Komedia "Rybka zwana Wandą" ma status kultowej. Aktorka po latach ujawnia kulisy kręcenia intymnych scen

2022-11-24 13:15 aktualizacja: 2022-11-24, 13:33
Fotos z filmu "Rybka zwana Wandą", fot. materiały dystrybutora
Fotos z filmu "Rybka zwana Wandą", fot. materiały dystrybutora
W 1988 roku premierę miała komedia kryminalna „Rybka zwana Wandą”, w której Jamie Lee Curtis zagrała u boku Johna Cleese’a, Kevina Kline’a i Michaela Palina. W najnowszym wywiadzie aktorka zdradziła, że tuż przed rozpoczęciem zdjęć wystosowała do ekranowych partnerów pewną prośbę. Jako że grana przez nią bohaterka miała całować się z wieloma mężczyznami, Curtis chciała uniknąć nieprzyjemnych doznań. Wręczyła więc ekranowym partnerom szczoteczki i kazała im wyszorować zęby.

Większość gwiazd kina zgodnie przyznaje, że kręcenie scen pocałunków nie ma nic wspólnego z romantyczną aurą. Reese Witherspoon ujawniła w jednym z wywiadów, że filmowanie takowych scen z Robertem Pattinsonem w dramacie „Woda dla słoni” nie należało do najprzyjemniejszych doświadczeń, gdyż jej partner był wówczas przeziębiony. Tony Curtis z kolei porównał pocałunek z Marilyn Monroe na planie kultowej komedii „Pół żartem, pół serio” do wymieniania czułości z… Hitlerem. „To było okropne. Prawie mnie udusiła, celowo pakując mi język niemal do tchawicy” – ubolewał aktor w 2008 roku w wywiadzie udzielonym „Daily Mail”.

Czasem problemem w nagrywaniu takich scen jest też to, że partner z planu pali albo nie dba o higienę jamy ustnej. Takiej sytuacji chciała uniknąć Jamie Lee Curtis. Córka legendarnego aktora, który źle wspominał pocałunek z Monroe, postanowiła zawczasu zadbać o swój komfort. Gdy gwiazda wkroczyła na plan komedii kryminalnej „Rybka zwana Wandą”, natychmiast wręczyła grającym z nią kolegom… szczoteczki do zębów. Według scenariusza jej bohaterka miała całować się z wieloma mężczyznami, więc aktorka chciała uniknąć przykrych doznań. „W gruncie rzeczy jest to dość obrzydliwe, gdy musisz całować się z tymi wszystkimi obcymi ludźmi. Poprosiłam ich więc, żeby poszli umyć zęby” – wyjawiła w rozmowie z „Vulture” Curtis.

„Rybka zwana Wandą” to opowieść o oszustce, która wraz z grupą gangsterów bierze udział w kradzieży diamentów. Próbując zdobyć informacje na temat tego, gdzie schwytany przez policję szef szajki ukrył cenny łup, bohaterka nawiązuje romans z jego prawnikiem. Rola uwodzicielskiej złodziejki zagwarantowała Curtis status filmowej seksbomby, ujawniając przy okazji jej wielki talent komediowy. Później przyszła pora na występy w takich hitach, jak „Prawdziwe kłamstwa”, „Halloween – 20 lat później” czy „Zakręcony piątek”.

Co ciekawe, aktorstwo nie było wymarzoną profesją Curtis. „Początkowo nie zamierzałam grać w filmach. Chciałam zostać policjantką albo pracownicą socjalną. Myślałam wtedy, że byłabym w tym naprawdę dobra” – wyjawiła we wspomnianym wywiadzie gwiazda. Przypadkowe spotkanie z łowcą talentów zaowocowało jednak podpisaniem przez nią siedmioletniego kontraktu z Universal Studios. Pod koniec października premierę miał nowy film z udziałem Curtis – „Halloween. Finał”. A już w przyszłym roku do kin trafi reboot „Nawiedzonego dworu”, w którym aktorka pojawi się u boku Owena Wilsona i Tiffany Haddish. (PAP Life)

js/