekipa Bolesława Bieruta postanowiła wykorzystać do swoich celów propagandowych. Nie było to nic nowego, gdyż cała powojenna odbudowa była podporządkowana celom propagandowym. Dlatego odbudowywano Warszawę, jednocześnie na ziemiach odzyskanych rozbierano budynki niemieckie, a cegłę wysyłano m.in. na wznoszenie stolicy.

PAP: Jak zatem ta inwestycja została wykorzystana propagandowo?

Dr hab. A. Zawistowski: Rozmawiamy – tak jak pani na początku powiedziała – przy okazji rocznicy zakończenia pierwszego etapu odbudowy. Moim zdaniem 22 lipca 1953 r. zakończył się jednak drugi etap odbudowy Starego Miasta. 22 lipca, choć 1949 r., na placu Zamkowym ponownie stanęła odbudowana Kolumna Zygmunta. Ten najbardziej czytelny symbol Warszawy, którego zburzenie przez Niemców było tak naprawdę symbolicznym końcem walk w czasie Powstania Warszawskiego na Starym Mieście, wówczas wrócił na swoje miejsce.

Mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że do dziś na jednej z tablic, która znajduje się na Kolumnie Zygmunta, znajdują się słowa, które upamiętniają to, że Polska Ludowa 22 lipca 1949 r. przywróciła Warszawie Kolumnę Zygmunta, a dokonał tego Bolesław Bierut. Naprawdę imię i nazwisko tego zbrodniarza do dziś tam się znajduje. Moim zdaniem miejsce tej tablicy jest w muzeum, nie na pomniku…

Także do dzisiaj wchodzących na staromiejski Rynek wita tablica, na której można przeczytać, że to miejsce "walk rewolucyjnych ludu Warszawy" i "podźwignięte z ruin przez rząd Polski Ludowej".

PAP: Data 22 lipca nie jest przypadkowa…

Dr hab. A. Zawistowski: Oczywiście. 22 lipca był Narodowym Świętem Odrodzenia Polski – świętem państwowym, którym zastąpiono Święto Niepodległości obchodzone 11 listopada. Lipcowe obchody upamiętniały ogłoszenie manifestu przez Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego – stworzoną w 1944 r. przez sowietów pierwszą władzę wykonawczą Polski Ludowej. Obok 1 maja 22 lipca był najważniejszym PRL-owskim świętem. W tym dniu i kilka dni wcześniej w całym kraju oddawano do użytku nowe fabryki, szkoły, dworce i drogi. Nieważne, że czasami owe "otwarcia" były fikcyjne, gdyż otwierano tylko część inwestycji – tylko po to, aby uczcić święto.

22 lipca była to też data, którą wpisano w historię warszawskiego Starego Miasta. Było "stare", ale w ten sposób zaadaptowane do nowej tradycji. Je także "otwierano" kilkukrotnie: 22 lipca 1949, 1953, 1954 roku…

PAP: Na ile Stare Miasto zostało odbudowane, a na ile zbudowane od nowa?

Dr hab. A. Zawistowski: Można powiedzieć, że Stare Miasto zostało właśnie zbudowane, ponieważ nigdy w swojej całej historii nie wyglądało tak, jak widzimy je dzisiaj.

To, że zadania odbudowania Starego Miasta podjął się prof. Zachwatowicz, zapewniło pewną ciągłość z przedwojennymi działaniami prezydenta Starzyńskiego. Stworzono jednak obraz nie rzeczywistego, przedwojennego, ale idealnego Starego Miasta. Wiązało się to z tym, że usunięto wszystkie przybudówki i oficyny, które powstały w XIX w. Również katedrze nadano styl gotyku mazowieckiego, chociaż przed wojną to był gotyk angielski.

Odsłonięto całkowicie mury miejskie, odbudowano barbakan. Ponadto wiele kamienic zostało +przesuniętych+ w stosunku do tego, w którym miejscu stały przed wojną. Dzięki temu na Rynek Starego Miasta mogą dzisiaj wjeżdżać duże samochody. Kamienice nie mają także tych kształtów, które miały jeszcze w 1944 r. Ich wnętrza często nie maja podziałów z czasów średniowiecza, ale bardzo często współczesne, skryte tylko za +historyczną+ fasadą zabytku. Część kamienic wręcz połączono wewnętrznie. Dla władz komunistycznych ważne było jednak to, aby dzisiejszą Starówkę odbudować i nadać temu rangę symboliczną.

PAP: Komunistyczne władze nie chciały się jednak zgodzić chociażby na odbudowę murów. Z jakimi naciskami ze strony władz musiał się mierzyć prof. Zachwatowicz?

