Tylko w latach 2014-18 spółki kontrolowane przez oligarchów zawarły z ministerstwem obrony Rosji kontrakty na łączną sumę około 220 mld rubli, czyli blisko 10 mld zł. Rzeczywiste sumy są prawdopodobnie znacznie wyższe, ponieważ trudno o wiarygodne dane z ostatnich lat. Od 2017 roku Kreml zaczął obejmować szczegóły takich porozumień klauzulą tajności - powiadomił portal opozycyjnej rosyjskiej telewizji Nastojaszczeje Wriemia.
Wśród biznesmenów otwarcie współpracujących z armią znaleźli się najbogatsi i najbardziej znani oligarchowie, m.in.: Roman Abramowicz, Aliszer Usmanow, Giennadij Timczenko, Arkadij Rotenberg, Jurij Kowalczuk, Władimir Potanin i Aleksiej Mordaszow.
Na zachodnich listach sankcyjnych figuruje obecnie 80 oligarchów, ale tylko 14 zostało uznanych za osoby powiązane z Kremlem przez wszystkie najważniejsze państwa wspierające Ukrainę. Aż 34 biznesmenów pozostaje objętych wyłącznie sankcjami Kijowa - podkreślił Projekt.
Jak zaznaczono, zaledwie jeden oligarcha z listy Projektu, przebywający za granicą Tinkow, miał odwagę skrytykować inwazję Kremla na Ukrainę. W październiku 2022 roku biznesmen zrzekł się rosyjskiego obywatelstwa, natomiast w lipcu 2023 roku jego nazwisko usunięto z listy sankcyjnej rządu Wielkiej Brytanii.
Niemniej, w poprzednich latach, gdy Tinkow jeszcze mieszkał w Rosji, otwarcie popierał Putina, a nawet przekonywał, że chciałby go widzieć jako "dożywotniego władcę i imperatora" - przypomniały opozycyjne media.
Pozostali oligarchowie milczą jak grób, a część z nich, m.in. Oleg Deripaska i Wiktor Wekselberg, wciąż bezpośrednio lub pośrednio finansuje produkcję uzbrojenia wykorzystywanego przez Rosję podczas wojny - dodali niezależni dziennikarze. (PAP)
mar/