Niecodzienny finał imprezy integracyjnej na Mazurach

2023-08-01 15:12 aktualizacja: 2023-08-02, 09:58
Kawiarnia na Mazurach/ zdjęcie ilustracyjne Fot. PAP/Jerzy Ochoński
Kawiarnia na Mazurach/ zdjęcie ilustracyjne Fot. PAP/Jerzy Ochoński
Węgorzewska policja zatrzymała po pościgu 27-latka z okolic Krakowa, który po imprezie integracyjnej na Mazurach zabrał z parkingu cudze auto bez wiedzy i zgody właściciela. Zatrzymany twierdzi, że nie chciał przywłaszczyć pojazdu, tylko wrócić nim do domu.

Policjanci z Węgorzewa zainteresowali się kierowcą peugeota, ponieważ wyprzedził nieoznakowany radiowóz na podwójnie ciągłej linii.

"Gdy funkcjonariusze zauważyli, że kierujący popełnia wykroczenie, postanowili go zatrzymać. Ten nie reagował na wyraźnie dawane sygnały świetlne i dźwiękowe do zatrzymania pojazdu, dlatego ruszyli za nim w pościg" - poinformowała PAP st. asp. Agnieszka Filipska z policji w Węgorzewie.

Kierowca w trakcie ucieczki łamał przepisy ruchu drogowego, zmuszając innych kierujących do zjeżdżania na pobocze dla uniknięcia zderzenia. Auto ściganego zatrzymało się dopiero przed policyjną blokadą w powiecie gołdapskim. 27-latek kontynuował ucieczkę pieszo. Wbiegł do jednego ze sklepów, gdzie zatrzymali go policjanci.

"Mężczyźnie na miejscu zostały zatrzymane uprawnienia do kierowania. Był trzeźwy, jednak jego zachowanie wskazywało, że może znajdować się pod działaniem środków odurzających, w związku z tym została pobrana mu krew do badań" - wyjaśniła Filipska.

Policja przekazała, że samochód, którym kierował zatrzymany, nie był jego własnością. Jak ustalono, auto z kluczykami pozostawionymi w stacyjce stało na parkingu w Giżycku. 27-latek, wracając z imprezy integracyjnej "na żaglach", zabrał pojazd bez wiedzy i zgody właściciela.

Policji tłumaczył się, że nie zamierzał przywłaszczyć tego auta, a jedynie wrócić nim do domu w okolice Krakowa. Dlatego nie przedstawiono mu zarzutu kradzieży, a tzw. zaboru pojazdu w celu krótkotrwałego użycia. Ponadto usłyszał zarzut niezatrzymania się do kontroli drogowej. Grozi mu za to kara do 5 lat więzienia. (PAP) 

autor: Marcin Boguszewski

mar/