Zdaniem autora publikacji, znanego etyka prof. Juliana Savulescu z University of Oxford, zachęty mogą być finansowe lub wypłacane „w naturze”, czyli np. zwolnienie z obowiązku noszenia maseczki w miejscach publicznych.
"Jeśli systemy dobrowolne zawiodą, musimy przejść do przymusu”
„Biorąc pod uwagę stale rosnącą liczbę ofiar śmiertelnych na świecie oraz daleko idące konsekwencje zdrowotne i ekonomiczne pandemii, pojawiły się głosy, chociażby w Wielkiej Brytanii, że szczepienia przeciwko COVID-19 powinny być obowiązkowe dla wszystkich” - mówi Savulescu.
Choć jego zdaniem szczepienia generalnie powinny być dobrowolne, to istnieją cztery warunki, gdy należy ich odgórnie nakazywać. Są to: poważne zagrożenie dla zdrowia publicznego; potwierdzone bezpieczeństwo i skuteczność szczepionki; przewaga zalet nad wadami; proporcjonalny poziom przymusu.
„Mówiąc prościej, jeśli systemy dobrowolne zawiodą, musimy przejść do planu B, czyli przymusu” - uważa etyk. Tylko w ten sposób da się wykształcić w społeczeństwach odporność zbiorową (stadną), która wymaga co najmniej 80 proc. wyszczepialności. (Aktualne szacunki dla COVID-19 pokazują, że jest to 82 proc.) Przypomina, że żyjemy w świecie, gdzie form przymusu jest całkiem dużo, np. pobór do wojska w czasie wojny, podatki, zapinanie pasów bezpieczeństwa. Także szczepienia przeciwko niektórym innym chorobom są obowiązkowe.
Ekspert twierdzi, że w obecnej sytuacji pandemicznej trzeba namawiać obywateli do szczepienia się, pokazując im wagę i plusy takiego rozwiązania, jeśli to zawiedzie, rozważyć systemy dodatkowych zachęt, a dopiero w ostateczności wprowadzić przymus.
Sytuacji nie ułatwia to, że wokół szczepień w ostatnich latach narosło dużo dezinformacji. „Szczepionki to jedne z najbezpieczniejszych i najskuteczniejszych instrumentów, jakie mamy. Pozwoliły ludziom odnieść niesamowity sukces. Nie cierpimy już na choroby, które zabijały naszych przodków. Mimo tego i tak istnieją grupy, które podważają ich wartość i chcą je zdewaluować” - mówi prof. Savulescu. - Prawdopodobnie w przypadku nowej szczepionki będzie jeszcze gorzej”.
"Zapłata to coś innego, niż przymus"
Naukowiec dodaje, że w idealnym świecie szczepionki byłyby 100-proc. bezpieczne. Jednak, jak zawsze w medycynie, jakieś ryzyko istnieje. Tak będzie i tym razem.
„Każdy program obowiązkowych szczepień wymaga zatem oceny wartościującej, jaki poziom bezpieczeństwa i jaki poziom pewności jest wystarczający. Oczywiście musi być on bardzo wysoki, ale opcja 0 proc. ryzyka jest bardzo mało prawdopodobna” - tłumaczy etyk. „Nie możemy więc powiedzieć, czy obowiązkowa polityka szczepień przeciwko COVID-19 jest etycznie uzasadniona, dopóki nie będziemy w stanie ocenić natury szczepionki, wagi problemu i prawdopodobnych kosztów / korzyści alternatywnych rozwiązań” - dodaje.
„Jednak patrząc na to zagadnienie od drugiej strony moglibyśmy przyjąć, że poprosimy osoby z grup najmniejszego ryzyka o dobrowolne przyjęcie szczepionki, która wiąże się w pewnym, choć bardzo niewielkim ryzykiem, dla dobra ogółu, w tym osób najbardziej zagrożonych. I takim ludziom można nawet zapłacić na podjęcie ryzyka” - sugeruje profesor Savulescu. „Oczywiście tzw. antyszczepionkowcy pewnie nigdy nie dadzą sie przekonać do zmiany stanowiska, ale możemy w ten sposób zachęcić osoby niezdecydowane” -mówi.
„Zaletą płacenia za ryzyko jest to, że ludzie dobrowolnie decydują się na podjęcie go. I dopóki jesteśmy dokładni i skrupulatni w informowaniu o stosunku ryzyka do korzyści, to poszczególne osoby będą mogły same podjąć decyzję, czy chcą to zrobić”.
Naukowiec podkreśla, że zapłata to coś innego, niż przymus. I absolutnie nie chodzi o zachęcanie ludzi do podejmowania nieuzasadnionego ryzyka. Dlatego trwają tak intensywne prace nad szczepionkami, aby upewnić się, że ryzyko jest bardzo niskie.
„Jeśli w końcu uznamy, że szczepionka jest wystarczająco bezpieczna, aby zaoferować ją ludziom, to zapłata nie będzie czymś nieetycznym, ponieważ ryzyko będzie minimalne - mówi profesor. - Może się zdarzyć, że osoby biedniejsze będą bardziej skłonne do przyjmowania pieniędzy, a więc i podejmowania ryzyka, ale przecież dotyczy to wszystkich ryzykownych lub nieprzyjemnych miejsc pracy w gospodarce rynkowej. Niekoniecznie jest to wyzysk, o ile istnieją takie zabezpieczenia, jak godziwa płaca minimalna i uczciwa zapłata”.
"To nie byłaby pierwsza procedura medyczna, za którą ochotnicy dostają wynagrodzenia"
„Sam model płatności wbrew pozorom mógłby okazać się bardzo tani w porównaniu z innymi rozwiązaniami - argumentuje Savulescu. - Szacuje się, że koszt programu zwolnień zdrowotnych związanych z COVID-19 w Wielkiej Brytanii osiągnie niebawem 60 miliardów funtów, do końca roku wzrośnie o kolejne miliardy, a jednocześnie 200 tys. osób utraci życie”. „Z ekonomicznego punktu widzenia opłacałoby się więc zachęcić do szczepień wystarczająco dużą liczbę ludzi, aby to powstrzymać. To przyspieszy nasz powrót do normalnego funkcjonowania gospodarki”.
Naukowiec przypomina, że nie byłaby to pierwsza procedura medyczna, za którą ochotnicy dostają wynagrodzenia. Funkcjonuje przecież np. płacenie za oddawanie krwi albo uczestnictwo w badaniach klinicznych leków.
Zachęty mogą jednak być nie tylko finansowe, ale też przybrać formę „płatności w naturze”. „Myślę, że jedną z atrakcyjnych korzyści byłaby swoboda podróżowania, zwolnienie z nakazu noszenia maski w miejscach publicznych i zwolnienie z dystansu społecznego. O ile w kieszeni nosi się świadectwo szczepienia” - podsumowuje.
Więcej - w piśmie "Journal of Medical Ethics" (http://dx.doi.org/10.1136/medethics-2020-106821). (PAP)