W czwartek Trybunał Konstytucyjny orzekł, że przepis zezwalający na dopuszczalność aborcji w przypadku dużego prawdopodobieństwa ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu jest niezgodny z konstytucją. Wyrok TK wywołał protesty w wielu miejscach w Polsce, w Warszawie manifestacje odbywały się m.in. w okolicy domu prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego.
Dera powiedział w niedzielę w TVN24, że spór po wyroku TK "to nie jest spór o interpretację konstytucji".
"Mamy wykształcony w polskim ustawodawstwie pewien kompromis, dzisiaj ten kompromis nadal istnieje, tylko TK powiedział, że zapisy w tej ustawie kompromisowej (ws. aborcji) posługują się nieokreślonymi kryteriami tej legalizacji, tego trzeciego przypadku, kiedy można dokonać aborcji w ten sposób naruszając gwarancje konstytucje dla życia ludzkiego" - powiedział Dera.
Mówił, że wyrok TK stanowi instrukcję dla polskiego parlamentu. "Trzeba usiąść i w duchu kompromisu stworzyć normy prawne, które będą określone i które nie będą dawały takich sformułowań jak +przypuszczenie+, +możliwość+. Tylko trzeba będzie to tak zapisać, żeby nikt nie miał wątpliwości, że życie ludzkie jest chronione, że nie można różnicować tego życia tylko dlatego, że ktoś jest niepełnosprawny" - powiedział Dera.
Jego zdaniem po wyroku TK "klasa polityczna jest w przymusie". "To jest czytelny sygnał dla klasy politycznej, nie tylko dla większości, rządzących w tej chwili, (ale) dla całej klasy politycznej. Jeżeli to ma być kompromis, to musi być poparty większością znacznie większą niż tylko większość arytmetyczna w Sejmie, żeby stworzyć takie przepisy, które potem nie będą kwestionowane" - powiedział Dera.
Poseł PiS Marcin Horała był pytany, dlaczego PiS nie wprowadziło zmian w prawie dotyczącym aborcji na drodze ustawowej, tylko oddało decyzję w ręce TK. Horała odparł, że w ostatniej kadencji Sejmu było kilka prób uregulowania przepisów w sprawie przerywania ciąży, ale "nie kończyły się dobrze". Dopytywany, dlaczego nie było projektu autorstwa PiS, mówił, że były projekty obywatelskie, na którymi PiS chciał pracować, ale nie było do tego "żadnej merytorycznej atmosfery".
Dlatego - stwierdził - grupa posłów podpisanych pod wnioskiem do TK uznała, że "taka prawnicza droga zbadania zgodności z konstytucją jest być może lepszą droga niż polityczna awantura".
Pytany był, co teraz zrobi partia rządząca i czy przesłanka embriopatologiczna ostatecznie zniknie z polskiego prawa. "Ja tego nie przesądzę, obowiązuje konstytucyjna zasada ochrony życia. W tych nielicznych, skrajnych przypadkach, gdzie można powiedzieć, że nie ma tego życia do ochrony - nad nimi możemy się pochylić, jesteśmy tutaj otwarci na rozmowę" - powiedział Horała.
Zdaniem Izabeli Leszczyny (KO) odbędzie się referendum ws. przepisów aborcyjnych i KO będzie temu referendum sprzyjała. "Choć przez lata staliśmy na takim stanowisku jak Lecha Kaczyński (że należy utrzymać kompromis aborcyjny - PAP)" - powiedziała posłanka KO.
Mówiła, że "rząd PiS przejdzie do historii, jako rząd katolickich fundamentalistów, którzy doprowadzili do tego, że prawo aborcyjne w Polsce zostanie zliberalizowane". Dodała, że wyrok TK jest "wypowiedzeniem wojny polskim kobietom i polskim mężczyznom (...) to jest sprawa praw człowieka" - podkreśliła.
Joanna Scheuring-Wielgus (Lewica) przypomniała, że Lewica wraz z organizacjami społecznymi będzie zbierać podpisy pod obywatelskim projektem liberalizującym prawo aborcyjne. "Lada moment będziemy zbierali podpisy i domagamy się całkowitej liberalizacji prawa" - powiedziała.
Wyraziła nadzieję, że do zbiórki podpisów włączą się też przedstawiciele klubów opozycyjnych. Przypomniała, że Lewica w ostatni piątek złożyła też projekt tzw. ustawy ratunkowej zakładający, że nie można karać lekarzy za pomoc przy dokonaniu aborcji.
Mówiła, że ludzie wychodzą na ulice, ponieważ nie zgadzają się na wykorzystywanie kobiet. "Ludzie nie zgadzają się na to, że w szczycie pandemii wrzucacie na agendę taki temat, ludzie nie zgadzają się na to, żebyście torturowali Polki" - powiedziała posłanka Lewicy do polityków obozu władzy.
Urszula Pasławska (PSL) powiedziała, że przede wszystkim trzeba zatrzymać wykonanie wyroku TK, a jednym sposobem, by to zrobić jest wstrzymanie się z jego publikacją. Argumentowała, że dzisiaj mamy do czynienia "z pewnym stanem wyższej konieczności", ponieważ wyrok TK "z automatu" likwiduje jakąkolwiek możliwość przerwania ciąży w przypadku jakiejkolwiek choroby płodu. "To jest wyrok rzeźnika, a nie wyrok Trybunału Konstytucyjnego" - stwierdziła.
Dodała, że PSL chciałoby w referendum zadać pytania m.in., co do możliwości przerywania ciąży. W sobotę prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz zaapelował do premiera o niepublikowanie, z powodu stanu wyższej konieczności, wyroku TK. Według niego po ustaniu pandemii powinno odbyć się w tej sprawie referendum, a jego wynik należy wpisać do konstytucji.
Głos zabrał też Artur Dziambor (Konfederacja), który podpisał się pod wnioskiem do TK, a ostatnio stwierdził m.in., że "całkowity zakaz aborcji i zmuszanie kobiet do rodzenia np. dzieci bez mózgu nie może mieć miejsca w cywilizowanym kraju".
Dziambor powiedział, że wniosek to TK był skuteczny, z czego się cieszy. "Uratowaliśmy dzieci z zespołem Downa, z zespołem Turnera, dzieci zdrowe, które były zdiagnozowane jako niezdrowe" - mówił. "To, że TK orzekł, że ten zapis jest niekonstytucyjny było pierwszym, bardzo ważnym krokiem" - powiedział.
Poseł Konfederacji stwierdził zarazem, że trzeba teraz mądrze zmienić prawo. "Uratowaliśmy rocznie kilkaset dzieci, jestem z tego przeszczęśliwy, teraz zróbmy tak, żeby to prawo nie krzywdziło rzeczywiście tych kobiet, które mogłyby zdecydować się jednak na przerwanie ciąży w przypadku pewności tego, że dziecko urodzi się martwe albo urodzi się i od razu skona" - powiedział Dziambor. (PAP)
autor: Karol Kostrzewa