Zarzuty znęcania się nad zwierzętami dla właściciela kóz z wyspy na Wiśle

2019-10-01 12:37 aktualizacja: 2019-10-01, 12:45
Fot. PAP/Leszek Szymański
Fot. PAP/Leszek Szymański
Właścicielowi kóz przebywających na wyspie na Wiśle przedstawiono w poniedziałek zarzuty znęcania się nad zwierzętami. Mężczyzna nie przyznał się do zarzucanego czynu i odmówił składania wyjaśnień - poinformował we wtorek PAP rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej Warszawa - Praga w Warszawie Marcin Saduś.

Saduś poinformował, że przeciwko właścicielowi kóz, który jest obcokrajowcem, jest prowadzone postępowanie. W poniedziałek późnym popołudniem przedstawiono mu zarzuty znęcania się nad zwierzętami. Mężczyzna nie przyznał się do zarzucanego czynu i odmówił składania wyjaśnień. Czyn ten zagrożony jest karą do trzech lat więzienia.

Na wiślanej wyspie znaleziono w niedzielę 12 martwych kóz. Przebywały na wyspie w ramach ekologicznego projektu warszawskiego ratusza. Łącznie ze stado liczącego 60 kóz, 30 zostało żywych. Kozy były wynajęte przez ratusz od hodowcy z Dagestanu. Zwierzęta miały wyjadać rosnącą na wyspie trawę, by ułatwić gniazdowanie nadwiślańskim ptakom.

W poniedziałek przedstawiciele organizacji Animal Rescue Polska poinformowali, że u 18 żywych jeszcze zwierząt stwierdzono stan zagrożenia zdrowia, "kozy są chore, wychudzone, a ich stan wskazuje na długotrwałe nieleczenie". Fundacja podkreśliła też, że na czarno kóz pilnował bezdomny, który powiedział, że pozostałe padłe zwierzęta zakopał, a część wyrzucił do Wisły.

W sprawie zwierząt komunikat wydał Zarząd Zieleni m.st. Warszawy.

"W związku z informacjami dotyczącymi wyspy na Wiśle, w okolicy Mostu Gdańskiego, informujemy, iż trwa postępowanie wyjaśniające ws. 12 martwych zwierząt" - informuje zarząd. Podkreśla, że kontrola w sierpniu nie wykazała nieprawidłowości oraz, że "reszta stada nie jest zagłodzona, a jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo".

Zarząd informuje, "że podczas przeprowadzonej w poniedziałek rano inspekcji znalezionych zostało 12 martwych zwierząt". "Zależy nam, by jak najszybciej poznać przyczyny ich śmierci" - podkreśla.

Na miejscu trwa postępowanie wyjaśniające prowadzone przez różne służby m.in. Powiatowego Inspektora Weterynarii oraz lekarza Lasów Miejskich. W razie stwierdzonego zaniedbania ze strony wykonawcy, właściciela stada, zarząd zapowiada wyciągnięcie konsekwencji wynikających z zawartej umowy.

"W ostatnim czasie na wyspie wypasanych było ok. 40 zwierząt, w tym ok. 30 kóz. Wstępne badanie weterynaryjne wykazało, że zwierzęta nie są zagłodzone, a ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Nieprawdą jest, że na wyspie znajdują się ciała kilkudziesięciu zakopanych zwierząt, jak i to, że część z nich była wyrzucana do Wisły" - czytamy w komunikacie.

"Zgodnie z umową wykonawca ponosi pełną odpowiedzialność za całodobowy nadzór nad zwierzętami, w tym za zapewnienie im odpowiednich warunków bytowych i ewentualnych kontroli weterynaryjnych" - podkreśla zarząd.

"Zadaniem właściciela stada był wypas zwierząt w ramach utrzymania efektów działania prowadzonego przez Zarząd Zieleni m.st. Warszawy projektu +Ochrona siedlisk kluczowych gatunków ptaków Doliny Środkowej Wisły w warunkach intensywnej presji aglomeracji warszawskiej+. Zgodnie z umową wyznaczyliśmy teren – wyspę niedaleko Mostu Gdańskiego. Działalność zwierząt ma efekt ekologiczny: zapobiega nadmiernemu rozrostowi roślinności na wyspie.

Teren zapewnia im jednocześnie dobre warunki – mają pod dostatkiem pokarmu w postaci pędów drzew i krzewów, które na żyznej, nadwiślańskiej glebie rozrastają się w szybkim tempie. (Pasące się, zdrowe owce i kozy można było oglądać m.in. w materiale „Polska i Świat” TVN24 z 19 czerwca „Owce i kozy jak kosiarki”)"- czytamy w komunikacie.

Zarząd podkreśla w komunikacie, że "nasi pracownicy regularnie kontrolowali wyspę z lądu (ze względu na zachowanie jak najlepszych warunków dla zwierząt założyliśmy ograniczony dostęp człowieka na wyspę). 5 sierpnia przeprowadziliśmy także na miejscu akcje liczenia stada i sprawdzenia dobrostanu zwierząt, podczas których nie stwierdziliśmy żadnych nieprawidłowości". (PAP)

Autorka: Marta Gostkiewicz