Zarzuty dla Ryszarda K. i Romana Giertycha

2020-10-16 16:33 aktualizacja: 2020-10-17, 10:30
Agenci CBA podczas doprowadzenia do Prokuratury Okręgowej w Poznaniu zatrzymanych, powiązanych ze sprawą Romana Giertycha i Ryszarda K. Fot. PAP/Jakub Kaczmarczyk
Agenci CBA podczas doprowadzenia do Prokuratury Okręgowej w Poznaniu zatrzymanych, powiązanych ze sprawą Romana Giertycha i Ryszarda K. Fot. PAP/Jakub Kaczmarczyk
Zatrzymani biznesmen Ryszard K., adwokat Roman Giertych i inne osoby usłyszały zarzuty dotyczące wyprowadzenia i przywłaszczenia ze spółki deweloperskiej ok. 92 mln zł - poinformowała PAP Prokuratura Regionalna w Poznaniu. Podejrzanym grozi do 10 lat więzienia.

W wydanym w piątek komunikacie Prokuratura Regionalna w Poznaniu podała, że Ryszard K. i Roman Giertych oraz inne osoby zostały zatrzymane w związku ze śledztwem prowadzonym od 28 lutego 2017 r. Postępowanie prowadzono po zawiadomieniu złożonym przez obecne władze spółki Polnord S.A. Dotyczyło ono nabycia przez Polnord S.A. "bezwartościowych wierzytelności spółki Prokom Investments S.A. w kwocie niemal 73 mln zł".

Zatrzymanym przedstawiono zarzuty dotyczące przywłaszczenia środków spółki Polnord oraz wyrządzenia spółce szkody majątkowej w wielkich rozmiarach, a także prania brudnych pieniędzy. Podejrzanym grozi za to do 10 lat więzienia.

Zarzuty usłyszeli również założyciele spółek fasadowych

Poza Ryszardem K. i Romanem Giertychem zarzuty usłyszeli także założyciele spółek fasadowych - jak podaje prokuratura - bliscy współpracownicy adwokata - Sebastian J. i Piotr Ś., dawni członkowie władz Polnordu – Bartosz P., Andrzej P., Michał Ś., Piotr W., Wojciech C i Tomasz Sz. oraz dwóch członków ówczesnego zarządu Prokom Investments S.A.

Według ustaleń śledczych spółka Prokom Investments S.A. rozpoczęła budowę Systemu Odprowadzania Wód Deszczowych (SOWD) na terenie warszawskiego "Miasteczka Wilanów". Od 2008 r. dalsze prace w tym zakresie kontynuowała powiązana kapitałowo z Prokomem spółka Polnord S.A.

Jak podała prokuratura w 2009 r. Prokom i Polnord weszły w spór prawny z władzami Warszawy, stając na stanowisku, że samorząd powinien zapłacić im za przekazaną miastu infrastrukturę kanalizacyjną. "Ratusz uważał natomiast, że - zgodnie z pierwotną umową z Prokomem, który prowadził szerokie inwestycje w tej części miasta - infrastruktura miała być przekazana miastu bez zapłaty. Wierzytelności, których domagały się spółki, nie wynikały ani z umowy, na podstawie której rozpoczęto w 2003 r. inwestycję, ani z innych umów z miastem. Były to zatem roszczenia bez żadnego tytułu prawnego" – podkreślono w komunikacie.

Według śledczych Ryszard K., ówczesny prezes Prokom Investments SA i równocześnie przewodniczący rady nadzorczej Polnord SA, wiedział, że wierzytelności są bez wartości. "Mimo to zaaranżował on nieuzasadnioną ekonomicznie operację zakupu wierzytelności Prokomu przez Polnord" – zaznaczyła prokuratura.

W komunikacie prokuratury podano, że do transakcji nie mogło dojść bezpośrednio między obiema spółkami, bo musiałoby to zostać ujawnione w raportach bieżących firm, a jednocześnie taka operacja finansowa "byłaby bezsprzecznie uznana za działanie na szkodę Polnordu".

"Aby tego uniknąć Ryszard K. wszedł w porozumienie z adwokatem Romanem G., które doprowadziło do założenia dwóch fasadowych spółek. Odegrały one rolę pośredników w operacji przekazania środków z Polnordu do Prokomu w zamian za nic nie wartą wierzytelność. Spółki te pozwoliły sztucznie zawyżyć cenę, którą musiał zapłacić Polnord, a przy okazji umożliwiły Romanowi G. uzyskanie - na podstawie zawartych dla pozoru umów o świadczenie usług adwokackich - gigantycznego zarobku w kwocie 2,4 mln złotych na nieracjonalnej z ekonomicznego punktu widzenia transakcji" – opisała prokuratura.

