Prokurator: wykażemy publiczny charakter "obchodów" urodzin Hitlera

2019-07-01 16:07 aktualizacja: 2019-07-01, 16:12
Wodzisław Śląski, 01.07.2019. Prokurator Agnieszka Marcińczyk na sali sądowej. Przed Sądem Rejonowym w Wodzisławiu Śląskim ruszył proces sześciu osób, oskarżonych o udział w obchodach "urodzin Hitlera" w 2017 r. i propagowanie nazistowskiego ustroju państwa. Fot. PAP/Andrzej Grygiel
Wodzisław Śląski, 01.07.2019. Prokurator Agnieszka Marcińczyk na sali sądowej. Przed Sądem Rejonowym w Wodzisławiu Śląskim ruszył proces sześciu osób, oskarżonych o udział w obchodach "urodzin Hitlera" w 2017 r. i propagowanie nazistowskiego ustroju państwa. Fot. PAP/Andrzej Grygiel
Prokuratura zamierza wykazać przed sądem, że sfilmowane przez TVN obchody "urodzin Hitlera" w lesie k. Wodzisławia Śląskiego miały charakter publiczny, a ich uczestnicy propagowali nazistowski ustrój państwa. Zaprzeczają temu oskarżeni w tej sprawie, którzy podkreślają prywatny charakter wydarzenia.

W poniedziałek przed Sądem Rejonowy w Wodzisławiu Śląskim rozpoczął się proces sześciorga uczestników wydarzenia z maja 2017 r., którego fragmenty znalazły się w wyemitowanym w styczniu ub. roku reportażu "Superwizjera" TVN o polskich neonazistach. W materiale pokazano m.in. nazistowskie gesty i symbole, swastyki oraz portret i popiersie Hitlera.

Gliwicka prokuratura oskarżyła siedmioro uczestników tamtego wydarzenia o publiczne propagowanie nazistowskiego ustroju państwa. Adam B. przyznał się do zarzutu i dobrowolnie poddał karze – w jego sprawie zapadł już prawomocny wyrok. Sześć innych osób odpowiada w rozpoczętym w poniedziałek procesie.

W sądzie stawiło się pięcioro oskarżonych, w tym główny organizator "obchodów" Mateusz S., a także Adrian K., Tomasz i Dorota R. oraz Krystian Z. Wszyscy złożyli wyjaśnienia, nie przyznając się do zarzucanych im czynów. Nieobecny w poniedziałek w sądzie Dawid K. ma być przesłuchany we wtorek; wtedy też sąd rozpocznie przesłuchiwanie świadków.

Prokuratura chce wykazać, że propagowanie przez oskarżonych nazistowskiego ustroju państwa miało charakter publiczny. "W mojej ocenie to wydarzenie, te zachowania, których podjęli się oskarżeni, miały charakter publiczny i zamierzam to wykazać w tym postępowaniu" – powiedziała dziennikarzom prokurator Agnieszka Marcińczyk.

"W tej sprawie przeprowadzono bardzo szczegółowe i drobiazgowe postępowanie przygotowawcze. W zakresie dotyczącym tego znamienia wykonano szereg czynności dowodowych, w szczególności trzykrotnie przeprowadzono oględziny miejsca zdarzenia, odtworzono to zdarzenie praktycznie minuta po minucie" – argumentowała prokurator.

Nie zgadza się z tym obrońca Mateusza S. mec. Rafał Suchecki, który zamierza wnioskować o powtórzenie eksperymentu procesowego w miejscu wydarzenia w godzinach, kiedy faktycznie miało miejsce, a więc wieczorem i w nocy. Adwokat określił sprawę jako "grubymi nićmi szytą prowokację".

"Z punktu widzenia samego prawa karnego uważam, że rzeczywiście (Mateusz S.) nie popełnił żadnego przestępstwa" – powiedział adwokat, argumentując, że świadczą o tym "kwestie związane przede wszystkim z miejscem tego zdarzenia i prywatnością tej imprezy".

"Znamiona przestępstwa art. 256 (publicznego propagowania nazistowskiego ustroju – PAP) nie mogły być popełnione. To była prywatna impreza; na wszystkich ulotkach, które były rozsyłane, było zastrzeżenie, że jest to impreza zamknięta, dla osób, które chciały w tym uczestniczyć. Więc tutaj tego znamienia, które jest wymagane w art. 256, o którym mówi prokuratura, nie ma" – dodał mec. Suchecki.

Ocenił, że eksperyment procesowy w miejscu zdarzenia nie wykazał jego publicznego charakteru - w pobliżu nie było ludzi, którzy mogliby zobaczyć imprezę. "Eksperyment będzie powtórzony w godzinach odpowiadających czasowi zdarzenia - o to będę wnioskował wobec sądu" – zapowiedział mecenas, wskazując, iż także w innych godzinach, kiedy przeprowadzano wizję, nie spotkano - jak mówił – "żadnego człowieka ani innego ssaka; tam ludzie nie chodzą, jest do odludzie" – uważa mecenas.

Obrońca głównego oskarżonego zwrócił także uwagę, że sąd nie dysponuje pełnym materiałem filmowym, który stanowił podstawę do zmontowania reportażu TVN, choć – jak ocenił – taki materiał można odzyskać.

