Komisja Wyborcza DRK: wybory prezydenckie wygrał Felix Tshisekedi

2019-01-10 07:33 aktualizacja: 2019-01-10, 07:33
Fot. PAP/EPA/HUGH KINSELLA CUNNINGHAM
Fot. PAP/EPA/HUGH KINSELLA CUNNINGHAM
Komisja Wyborcza DRK podała w czwartek, że zwycięzcą grudniowych wyborów prezydenckich został Felix Tshisekedi, syn b. lidera opozycji Etienne'a Tshisekediego. "Będę prezydentem wszystkich Kongijczyków" - oświadczył Tshisekedi podczas wiecu w centrum Kinszasy.

Tshisekedi, na którego głosowało 7 mln spośród 18 mln głosujących, powiedział także, że "chyli czoła przed prezydentem Josephem Kabilą". "Uważam go za ważnego partnera politycznego" - dodał.

Ostateczne wyniki wyborów zostały ogłoszone o godz. 3 nad ranem w nocy ze środy na czwartek. "Ogłaszam, że Felix Tshisekedi jest od tej chwili prezydentem-elektem DRK" - powiedział podczas konferencji prasowej przewodniczący krajowej Komisji Wyborczej (CENI), Corneille Nangaa.

Tshisekedi miał uzyskać 38,57 proc. oddanych głosów, czyli 7 mln głosów. Dwaj pozostali kandydaci - Martin Fayulu, popierany przez kilku czołowych polityków opozycyjnych i wspierany przez dotychczasowego przywódcę DRK Josepha Kabilę b. szef MSW Emmanuel Ramazani Shadary - uzyskali odpowiednio: Faylulu - 6,4 mln głosów, a Shadary - 4,4 mln głosów.

Podczas wyborów oddano łącznie 18 mln ważnych głosów. Uprawnionych do głosowania było 45 mln obywateli.

Wybory prezydenckie odbyły się w DRK 30 grudnia. Ich oficjalne rezultaty miały być przedstawione w niedzielę, ale krajowa Komisja Wyborcza przełożyła ogłoszenie ostatecznych wyników.

W ocenie Konferencji Episkopatu DRK, który prowadził własną misję obserwacyjną podczas wyborów, angażując w ten proces ok. 40 tys. obserwatorów, rzeczywistym zwycięzcą wyborów był nie Tshisekedi, a b. potentat naftowy Martin Fayulu. Sondaże przedwyborcze wskazywały zresztą na jego ogromną przewagę nad Tshisekedim - pisze Reuters.

Według krajowej Komisji wyborczej głosować na niego miało jednak nie więcej niż 6,4 mln uczestników wyborów.

Reuters pisze w komentarzu, że w DRK żywe są pogłoski, iż Felix Tshisekedi zawarł w ostatnich dniach pakt z Kabilą i jego ludźmi o podziale wpływów i nietykalności. To właśnie miało go wynieść na szczyty władzy.

W zwycięstwo Tshisekediego powątpiewają też zachodni dyplomaci w DRK, z którymi rozmawiał Reuters. Obawiają się oni, że kwestia wygranej w wyborach stanie się nową kością niezgody w nader napiętych stosunkach na linii Państwo-Kościół. 40 proc. społeczeństwa DRK to katolicy. Konferencja Episkopatu cieszy się w tym kraju wielkim autorytetem.

Kościół ostrzegał kilkakrotnie komisję wyborczą w tym afrykańskim państwie, iż ogłoszenie przez nią sfałszowanych wyników wyborów prezydenckich z 30 grudnia może doprowadzić do rewolty społecznej.

Konferencja Episkopatu DRK ogłosiła w czwartek w ubiegłym tygodniu, że "jest zdecydowany zwycięzca wyborów prezydenckich". Nie podano jednak jego nazwiska. Komisja wyborcza zareagowała nerwowo. Zastrzegła, że tylko ona może ogłosić rezultaty głosowania. Przewodniczący krajowej komisji wyborczej w DRK Corneille Nangaa ocenił następnie, że Kościół rzymskokatolicki przygotowuje w kraju insurekcję.

