Magdalena Kochan z KO zapewniła PAP, że wzięła udział w głosowaniu, ale jej głos nie został policzony.
Za wnioskiem PiS o odrzucenie projektu uchwały głosowało 49 senatorów, przeciw było 48, nikt się nie wstrzymał. Wniosek poparło 46 senatorów Prawa i Sprawiedliwości, a także Władysław Komarnicki (KO), Jan Filip Libicki (Koalicja Polska - PSL) i senator niezależny Lidia Staroń. Przeciw było 41 senatorów KO, a także dwóch z PSL, dwóch z Lewicy, dwóch z koła senatorów niezależnych oraz senator niezrzeszony Stanisław Gawłowski.
Wniosek PiS przeszedł, choć w głosowaniu nie wzięło udziału dwóch senatorów tego ugrupowania - Mieczysław Golba i Robert Mamątow. Z Koalicji Obywatelskiej nie zagłosowała Magdalena Kochan. Senator KO zapewniła jednak PAP, że wzięła udział w głosowaniu, choć głosowała zdalnie. "Mój głos, zapewne z powodu jakiegoś technicznego błędu nie został uwzględniony" - powiedziała Kochan.
Zapewniła, że w pełni popiera treść tej uchwały, więc głosowała przeciw wnioskowi PiS. Dopiero po głosowaniu zorientowała się, że figuruje jako nie głosująca. "Wysłałam prośbę o reasumpcję głosowania, ale było już po zamknięciu posiedzenia Senatu. Napisałam więc tylko do marszałka pismo, w którym wyraziłam zaniepokojenie podobnymi praktykami" - powiedziała Kochan.
Jan Filip Libicki powiedział PAP, że świadomie zagłosował za wnioskiem PiS o odrzucenie projektu. "Pierwsza część tej uchwały, w której jest mowa o prawach kobiet, była dla mnie nie do przyjęcia. Zresztą ci, którzy znają moje stanowisko w sprawach publicznych zapewne się tego domyślali" - powiedział Libicki PAP.
"Była też druga część tego tekstu, która wskazywała na intencje PiS, dlaczego zrobiono to w tym momencie i wskazywała na powołanie TK niezgodnie z przepisami. Z tą drugą częścią uchwały oczywiście się zgadzam, ale przeważyła ta pierwsza część" - zaznaczył senator.
Współautorem projektu uchwały był klubowy kolega Libickiego, wicemarszałek Senatu Michał Kamiński z KP-PSL.
"My się w tej sprawie różnimy" - przyznał Libicki. Pytany, czy głosowanie to realizacja jego zapowiedzi, które formułował po przyjęciu "piątki dla zwierząt", że opozycyjna koalicja w Senacie przestała istnieć, podkreślił, że jego motywy dotyczyły wyłącznie treści uchwały. "Cała ta sytuacja pokazuje jednak, że to nie jest tak, że w tej szerokiej większości senackiej wszystkie głosy ma się w każdej sytuacji z automatu" - zaznaczył.
Władysław Komarnicki z KO, który też poparł wniosek PiS, zapewnił PAP, że się pomylił. Przebywa on w domu, jego żona jest chora na Covid i senator głosował zdalnie.
W projekcie uchwały zapisano, że "Senat Rzeczypospolitej Polskiej z najwyższym niepokojem przyjmuje działania władz publicznych zmierzające do podważenia zagwarantowanych w Konstytucji zasad praworządności i neutralnego światopoglądowo charakteru naszego państwa".
Oceniono, że działania te doprowadziły do największych od wielu lat wystąpień i demonstracji Polek i Polaków. "Stanowisko upolitycznionego Trybunału Konstytucyjnego narusza godność kobiet, odbiera im wolność wyboru oraz prawo do ochrony zdrowia, a także naraża je na nieludzkie traktowanie i tortury. Należy zwrócić również uwagę na fakt, że stanowisko to zostało wyrażone przy udziale osób nieuprawnionych do orzekania, co czyni je prawnie nieistniejącym" - głosił projekt.
Według projektu "naruszanie spokoju społecznego przez odbieranie części obywateli Rzeczypospolitej Polskiej – kobietom – ich praw, musi budzić zdecydowany sprzeciw".
"Wydanie takiego stanowiska (przez TK-PAP) w dobie szalejącej pandemii koronawirusa należy traktować jako prowokację oraz zamach na życie i zdrowie Polek i Polaków, którzy w obronie praw kobiet demonstrują od kilku dni na ulicach naszego kraju. Żadne okoliczności, a szczególnie obecny czas i ograniczenia związane z pandemią, nie powinny być pretekstem do zmian ustrojowych naruszających zasady praworządności i neutralność światopoglądową naszego państwa" - czytamy.
"Dyskusje i rozstrzygnięcia w sprawach fundamentalnych powinny toczyć się otwarcie, przy zachowaniu pełnych możliwości zarówno wyrażania swoich poglądów, jak i manifestowania postaw obywatelskich" - podkreślono.
Uzasadniając projekt uchwały wicemarszałek Gabriela Morawska-Stanecka (Lewica) argumentowała, dlaczego werdykt Trybunału Konstytucyjnego ws. aborcji, zdaniem Senatu, zapadł niezgodnie z prawem. Zwracała uwagę, że orzekająca prezes TK Julia Przyłębska wybrana została niezgodnie z procedurami, a cały TK jest obecnie instytucją upolitycznioną. Podkreśliła, że w TK przedstawiono stanowisko Sejmu, choć Sejm żadnego stanowiska nie zajął, wreszcie, że w werdykt zaangażowana była sędzia Krystyna Pawłowicz, która jako posłanka była podpisana pod pierwszym wnioskiem do TK.
Według Morawskiej-Staneckiej nie powinno się zmuszać kobiet do urodzenia dzieci skazanych na śmierć w męczarniach od razu po urodzeniu. Przekonywała też, że aborcja dzieci z zespołem Downa stanowi tylko niewielki procent legalnych aborcji, dokonywanych z powodu wad płodu.
"Nikt gorliwej katoliczce nie każe dokonywać aborcji ani nie każe stosować środków antykoncepcyjnych, ale w społeczeństwie są nie tylko ludzie wierzący, ale także ludzie, którzy wiary nie podzielają" - mówiła Morawska-Stanecka. "Poza tym nikt nie może być sumieniem drugiego człowieka" - podkreślała. (PAP)
autor: Piotr Śmiłowicz