W poniedziałkowych wyjaśnieniach Mateusza S. – zarówno tych złożonych przed sądem, jak i tych odczytanych z akt śledztwa – nie  pojawił się opisywany wcześniej przez część mediów wątek, jakoby "obchody" urodzin Hitlera miały być zamówione i opłacone kwotą 20 tys. zł przez tajemniczych mężczyzn, a warunkiem miało być zaproszenie na imprezę wskazanej osoby (dziennikarki TVN – PAP). Stacja od początku stanowczo zaprzeczała takim sugestiom. Pytany o to w poniedziałek przez dziennikarzy mec. Suchecki powiedział jedynie, że w sprawie tego wątku toczy się postępowanie w prokuraturze w Katowicach.

Najobszerniejsze wyjaśnienia złożył w poniedziałek Mateusz S., który powiedział, że obchody urodzin Hitlera w maju 2017 r. były niepubliczną, prywatną imprezą w lesie, zorganizowaną dla grona znajomych. S. przyznał, że jest zafascynowany III Rzeszą, ale zaprzeczył, aby utożsamiał się z jej ideologią i propagował ją publicznie.

Oskarżony Adrian K. wyjaśniał, że na tamto spotkanie w lesie przyszedł przede wszystkim, by spotkać się z kolegami. "Nie byłem, nie jestem i nie będę nazistą" – zapewnił oskarżony, podkreślając, że nie identyfikuje się z ideologią nazistowską i Hitlerem.

Kolejny oskarżony, Tomasz R., podkreślał w swoich wyjaśnieniach, że uczestnicy spotkania w lesie dołożyli wszelkich starań, by nikt ich tam nie zobaczył. "Była to wyłącznie impreza towarzyska, a to, co tam się działo, było w formie happeningu" - powiedział. Zaznaczył, że nie mógłby pochwalać zbrodniczego ustroju państwa odpowiedzialnego za śmierć wielu ludzi. Dodał, że jest "oburzony" oskarżeniem o propagowanie nazizmu i podkreślił, że "absolutnie nie utożsamia się" z ideologią III Rzeszy.

Żona Tomasz R., Dorota, wyjaśniła, że na "obchodach" była wyłącznie jako osoba towarzysząca mężowi – zaprzeczyła, by propagowała ustrój totalitarny, wznosiła nazistowskie pozdrowienia lub, by podczas spotkania były wykorzystane należące do niej rzeczy. "Było to tylko i wyłącznie spotkaniem grupy znajomych" – powiedziała. Wyraziła też oburzenie tym, jak została przedstawiona w reportażu. "Moje dobre imię zostało zniszczone, ucierpiał na tym mój stan psychiczny" – mówiła R., wyrażając przy tym żal, że uczestniczyła w spotkaniu w lesie. "Drugi raz na pewno bym tego nie zrobiła" – zadeklarowała.

Do winy nie przyznał się także Krystian Z. Jak mówił, od wielu lat interesuje się tematyką wojenną – nie tylko III Rzeszą, ale także np. powstaniami śląskimi i powstaniem warszawskim. Zaprzeczył, by był organizatorem spotkania w lesie; ocenił, że było to typowe spotkanie towarzyskie. Jak mówił, przedmioty nawiązujące do tematyki nazistowskiej posiada jedynie w celach kolekcjonerskich i nie upublicznia ich. Z. zaprzeczał, by był rasistą i homofobem. Podkreślał, że choć nie czuje się winny, żałuje i jest mu wstyd, że uczestniczył w "obchodach" w lesie, ponieważ wie, że niektóre osoby mogły poczuć się tym urażone.

Śledztwo w tej sprawie wszczęto w styczniu 2018 r. po emisji reportażu w telewizji TVN pt. "Polscy neonaziści". Dziennikarze pokazali w nim m.in. obchody 128. rocznicy urodzin Hitlera, które miały miejsce ponad pół roku wcześniej w lesie w Wodzisławiu Śląskim. Na polecenie prokuratury ABW zatrzymało wówczas uczestników tego spotkania i przeszukano ich mieszkania. Znaleziono w ich domach flagi, odznaki, naszywki i publikacje o symbolice nazistowskiej.

Materiał "Superwizjera" TVN pokazywał m.in. rozwieszone na drzewach czerwone flagi ze swastykami i "ołtarzyk" ku czci Adolfa Hitlera z jego czarno-białą podobizną oraz wielką drewnianą swastyką nasączoną podpałką do grilla, która po zmroku została podpalona. Widać było też uczestników spotkania przebranych w mundury Wehrmachtu, wznoszenie toastów "za Adolfa Hitlera i naszą ojczyznę, ukochaną Polskę" i częstowanie tortem w kolorach flagi Trzeciej Rzeszy.

Akt oskarżenia w tej sprawie to rezultat przesłuchania prawie 60 świadków i zebrania kilkunastu opinii biegłych. Kolejną rozprawę w procesie zaplanowano na wtorek, następne na przyszły tydzień.

Jeszcze przed skierowaniem do sądu aktu oskarżenia przeciwko sześciu osobom, gliwicka prokuratura oskarżyła innego z uczestników "urodzin" - Adama B. - który dobrowolnie poddał się karze. Poza propagowaniem nazizmu odpowiadał także za nielegalne posiadanie broni - pistoletu i kilkunastu sztuk amunicji. Sąd w Wodzisławiu skazał go na ponad 13 tys. zł grzywny i zobowiązał go do pokrycia kosztów postępowania.(PAP)

autor: Marek Błoński