Według ustaleń prokuratury szefami fasadowych firm, o kapitale zakładowym sięgającym 5 tys. zł, zostali bliscy współpracownicy Romana G. - Sebastian J. i Piotr Ś. Założone spółki nie zatrudniały żadnych pracowników i faktycznie nie prowadziły żadnej działalności gospodarczej. "Nie powinny być uznane przez Prokom za wiarygodnego kontrahenta. Pomimo tego Prokom sprzedał tym spółkom rzekome wierzytelności za kwotę niemal 73 mln zł. Spółki nie zapłaciły za nie Prokomowi bezpośrednio po zawarciu umowy. Środki te przekazały dopiero po sprzedaniu wierzytelności Polnordowi. W praktyce więc ich rola sprowadzała się wyłącznie do zamaskowania przestępczego procederu" – opisano w komunikacie prokuratury.

Zdaniem śledczych dzięki tej operacji pieniądze z Polnordu trafiły do Prokomu w sposób umożliwiający ukrycie nielegalnego charakteru ich przepływu i zostały przywłaszczone przez podejrzanych. "Z ustaleń postępowania wynika, że żaden podmiot kierujący się kryteriami ekonomicznymi nie zdecydowałby się na zakup wierzytelności Prokomu. Finalnie uzyskane przez Prokom środki zostały rozdysponowane w niejasny sposób, między innymi wytransferowano je do podmiotów gospodarczych zarejestrowanych na Cyprze" – podkreślono.

Kancelaria Romana Giertycha miała otrzymać 2,4 mln zł

Z ustaleń prokuratury wynika, że do firmy Prokom nie trafiły wszystkie pieniądze przekazane "spółkom-krzakom" przez Polnord. Za udział w operacji finansowej kancelaria adwokacka Romana Giertycha miała otrzymać łącznie 2,4 mln zł.

"Zaznaczyć należy, że podczas nielegalnych operacji Roman G. reprezentował wszystkie cztery biorące w nich udział podmioty. Pomijając już sam fakt bezprawności tych transakcji, tego rodzaju pomieszanie ról w oczywisty sposób stało w sprzeczności z etyką adwokacką" – podkreślili śledczy.

Innym wątkiem prowadzonego postepowania była sprawa wyprowadzenia z Polnordu kwoty ok. 20 mln zł poprzez zakup przez tę spółkę "po drastycznie zawyżonej kwocie" działki w miejscowości Dopiewiec (pow. poznański, woj. wielkopolskie). "Nieruchomość tę najpierw zakupiła na rynku spółka reprezentowana przez Sebastiana J. związanego z kancelarią Romana G., za kwotę ok. 7,5 mln zł. Następnie, po ośmiu dniach, nieruchomość tę Sebastian J. zbył na rzecz Polnordu za kwotę aż niemal 27 mln zł. Środki te zostały niezwłocznie wytransferowane do trzech spółek kontrolowanych przez Ryszarda K., w tym do Prokom Investments S.A." – wskazała prokuratura.

Według ustaleń śledczych członkowie zarządu Polnordu wiedzieli, że pierwotny właściciel działki chce ją sprzedać. "Nie istniały zatem żadne przeszkody, by to sam Polnord spróbował nabyć nieruchomość za jej rynkową kwotę ok. 7,5 mln zł. Mimo tego nieruchomość nabył nie Polnord, ale spółka Sebastiana J., a w toku kolejnej transakcji, tj. sprzedaży posesji Polnordowi, wartość działki została blisko cztery razy zawyżona" - podkreślono.

W związku z tą sprawą funkcjonariusze Centralnego Biura Antykorupcyjnego zatrzymali w czwartek na polecenie Prokuratury Regionalnej w Poznaniu grupę 12 osób zamieszanych w wyprowadzenie pieniędzy ze spółki giełdowej. W piątkowych czynnościach prowadzonych w poznańskiej prokuraturze nie uczestniczył Giertych, który w czwartek późnym popołudniem trafił do szpitala. Adwokat stracił przytomność podczas przeszukania jego willi w podwarszawskim Józefowie przez agentów CBA. Córka adwokata poinformowała dziennikarzy, że jej ojciec zemdlał w łazience w obecności funkcjonariusza.

Obrońca Giertycha: Nasz klient podczas przesłuchania był nieprzytomny; nie mógł odnieść się do zarzutów 

W piątek rzecznik prasowy Prokuratury Regionalnej w Poznaniu podała, że śledczy uzyskali opinię lekarską zezwalającą na przesłuchanie Romana Giertycha w szpitalu.