Rządząca w DRK partia, która popiera Emmanuela Ramazaniego Shadary'ego, jednego z kandydatów, nazwała postawę Kościoła "nieodpowiedzialną i anarchistyczną". Główny kandydat opozycji Martin Fayulu nie skomentował sprawy.

Podzielona w ocenie sytuacji w DRK jest Rada Bezpieczeństwa ONZ - donosi Reuters. Stany Zjednoczone "potępiły brak transparentności" w głosowaniu, Chiny, jeden z głównych inwestorów w DRK, "chwalą ten proces".

Były prezydent USA Jimmy Carter wezwał w sobotę komisję wyborczą do zagwarantowania, by wyniki "odzwierciedlały wolę Kongijczyków".

W związku z niestabilną sytuacją w DRK i w obawie przed możliwymi gwałtownymi protestami prezydent USA Donald Trump podjął decyzję o wysłaniu wojskowych do sąsiedniego Gabonu. W liście skierowanym do nowej przewodniczącej Izby Reprezentantów Nancy Pelosi Trump poinformował, że w środę do Gabonu skierowano 80 żołnierzy oraz odpowiedni sprzęt.

W środę na ulice Kinszasy zostały też wysłane przez władze DRK oddziały prewencyjne, a dostęp do siedziby komisji wyborczej został zablokowany.

Dyslokacja silnych oddziałów policji w centrum Kinszasy związana była z oczekiwaniami, że w środę kongijska komisja wyborcza (CENI) ogłosi wyniki wyborów parlamentarnych i prezydenckich.

Obserwatorzy obawiają się, że pojawiające się już teraz oskarżenia o fałszerstwa wyborcze spowodują wybuch rozruchów w stolicy DRK.

Kongijska stolica uznawana jest za bastion opozycji przeciwko pochodzącemu z Katangi Kabili. Zarówno w 2006 r., jak i 2011 r. doszło w Kinszasie do zamieszek po ogłoszeniu zwycięstwa Kabili. Kolejne wybory, w których ze względu na ograniczenie kadencji Kabila nie mógł startować, miały się odbyć w grudniu 2016 roku, ale były kilkakrotnie przekładane przez kongijskiego przywódcę. Ostatecznie kandydatem obozu popierającego Kabilę został Emmanuel Shadary.

Obserwatorzy wskazują na liczne łamanie procedur demokratycznych podczas wyborów. W kilku miejscach DRK dochodziło w kampanii wyborczej do krwawych zamieszek na tle politycznym. Wielu kongijskich wyborców skarżyło się również, że ich nazwiska nie widniały na listach. Psuły się też komputery używane do głosowania elektronicznego.

Z powodu przedsięwziętych przez władze szczególnych środków bezpieczeństwa, oficjalnie w związku z epidemią eboli, możliwości głosowania 30 grudnia pozbawiono ponad 1 mln osób. Na ponad dwa tygodnie przed wyborami siedem tysięcy maszyn do głosowania i urn wyborczych spłonęło w magazynie w Kinszasie. W dni głosowania władze DRK ograniczyły też dostęp do internetu.

Wybory są jednak szansą na pierwsze pokojowe przekazanie władzy w DRK od uzyskania w 1960 roku niepodległości przez to w ponad 40 proc. katolickie państwo.

Joseph Kabila rządzi DRK od 18 lat. Przejął władzę po śmierci swojego ojca Laurenta, który został zamordowany przez własnego ochroniarza. Laurent Desire-Kabila zdobył władzę w 1997 roku przy militarnym poparciu Rwandy, Ugandy i Burundi. W konflikcie zbrojnym, który trwał do 2003 roku, zginęło 3-5,5 mln ludzi. W sierpniu ub.r. Kabila jr. ogłosił, że nie będzie ubiegał się o reelekcję i wsparł w walce wyborczej byłego szefa MSW Shadary'ego. (PAP)

mars/

arch.