KO: w sprawie podpisów do KRS mogło dochodzić do płatnej protekcji

2020-02-06 12:19 aktualizacja: 2020-02-06, 12:22
Posłowie PO-KO Michał Szczerba (L) oraz Kamila Gasiuk-Pihowicz (P) podczas konferencji prasowej pt."Korupcyjny układ sędziów PiS". Fot. PAP/Paweł Supernak
Posłowie PO-KO Michał Szczerba (L) oraz Kamila Gasiuk-Pihowicz (P) podczas konferencji prasowej pt."Korupcyjny układ sędziów PiS". Fot. PAP/Paweł Supernak
Przy zbieraniu podpisów pod kandydaturami do Krajowej Rady Sądownictwa mogło dochodzić do płatnej protekcji - powiedzieli w czwartek posłowie Koalicji Obywatelskiej, komentując publikację "Gazety Wyborczej".

"GW" ujawniła w czwartek listę sędziów, którzy poparli kandydaturę Teresy Kurcyusz-Furmanik na członka Krajowej Rady Sądownictwa. Zdaniem dziennika, na wykazie "przeważają nazwiska osób, które awansowały dzięki +dobrej zmianie+".

"Wszystko wskazuje na to, że mamy do czynienia z sitwą, która skrzyknęła się po to, aby dokonać zamachu na konstytucyjny organ, jakim była Krajowa Rada Sądownictwa" - komentował na konferencji prasowej w Sejmie Michał Szczerba (KO).

Zaznaczył, że po publikacji "GW" wiadomo, jak zbierano podpisy pod kandydaturą jednej członkini KRS. Zwrócił uwagę, że wiceministrowi sprawiedliwości Łukaszowi Piebiakowi przypisywane są w gazecie słowa: "przelecimy się po pokojach i zbierzemy podpisy".

"Wiemy, że osobom, które podpisywały się pod listami, albo obiecywano konkretne korzyści, albo też tak kierowano ich karierami, żeby takie korzyści otrzymywali" - powiedział Szczerba.

"Stawiam tezę, że mamy do czynienia być może ze zjawiskiem płatnej protekcji" - dodał.

Zaznaczył, że to jest przestępstwo zagrożone karą więzienia do lat 8. "Jeżeli pan Łukasz Piebiak, biegając po pokojach w Ministerstwie Sprawiedliwości, obiecując awanse i powołując się na wpływy, doprowadzał do tego, że ludzie podpisywali się pod tymi listami, mamy do czynienia być może ze zjawiskiem płatnej protekcji" - przekonywał Szczerba.

"Afera neoKRS musi być wyjaśniona od A do Z. Opinia publiczna ma prawo poznać odpowiedź na pytanie, jakie są powiązania osób podpisanych na pozostałych listach poparcia, z politykami PiS, z Ministerstwem Sprawiedliwości" - powiedziała poseł Kamila Gasiuk-Pihowicz (KO).

"Opinia publiczna ma prawo dowiedzieć się, ilu sędziów podpisanych na pozostałych listach otrzymało szybkie awanse, może awanse życia, może członkowie ich rodzin otrzymali posady w spółkach Skarbu Państwa" - dodała.

Jej zdaniem "bez imion i nazwisk opinia publiczna czy dziennikarze nie są w stanie prześledzić tej sieci układów i awansów oraz odpowiedzieć na pytanie, czy mamy do czynienia z realnym poparciem, czy może z handlem poparciem".

Teraz już wiadomo, dodał Szczerba, "dlaczego państwo PiS panicznie boi się ujawnienia tych list" (poparcia sędziów-kandydatów do KRS).

"GW" w czwartek podała, że zdobyła kopię listy sędziów, którzy poparli kandydaturę Teresy Kurcyusz-Furmanik na członka Krajowej Rady Sądownictwa.

"To sędzia z Gliwic, która startowała do KRS z poparciem społecznym. Podpisy (obywateli - PAP) dla niej zbierały Kluby +Gazety Polskiej+, miała ich w sumie 2130. Ale w Kancelarii Sejmu złożono także wykaz 32 sędziów, którzy poparli Kurcyusz-Furmanik (wymaganych było 25). Według naszego informatora zbierano je wśród tych, którzy awansowali za rządów PiS lub dostali obietnicę takiego awansu" - czytamy w artykule.

Informator gazety twierdzi, że podobne nazwiska są na liście poparcia Leszka Mazura, obecnego przewodniczącego KRS.

"Na naszej liście największą grupę stanowią sędziowie, którzy awansowali za +dobrej zmiany+ - jest ich w sumie 16. To prezesi i wiceprezesi sądów, którzy otrzymali stanowiska głównie dzięki czystce Ziobry. Wielu awansowało w listopadzie 2017 r., a dwa miesiące później poparło kandydatkę do upolitycznionej Rady" - czytamy w gazecie.

Gazeta przytacza też relację sędziego, któremu - jak podano w artykule - ówczesny wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak złożył propozycję wejścia do nowej KRS. "Kiedy Piebiak zaproponował mi kandydowanie, byłem zupełnie nieprzygotowany. Powiedziałem, że przecież nie mam podpisów. Wtedy Piebiak stwierdził: +Daj spokój, przelecimy się tu po pokojach i podpisy zaraz będą+" - twierdzi sędzia cytowany przez gazetę.

Gazeta podaje, że według jednego z jej źródeł "w trakcie zbierania podpisów mogło dojść do nadużycia - gdy komuś brakowało podpisów, +dostawał je+ z tych, którymi ministerstwo już dysponowało, a listy uzupełniano bez wiedzy popierających".(PAP)

pś/ itm/