Przesłuchanie rozpoczęło się około godz. 16 na terenie Mazowieckiego Szpitala Bródnowskiego w Warszawie. Zakończyło się około godziny 17.15. O Roman Giertych jest pacjentem tej placówki od czwartku i jest diagnozowany na oddziale neurochirurgicznym. W przesłuchaniu wzięła udział prokurator z Prokuratury Regionalnej w Poznaniu oraz trzech adwokatów reprezentujących Giertycha. Jak powiedział w rozmowie z PAP mec. Jakub Wende, pierwszy w raz w swojej ponad dwudziestoletniej karierze adwokackiej "nigdy nie spotkał się z sytuacją, w której dochodzi do przedstawienia zarzutu podejrzanemu, który nawet nie wie, że zarzut jest mu przedstawiany". "Do dziś nie spodziewałem się, że w ogóle jest to możliwe" – dodał.

"Nasz klient cały czas przebywa w szpitalu Bródnowskim, jego stan jest bardzo zmienny. Jesteśmy tu od wielu godzin. Są krótkie chwile kiedy odzyskuje świadomość na kilkanaście, kilkadziesiąt sekund, po czym zasypia. W momencie, kiedy pani prokurator odczytywała zarzuty nasz klient był nieprzytomny. Nie wiem z jakiego powodu, ale z całą pewnością nie było z nim żadnego kontaktu. To była czynność nie spełniająca standardów, jakie powinny być zapewnione osobie, której się ogłasza zarzuty. To woła o pomstę do nieba" – powiedział mec. Wende w piątek po południu, po przesłuchaniu Giertycha.

Mec. Wende wielokrotnie podkreślał, że Roman Giertych nie słyszał "jakie ma zarzuty i nie mógł powiedzieć czy je zrozumiał, czy się do nich przyznaje czy nie oraz nie miał możliwości złożenia wyjaśnień". "To jest absolutne naruszenie standardów praw obywatela i praw człowieka" – dodał adwokat.

Rzeczniczka Prokuratury Regionalnej w Poznaniu informowała w piątek, że czynność przesłuchania została zaplanowana w oparciu o uzyskaną przez oskarżyciela opinię biegłych zezwalającą "na przeprowadzenie czynności procesowych z udziałem Romana G.". Mecenas Jakub Wende powiedział w rozmowie z dziennikarzami, że opinia jest "wyjątkowo lakoniczna", a wydający opinię specjaliści "nie widzieli Giertycha na oczy" – podkreślił. Poinformował, że są zaplanowane kolejne badania diagnostyczne na poniedziałek.

Pełnomocnik podejrzanego pytany, czy obrona zamierza podejmować kroki prawne powiedział, że "wszystko zależy od tego jak zachowa się prokuratura". Mec. Wende dodał, że chodzi m.in. o decyzję prokuratury w kwestii ewentualnych środków zapobiegawczych wobec Giertycha, czyli np. skierowania wniosku o tymczasowe aresztowanie.

Dodał, że obrona ma zastrzeżenia nie tylko do sposobu przesłuchania Giertycha, ale także do sposobu zatrzymania znanego adwokata przez CBA i późniejszych przeszukań w jego domu oraz kancelarii.

Pytani przez PAP adwokaci Giertycha o to jakie wydarzenia miały miejsce w jego domu, w wyniku których podejrzany trafił do szpitala, mec. Wende powiedział, że "mecenas Giertych w obecności agenta CBA poszedł do łazienki i tam stracił przytomność. To jest wszystko, co wiemy".

Po przesłuchaniu Giertycha spotkała się z nim Zastępczyni Rzecznika Praw Obywatelskich. Dr Hanna Machińska powiedziała PAP, że Roman Giertych jej nie poznał, mimo że od lat się znają. "Był w bardzo złym stanie. Nie zorientował się co do mojego nazwiska, chociaż je dobrze zna. Był w stanie takiego przysypiania. Nie wiem jak można człowiekowi w takim stanie stawiać zarzuty. On przecież nie rozumiał, co się dzieje" – stwierdziła. Zastępczyni RPO zapowiedziała, że będzie przyglądała się tej sprawie i kontrolowała.

Po przesłuchaniu do dziennikarzy zgromadzonych przed szpitalem Bródnowskim wyszła córka Romana Giertycha, która poinformowała, że jej zdaniem, a także zdaniem jej ojca, zatrzymanie i stawiane Giertychowi zarzuty mają podłoże polityczne. (PAP)

Autorzy: Szymon Kiepel, Hanna Dobrowolska