Głusi bowiem - tłumaczyła PAP Borowska, prywatnie mama dwójki niesłyszących dzieci - potrafią czytać, ale mają trudność ze zrozumieniem tekstu. Dlatego, jak przekonywała, tak ważna jest dwujęzyczność w edukacji: nauka języka polskiego i polskiego języka migowego.
A ta dwujęzyczna edukacja dla osób głuchych w Polsce - zdaniem Borowskiej - nie jest w najlepszej kondycji. "Dzisiaj nie ma problemu z pójściem do szkoły, bo szkoła jest dostępna dla wszystkich, ale jest problem z dwujęzycznością. Nauka w języku polskim stwarza problemy osobom głuchym. Gdyby istniała możliwość nauki w polskim języku migowym i języka polskiego prowadzona dwutorowo, to sytuacja osób głuchych wyglądałaby zupełnie inaczej" - przekonywała Bożena Borowska.
"Wtedy głusi mogliby zdobywać wykształcenie i pracować w zawodach o jakich marzą, a nie w takich, jakie im się proponuje. A proponuje się beznadziejne - głównie są to przestarzałe zawody, np. ślusarz czy ogrodnik" - mówiła. "Teraz przecież istnieje cała gama nowocześniejszych zawodów, które mogliby wykonywać głusi" - zauważyła.
A ich możliwości - zaznaczyła przedstawicielka PZG - są ogromne. "Głuchy może wszystko, oprócz pracy przy telefonie. Ale każdą inną czynność osoba niesłysząca zrobi wręcz lepiej, niż osoba słysząca, choćby dlatego, że w momencie pracy jego aparat mowy, czyli ręce, są zajęte. Nie rozpraszają go też hałasy dookoła, więc jest bardziej skupiony, dokładny i rzetelny" - zwróciła uwagę Borowska. Niestety - dodała - głuchy nie ma możliwości zdobycia zawodu o jakim marzy, bo wystarczająca edukacja nie do końca jest dla niego dostępna.
Borowska tłumaczyła, że osoby słyszące w ciągu całego swojego życia słyszą słowa, uczą się ich znaczeń, dostają sygnały, na podstawie których mózg wciąż pracuje. Osoby niesłyszące - podkreśliła - tak nie mają. "Jeśli im ktoś nie +zamiga+ tych słów, nie powtórzy tego wiele razy, to po prostu zapominają" - wyjaśniła.
Wskazała też, że naturalny polski język migowy, język osób niesłyszących, ma inną gramatykę, budowę zdania i inny zasób słów niż język polski. Dlatego - dodała - ta walka o dwujęzyczną edukację jest tak ważna. "Bo głusi nie chcą być ciężarem, nie chcą tych rent socjalnych. Chcą normalnie pracować, zarabiać, ale żeby móc, to muszą mieć dobrą edukację i możliwość ścieżki rozwoju na poziomie osoby słyszącej" - zaznaczyła Borowska.
Zauważyła jednocześnie, że sytuacja osób głuchych w Polsce jest lepsza niż była kiedyś, choćby ze względu na rosnącą popularyzację tłumacza on-line, ale to - mówiła - nie zawsze wystarcza. "Obecność +żywego+ tłumacza w pewnych sytuacjach jest niezastąpiona" - podkreśliła.
W tym kontekście zwróciła również uwagę na problemy związane z pandemią koronawirusa, podczas której zalecane są telewizyty u lekarza. "A jak osoba niesłysząca ma odbyć wizytę przez telefon?" - pytała. "Nie było takich rozwiązań" - zauważyła. Dopiero PZG otworzył, dzięki dofinansowaniu Fundacji PGNiG, infolinię COVID-19 i udzielał wsparcia głuchym. "A powinno być to rozwiązanie systemowe. Każdy słyszący i głuchy ma prawo do pełnej dostępności na każdej płaszczyźnie życia" - zaznaczyła Borowska.
"Osoby głuche wszędzie dobiegną, doskoczą, ale jak już dotrą do celu, to spotykają przed sobą ścianę nie do przebicia, jaką jest komunikacja. We własnym kraju, we własnym mieście, na swojej ulicy czują się niezrozumiane i niedocenione, a to są przecież ludzie tacy jak my, tylko że nie słyszą" - podsumowała przedstawicielka PZG.
W niedzielę przypada Międzynarodowy Dzień Głuchych (ang. International Day for the Deaf), który ma na celu zwrócenie uwagi opinii publicznej na problemy osób niesłyszących. Święto ustanowione w 1958 roku przez Światową Federację Głuchych obchodzone jest corocznie w ostatnią niedzielę września i stanowi początek Międzynarodowego Tygodnia Głuchych, podczas którego na całym świecie organizowane są imprezy, kampanie i spotkania promujące prawa ludzi niesłyszących. (PAP)
autor: Dorota Stelmaszczyk