Jamie Lee Curtis wyznała, że uzależnienie od narkotyków mogło ją zabić

2023-07-31 12:58 aktualizacja: 2023-07-31, 13:29
Jamie Lee Curtis. Fot. PAP/EPA ALLISON DINNER
Jamie Lee Curtis. Fot. PAP/EPA ALLISON DINNER
Gwiazda „Królowych krzyku” zmagała się przed laty z wyniszczającym nałogiem. Wszystko zaczęło się od operacji plastycznej, po której lekarze przepisali jej bardzo silne leki przeciwbólowe. Efekt był taki, że Lee Curtis szybko uzależniła się od opiatów. W najnowszym wywiadzie aktorka ujawniła, że gdyby w porę nie wytrzeźwiała, zapewne już by nie żyła. Jak podkreśla, należy do wąskiego grona ludzi, którzy mimo zażywania twardych narkotyków nie zrujnowali sobie życia. „Uważam się za szczęściarę. Będąc na haju, nie podjęłam żadnych decyzji, których żałowałabym do końca swoich dni” - wyznała laureatka Oscara.

W lutym tego roku Jamie Lee Curtis świętowała 24. rocznicę rozpoczęcia życia w trzeźwości. Słynna hollywoodzka aktorka w młodości zmagała się z uzależnieniem od opioidów – bardzo silnych, zaliczanych do grupy twardych narkotyków leków, które stosuje się w terapii leczenia ostrego i długotrwałego bólu. Gwiazda takich produkcji, jak „Królowe krzyku”, „Na noże” czy „Wszystko wszędzie naraz”, po raz pierwszy zetknęła się z nimi po operacji plastycznej. Opiekujący się nią specjaliści przepisali jej wówczas opiaty, by złagodzić dokuczliwe dolegliwości towarzyszące pooperacyjnej rekonwalescencji. Podobnie jak w przypadku wielu innych osób, Curtis straciła nad tym kontrolę i zaczęła nadużywać wspomnianych leków. 

Do tego momentu swojego życia aktorka wróciła wspomnieniami w programie „Morning Joe Live with Joe Scarborough”. Curtis zaznaczyła, że należy do wąskiego grona osób, które mimo uzależnienia zdołały uchronić się przed upadkiem na dno. „Uważam się za szczęściarę. Będąc na haju, nie podjęłam żadnych decyzji, których żałowałabym do końca swoich dni. W więzieniach są kobiety, które zrujnowały sobie życie nie dlatego, że są brutalnymi przestępcami i okropnymi ludźmi, ale dlatego, że się uzależniły. Mam niewiarygodne szczęście, że to nie była moja droga” – przyznała 64-letnia aktorka. I dodała, że gdyby nie podjęła walki z nałogiem, jej uzależnienie prędzej czy później skończyłoby się śmiercią. „Uwielbiałam dobry opiatowy odlot. Gdyby fentanyl był wtedy tak łatwo dostępny jak teraz, byłabym już martwa” – wyznała.  

Curtis dodała, że nigdy nie żałowała decyzji o odstawieniu środków odurzających. „Życie w trzeźwości sprawiło, że wszystko stało się jasne, przejrzyste. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, jaka jest alternatywa” – stwierdziła. Można śmiało powiedzieć, że skłonność do nałogów jest w rodzinie aktorki przekazywana z pokolenia na pokolenie. Jej ojciec, słynny gwiazdor kina Tony Curtis, był alkoholikiem, zaś przyrodni brat Nicholas zmarł w 1994 roku w wieku 21 lat na skutek przedawkowania heroiny. Właśnie dlatego Jamie Lee Curtis zerwanie z nałogiem uważa za swój największy sukces. „Trzeźwość pozostaje moim największym życiowym osiągnięciem. Większym niż założenie rodziny, wychowanie dzieci, większym niż praca czy jakikolwiek sukces zawodowy” – orzekła gwiazda. (PAP Life)

ep/