Prof. Legutko: niszcząc tradycyjne wartości, człowiek wpada w despotyzm politycznej poprawności

2023-07-30 07:46 aktualizacja: 2023-07-30, 20:41
Eurodeputowany PiS, profesor filozofii Ryszard Legutko Fot. PAP/Piotr Nowak
Eurodeputowany PiS, profesor filozofii Ryszard Legutko Fot. PAP/Piotr Nowak
Paradoksem naszych czasów jest to, że niszczy się tradycyjne wartości i instytucje w imię wolności i pluralizmu, lecz zamiast wolności i pluralizmu powstaje despotyzm politycznej poprawności, na którego straży stoją tzw. liberalne państwa, korporacje i organizacje międzynarodowe - mówi w rozmowie z PAP eurodeputowany PiS, profesor filozofii Ryszard Legutko.

"W człowieku jest skłonność do autodestrukcji, która, paradoksalnie, bierze się z jego wyjątkowości. Człowiek zmienia świat na lepsze dzięki technice. Grecy już w starożytności zauważyli, że techne, która była dla człowieka błogosławieństwem rodziła też wielkie niebezpieczeństwo. Sofokles w Antygonie pisał o człowieku, że jest najbardziej niezwykłą istotą, ale ta niezwykłość przejawiająca się w jego twórczości pcha go czasami do dobra, lecz także czasami do zła. Zło pojawia się wtedy, gdy człowiek unosi się pychą i przekracza granice ludzkie i boskie. Grecy wręcz uważali, że pycha jest źródłem wszystkich nieszczęść, jakie człowiek na siebie sprowadza" - mówi Legutko, który jest profesorem filozofii Uniwersytetu Jagiellońskiego.

"Jeśli przyjrzymy się dzisiejszemu światu, to zobaczymy, że pycha triumfuje. Człowiekowi współczesnemu wydaje się, że może całkowicie kontrolować własne życie i otaczający świat. Uważa, że może eksperymentować z płcią, śmiercią, życiem, rodziną. Wpadł wręcz w obsesję i amok, ulegając kolejnym szaleństwom. Rezultaty są takie, jakie zwykle bywają - groteskowe. Nie przez przypadek mówiło się kiedyś, że diabeł jest małpą Pana Boga - ktoś kto wpada w pychę i wydaje mu się, że jest wszechmocny, tak naprawdę jest śmieszny, a owoce jego działania - katastrofalne" - podkreśla.

Jak przypomina, poważna etyka zawsze przestrzega przed pychą.

"W zachowaniu ostrożności w przekształcaniu świata pomagała zwykle pamięć, zaś brak pamięci jest wielkim sojusznikiem pychy. To nie przypadek, że rewolucje - zarówno te krwawe i gwałtowne, jak i te robione metodycznie i po cichu - zawsze uderzają w instytucje, które są przekaźnikiem nawarstwionego doświadczenia - Kościół, rodzinę, dziedzictwo kulturowe itp. Mogłoby się wydawać, że gigantyczny i straszny w skutkach eksperyment, jakim był komunizm nauczy ludzi ostrożności i szacunku dla historycznego doświadczenia. Ale gdzie tam! Już ruszył z kopyta kolejny gigantyczny eksperyment na skalę światową. Dlaczego jest to możliwe? Bo nowoczesny świat zachęca do amnezji, a życie ludzkie każe postrzegać jako ograniczone do jednostkowego istnienia. Rodzina, poprzez którą zachowaliśmy pamięć o przodkach, a także łączyliśmy nasze życie z kolejnymi pokoleniami stała się wrogiem. Podobnie ojczyzna, czyli wielka wspólnota mająca wymiar historyczny i duchowy, a także religia łącząca nas z tym co ostateczne – one też stały się przedmiotem pogardy i odrzucenia" - ubolewa eurodeputowany.

Zaznacza jednocześnie, że ludzie, którzy dadzą się do tego przekonać przypominają Herostratesa - szewca z Efezu - czyli człowieka z gminu - którym zawładnęła obsesja zyskania własnego znaczenia przez zniszczenie czegoś wartościowego. Podpalił więc świątynię Artemidy uważaną za jeden z cudów świata.

"Herostrates, który był przeciętnym człowiekiem, myślał, że przez niszczenie stanie się kimś wielkim. W społeczeństwie masowym jest wielu takich Herostratesów. Niszczenie, obrażanie, bluźnierstwa, kontestacja ma dla nich posmak pewnego szyku. Ale ta szykowność przemawia tylko do głupców, którzy mają się za rewolucjonistów udających Pana Boga i tworzących nowy wspaniały świat. Ale ci głupcy są groźni. Ich umysł, jak umysł każdego człowieka bez pamięci i bez mądrości, jaką daje doświadczenie, nie ogarnia konsekwencji podejmowanych działań. Nikt z rewolucjonistów nie zadaje sobie pytania o długofalowe skutki dezintegracji rodziny, podjudzania dzieci przeciw rodzicom, czy przejmowania przez państwo władzy rodzicielskiej" - ocenia Ryszard Legutko.

"Ogarnięci szałem niszczenia i +wyzwalania się+ wpadamy bezwiednie w rzeczywistą niewolę. Siła współczesnego państwa liberalno-demokratycznego jest ogromna. Reguluje ono dzisiaj właściwie wszystko: zachowania, sposób mówienia, sposób myślenia. Tworzy się represywny system głęboko wchodzący w życie ludzkie, gdzie wszelkie odszczepieństwo jest piętnowane, a coraz częściej karane. Do tego dochodzą korporacje i instytucje międzynarodowe - jak Unia Europejska – doskonale nowy despotyzm współtworzące. Społeczeństwo, o którym dumnie mówi się, że jest +pluralistyczne+ składa się coraz bardziej z ludzi kompletnie nieodróżnialnych od siebie. Miliony ludzi, którzy maszerują w nogę, śpiewają unisono, mają takie same gesty, takie same skojarzenia, taką samą wyobraźnię i towarzyszy temu samozachwyt: ach, jacy jesteśmy różnorodni i oryginalni" - ironizuje profesor.

"Mamy do czynienia z globalnym oszustwem, niezwykle groźnym i fatalnie rokującym ludzkości. Widać wprawdzie jakiś ruch w przeciwną stronę ku wolności i doświadczeniu, ale machina nowego despotyzmu ciągle się jeszcze rozkręca. Konformizm i jednolitość myślenia zagarniają nadal nowe obszary" - podsumowuje Ryszard Legutko.

Z Brukseli Artur Ciechanowicz (PAP)

kno/