Dr hab. A. Zawistowski: Wokół odbudowy Starego Miasta narosło wiele legend. Powtarza się opowieść, że Bierut chciał otworzyć staromiejski Rynek na Wisłę i w związku z tym poniechać odbudowy wschodniej pierzei placu. Przed wizytą na placu budowy Zachwatowicz miał polecić wtajemniczonym murarzom zbudowanie fragmentu ściany wschodniej strony Rynku. Bierut – zobaczywszy dzieło robotników – zmienił decyzję i nakazał pełną odbudowę Rynku. Każdy, kto choć raz był świadkiem budowy domu, wie, że nie da się postawić ściany bez odpowiedniego przygotowania podłoża. Nie da się tego zrobić spontanicznie. Rzeczywiście były różnego rodzaju dyskusje i spory pomiędzy władzami (np. Naczelną Radą Odbudowy Warszawy), historykami i architektami. Te spory odbywały się jednak w gabinetowych dyskusjach, a nie na placu budowy.

PAP: W jakim stopniu w odbudowę Starówki zaangażowało się także społeczeństwo?

Dr hab. A. Zawistowski: "Cały naród buduje swoją stolicę" – to hasło było znane w całym kraju. Wszyscy Polacy w różny sposób byli zaangażowani w odbudowę Warszawy. Zbierano pieniądze, materiały budowlane, ale też przyjeżdżano do stolicy, aby wziąć udział w pracy przy odgruzowywaniu. Przyjeżdżali zresztą nie tylko Polacy, ale również obcokrajowcy.

Tak było też w przypadku Starego Miasta. Mamy zdjęcia, na których widać, że Bierut oraz premier Józef Cyrankiewicz z łopatami w rękach sami odgruzowują zniszczone miasto. Odbudowa Starego Miasta była symbolem odbudowy całego miasta. Pamiętajmy, że władza co jakiś czas ogłaszała osiągniecie ostatniego etapu odbudowy w gospodarce czy przemyśle. Tak samo było i w przypadku Starego Miasta.

PAP: Choć akurat 1953 r. nie zamknął odbudowy Starówki…

Dr hab. A. Zawistowski: Oczywiście, 22 lipca 1953 r. jest tylko pewnym symbolem, etapem. Rok później odgruzowano i udostępniono plac Zamkowy. W 1957 r. zakończono odbudowę przylegającego do Starówki Nowego Miasta. W jego przypadku jest to to budowa od nowa, ponieważ nowomiejski rynek jest w dużej mierze fantazją współczesnych architektów.

Za zakończenie odbudowy Starego Miasta można uznać rok 1984, kiedy zakończyła się odbudowa Zamku Królewskiego. Trzeba jednak przypomnieć, że w 1980 r. Zamek Królewski wraz ze Starym Miastem został wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO jako wyjątkowy przykład całkowitej rekonstrukcji zespołu historycznego. Był to niewątpliwy sukces.

PAP: Ale mówi się, że władze nie chciały jednak odbudować Zamku…

Dr hab. A. Zawistowski: Faktycznie, panuje opinia, że władze nie chciały odbudowy Zamku Królewskiego ze względów symbolicznych, jako dawanej siedziby prezydenta Rzeczypospolitej. Nie jest to jednak prawda, ale dopisywanie współczesnego spojrzenia do historycznych decyzji. Przecież to dziwne, że bez problemu odbudowywano pobliskie kościoły – i to z myślą o kulcie - a nie chciano odbudować świeckiej budowli. Bierutowi nie przeszkadzało też rezydowanie w dawnej siedzibie Piłsudskiego.

Odbudowa Zamku – tak samo zresztą jak i Starego Miasta – została wpisana do planu 6-letniego, czyli planu rozwoju gospodarczego i budowy podstaw socjalizmu. Zrezygnowano z jego odbudowy tylko i wyłącznie ze względów oszczędnościowych, ponieważ skończyły się fundusze inwestycyjne. Dokładnie w tym samym momencie zrezygnowano z budowy warszawskiego metra – ono nie było żadnym międzywojennym symbolem.

Później również ze względów ekonomicznych do tego planu nie powracano. Jeżeli pojawiły się argumenty "antysanacyjne", były one tylko dodatkiem, bieżącym komentarzem ukrywającym rzeczywiste kłopoty finansowe.

Do pomysłu odbudowy wrócił i wykorzystał go propagandowo Edward Gierek, który w 1971 r. podjął decyzję o odbudowie Zamku, tak jak wcześniej o odbudowie Starego Miasta zadecydował Bierut.

Rozmawiała Anna Kruszyńska (PAP)

gn/

TEMATY: